Agnieszka_Norisa napisał(a):Witam serdecznie .
Też powoli dojrzewam do tego , że być może drugi Bernuś choć trochę złagodzi tęsknotę za pierwszym ... być może . Opowiedz nam o tym


Siedem lat temu spełniło się jedno z moich największych marzeń, w naszym domku pojawiła się śliczna trójkolorowa dziewczynka. Była mądrą i kochaną sunią, była

W marcu zeszłego roku zaniepokoiło mnie jej dziwne poruszanie się, Nemcia całkowicie oślepła - to był dla mnie szok i początek najgorszego. Poszłyśmy do weterynarza i potwierdził - Nemcia nie widzi; ponadto okazało się, że ma lekko powiększoną wątrobę. Decyzja była natychmiastowa, badanie krwi, moczu, później usg brzucha. Od razu dostała zastrzyki, krople do oczu, antybiotyk, no i czekaliśmy na wyniki. Po paru dniach zauważyłam, że wzrok częściowo zaczęła odzyskiwać, ale tylko na jedno oko. Badania moczu były oki, a wyniki krwi pokazywały, że niestety coś zaczyna się dziać z wątrobą. Dostała kolejne zastrzyki, tabletki, ale z dnia na dzień wątroba się powiększała, następne badanie usg nic dokładnie nie wskazywało, jednak już zaczęliśmy mówić o chłonniaku, nie chciałam dopuścić tej myśli do siebie, jednak na kolejnej wizycie weterynarz stwierdził, że śledziona zaczyna się powiększać!!!! Dla mnie to już była masakra! Wszystko się potwierdzało! Najgorsze było to, że bernulka miała dni, kiedy nie chciała mi jeść normalnych posiłków, a potem nawet lekarstw, na różne sposoby próbowałam ją przechytrzyć i "wcisnąć" jej tabletki, jak wypluwała szłyśmy co drugi dzień do weta i prosiłam go o zastrzyki zamiast tabletek. Potem była lekka poprawa, ale za parę dni znów kryzys. Na koniec przygotowywałam jej tylko "chude" ryby na parze z marchewką, bo już nic innego nie jadła, a tabletki musiałam dobrze schować w serniku, bo jak je wyczuła, to ...masakra! Ostatnie badanie usg brzucha pokazało nam, że niestety pojawiają się już guzy, moja "mała dziewczynka" słabła coraz bardziej, paskudztwo zżerało ją od środka. No i niestety stało się, cierpiała coraz bardziej - jak przedostatni raz weterynarz do nas przyjechał, nie potrafiłam mu tego powiedzieć, poprosiłam tylko o kolejny zastrzyk... jednak na drugi dzień sumienie już mi nie dawało spokoju i zdecydowałam

musiałam się pożegnać na zawsze z moją "małą" kochaną dziewczynką.......

To tak w wielkim skrócie! Wydawałoby się, że już rok minął, ale to ciągle tak samo boli.
