To teraz cała historia... Nikogo przecież nie obrażę pisząc prawdę...
Umawiając się z tymi ludźmi, nie małam zamiaru kupowac psiaka, ale cóż kupiłam. W wielkim pomieszczeniu na parterze domu piętrowego siedziała sama Sarka (wówczas bezimienna sunia) wraz ze swoją właścicielką. Mała (Pani tłumaczyła, że najmniejsza w miocie), chowająca się po katątach sunia... Byliśmy tam razem z ojcem i moim narzeczonym i cała nasza trójka od razu opdjeła decyzję- zabieramy ją!
Rodziców widziałam. Matka przyciągnięta przez właścicielkę do domu, była STRASZLIWIE zestresowana. Ogon podkulony, brzuchem tarła o ziemię. Koszmarny widok... Ojciec 18 miesięcy- jeszcze dzikus... Jak wyglądały warunki, gdzie przebywała z matką i rodzeństwem wcześniej?? Nie chciałam wiedziec...
W rozmowie Pani wymieniła całą litanię psów w swojej hodowli. Yorki, Chow chow, Labradory lub Golden Retrievery, Berneńczyki, Dogi de Bordeaux. Tyle zapamiętałam

Nie neguję charakterystycznej 'miłości' Pani do swoich pupili, ale jak tu mówic o prawdziwym hodowcy? Na dowidzenia zaprosiła nas w czerwcu, bo będzie kolejny miot bernuli...
Mała jest z 19.02.2008. U mnie w domu od niedzieli 6.04. Krótko, ale wystarczyła odrobina miłości, czułaści, żeby w ciągu doby (!!!) zamieniła się w wulkan energii... Mój wet. mówi, że na tyle, na ile mógł ją dziś przebadac, to wszystko jest ok. Chociaż w książeczce ma wklejki ze szczepień i pieczątkę jakiegoś wet'a to podjeliśmy decyzję o przedłużeniu poszczepiennej kwarantanny. Tak na wszelki wypadek... Ogród poczeka...
Cóż. Nikomu nie polecę mojej pseudohodowli i będę namawiac znajomych na profesjonalnie prowadzone hodowle. Ja podjełam ryzyko... I będę walczyc o Sarkę... Pierwszy krok poczyniłam. Mam ją w domu...
P.S. Po jakim czasie odstawia się młode od matki? Pytam, bo Pani tłumacząc to dobrem suki zrobiła to po 5 tyg. a ja sie zupełnie na tym nie znam...