Razem z Megą podajemy wam łapę!

Witamy!
Jak łatwo zauważyć dopiero od niedawna (precyzyjnie - od godzinki
) zaistniałam na tym forum.
Dlatego postanowiłam natychmiastowo się przedstawić!
I nie chodzi mi tutaj tylko o mnie! Wręcz przeciwnie! Chciałabym abyście poznali moją najwierniejszą przyjaciółkę jaką kiedykolwiek posiadałam i posiadam!
Megi - Mis of the beauty Tanais
[center]Megi nigdy nie znalazłaby się w moich objęciach i ciepłym domu gdyby nie tragedia jaka spotkała naszą rodzinę. Trzy lata temu kiedy Megi jeszcze nie było na świecie, w naszym domu spokojnie żyła sobie już 4-letnia bernenka. Cała nasza rodzina kochała ją bezgranicznie, a ja po prostu nie mogłam bez niej żyć. Amanda była dla mnie całym światem i to ona rozumiała mnie najbardziej. Mimo iż nie miała rodowodu i była agresywna dla innych ludzi to domowników kochała najbardziej na świecie. Do dzisiaj pamiętam jej smutne oczy kiedy wyjeżdżałam na wakacje. Spędziłam z nią cały dzień pstrykając zdjęcia i bawiąc na polu. Było nam wesoło i radośnie. Tarzałyśmy się po trawie i ścigałyśmy wokół krzaków chociaż ona cały czas wygrywała. Kiedy lądowałam na plecach ona to wykorzystywała i rzucała się na mnie aby się bawić. Ja się śmiałam a ona wesoło szczekała. Było wspaniale. Wypstrykałam całe dwie rolki filmu i dopiero w nocy kiedy upewniłam się, że Amanda zasnęła wróciłam do domu do łóżka. Kiedy tylko dotknęłam poduszki poczułam, że coś się stanie. 'To tylko dwa tygodnie' myślałam. Tej samej nocy mama mnie obudziła bo wyjeżdżaliśmy na lotnisko. Nawet nie pamiętam gdzie lecieliśmy - za granicę, tyle pamiętam. W nocy Amanda była obudzona, dlatego podleciałam jeszcze do jej budy i mocno uściskałam. Długo nie mogłam się od niej oderwać, pamiętam tylko te oczy. Pełne smutku. Na wakacjach było wspaniale. Poznałam mnóstwo nowych przyjaciół z którymi do tej pory utrzymuję kontakt, ale kiedy wylądowaliśmy na lotnisku w Warszawie myślałam tylko o Amandzie i szybkim powrocie do domu. Pamiętam jak zatrzymaliśmy się w supermarkecie i mama zaproponowała abym kupiła Amandzie olbrzymią kość na przywitanie, byłam ucieszona! Kiedy tata powiedział, ze nie mamy na to czasu a po za tym dzwonił do domu i siostra powiedziała ze pies ma wszystko czego potrzebuje- już mi coś nie grało. Kiedy tylko dojechaliśmy do bramy, ja już wyskoczyłam z samochodu. Chwila moment i stałam przy pustej budzie. Nadal ucieszona i pewna, że Amanda pewnie gdzieś wesoło biega zaczęłam ją wołać. Nie przyleciała zza altanki jak to miała w zwyczaju. Nie wyskoczyła z garażu z piłką w pysku aby się wreszcie z nią pobawić. Wołałam ją i nic. Siostra wyszła z domu i powiedziała, że Amandy nie ma. Myślałam, że żartuje - ona uwielbia żartować. Nadal ją wołałam. Wreszcie tata wjechał na podwórko i kiedy tylko powiedział - Oluś, musieliśmy uspać Amandę. - Coś we mnie się załamało. Pamiętam tylko ja ostatni raz krzyknęłam - Amanda! A potem parę dni z rzędu nic tylko płakałam. W szkole i wśród moich znajomych nie miałam prawdziwego przyjaciela a Amanda...jej mogła wyżalić się z wszystkiego! Amanda miała białaczkę od urodzenia. Hodowla która ją nam sprzedała wiedziała, że ma ta chorobę ale nam nic nie powiedziała! Gdybyśmy wiedzieli na pewno uratowalibyśmy Amandę! Nie byłoby za późno! Wyzdrowiałaby! Do dzisiaj mam żal. Że nie wiedziałam. Na drugi dzień kiedy wyjechaliśmy, z Amandą podobno od razu zaczęło się coś dziać. Tak jakby czekała aż wyjadę, żebym jej nie widziała gdy choruje! Włosy zaczęły jej masowo wypadać a oczy "uciekać" ku górze. Z dnia na dzień wyglądała gorzej, a po tygodniu nie umiała już się podnieść z wycieńczenia. Nic nie potrafiła jeść, a piła od czasu do czasu. Czasami tylko parę łyków dziennie. Weterynarz nie wiedział wtedy co jej jest. Był kompletnie zdezorientowany. Z dnia na dzień zaczęło jej ubywać krwinek. Przeprowadzano nawet transfuzję aby ją uratować! A ja w tym czasie opalałam się na plaży... Podobno, gdy zostały ostatnie dwa dni do naszego powrotu Amanda miała tak mało hemoglobiny w sobie, że lekarz wprost nie wierzył, że dalej żyje! Wszyscy w poradni, nawet morfolodzy trzymali się za głowę patrząc na wymaz krwi. Ona na coś czeka - powiedział pan Mosiński - weterynarz. Czekała, aż wrócimy. Ale jej nie pozwolili. Nie mogli patrzeć jak cierpiała. I ją uśpili. Podobno kiedy powoli zasypiała udało jej się nawet szczeknąć. Chciała dalej czekać. Nie mogła. Na samo wspomnienie jej oczu płaczę. Ten smutek. Jakby wiedziała! Przez pół roku nie mogłam do siebie dojść. Aż pewnego dnia siostra, która jest ode mnie o 20 lat starsza zabrała mnie przed komputer. Weszła na pewną stronę http://adbern.republika.pl i pokazała zdjęcia małych szczeniaczków. 'Jest ich osiem. 5 jest suczek a 3 pieski' Pamiętam, że patrzyłam na te szczenięta, które wyglądały jak małe glizdy z niedowierzaniem. 'Jeżeli mama się zgodzi jedna z suczek będzie nasza!' I od tego momentu miałam nowy cel. Przekonać mamę, która również kochała Amandę. I przekonałam. Siostra rozmawiała z panią Małgorzatą, która obiecała nam dać do wyboru wszystkie pięć suczek. Urodziły się 2 marca. Amanda zmarła 2 sierpnia. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Kiedy miały nie cały miesiąc 2 kwietnia - ja, siostra i mój tata wybraliśmy się aż do Warszawy! Bo tam w Dziechcińcu znajdowała się hodowla z psiakami. Na miejscu wybraliśmy psiaka. Właściwie to ja wybrałam. Najodważniejszą sunię, która od razu wskoczyła mi na kolana z maskotką w pysku. Przypomniała mi Amandę i nie chciałam innej. Według pani Małgorzaty była najładniejsza z miotu dlatego ma takie a nie inne imię rodowodowe. Mis of the beauty U pani Małgorzaty długo siedzieliśmy. Siostra z tatą rozmawiali a ja cały czas siedziałam wśród psiaków. Nie mogłam się po prostu nacieszyć a wiedziałam, że musimy odczekać jeszcze parę tygodni i dopiero wtedy możemy zabrać naszą wybrankę. Pod wieczór odjechaliśmy. A wracając przejeżdżaliśmy przez Wadowice. Pamiętam tamten okres, kiedy wszyscy martwili się o papieża. Dlatego tam się zatrzymaliśmy. Długo spędziliśmy na placu w Wadowicach modląc się. A kiedy wsiedliśmy do auta było po 22:00. Pierwsze słowa jakie popłynęły z radia to: Zmarł jeden z najwspanialszych ludzi wszech czasów. Zrozumieliśmy, że kiedy modliliśmy się na placu w Wadowicach zmarł jeden z najważniejszych Polaków i chrześcijaninów. Do dzisiaj nie wiem, czemu dwójka mnie prześladuje. Na każdym kroku. Kiedy wreszcie wróciliśmy do Warszawy po mój mały skarb, byłam najszczęśliwszym dzieckiem na świecie. To ja wybrałam jej imię - Megi. I od tamtego czase w ogóle się z nią nie rozstaję. Jest moim oczkiem w głowie i nie zamieniłabym jej na nikogo innego. W tym roku obchodziła swoje 2 urodziny i bardzo przypomina mi Amandę. Chociaż widzę, że Megi jest jednak trochę bardziej żywiołowa aniżeli kiedykolwiek była Amanda. To taki jeden wielki łobuz. Nic nie robi tylko psoci i zachowuje się jak szczeniak! Codziennie mam z nią tony kłopotów!
Kocham Ją! I już teraz wiem, że całe swoje życie poświecę Berneńczykom i Megi! Bo to najwierniejsze i najmądrzejsze psy na świecie! Każdy to poczuje, kiedy tylko taki wielki piesio ułoży wam się na nogach śpiąc. Ja to teraz czuję, patrząc na Megi, która leży wyłożona u moich stóp. Kocham ją! Tak jak wy kochacie swoje psiaki! Czasami naprawdę można się do nich przytulić a oni po swojemu nas pocieszają! Liżąc po twarzy na przykład!
Przepraszam za ten długi monolog, ale ja lubię pisać. Zwłaszcza o najważniejszych sprawach w moim życiu! A Megi to najważniejsza sprawa w moim życiu. Drugiej takiej tragedii jak było z Amandą bym nie przeżyła! Psy są wspaniałe! I mimo iż wiele razy byłam przez nie pogryzona to i tak je kocham
To by było tyle jeżeli chodzi o mnie
Teraz porozglądam się po forum i wyrażę swoją opinię, no i chętnie przeczytam o waszych psiakach [/center]
Pozdrawiam!
Olka & Megi
Zapraszamy do Galerii

Jak łatwo zauważyć dopiero od niedawna (precyzyjnie - od godzinki





[center]Megi nigdy nie znalazłaby się w moich objęciach i ciepłym domu gdyby nie tragedia jaka spotkała naszą rodzinę. Trzy lata temu kiedy Megi jeszcze nie było na świecie, w naszym domu spokojnie żyła sobie już 4-letnia bernenka. Cała nasza rodzina kochała ją bezgranicznie, a ja po prostu nie mogłam bez niej żyć. Amanda była dla mnie całym światem i to ona rozumiała mnie najbardziej. Mimo iż nie miała rodowodu i była agresywna dla innych ludzi to domowników kochała najbardziej na świecie. Do dzisiaj pamiętam jej smutne oczy kiedy wyjeżdżałam na wakacje. Spędziłam z nią cały dzień pstrykając zdjęcia i bawiąc na polu. Było nam wesoło i radośnie. Tarzałyśmy się po trawie i ścigałyśmy wokół krzaków chociaż ona cały czas wygrywała. Kiedy lądowałam na plecach ona to wykorzystywała i rzucała się na mnie aby się bawić. Ja się śmiałam a ona wesoło szczekała. Było wspaniale. Wypstrykałam całe dwie rolki filmu i dopiero w nocy kiedy upewniłam się, że Amanda zasnęła wróciłam do domu do łóżka. Kiedy tylko dotknęłam poduszki poczułam, że coś się stanie. 'To tylko dwa tygodnie' myślałam. Tej samej nocy mama mnie obudziła bo wyjeżdżaliśmy na lotnisko. Nawet nie pamiętam gdzie lecieliśmy - za granicę, tyle pamiętam. W nocy Amanda była obudzona, dlatego podleciałam jeszcze do jej budy i mocno uściskałam. Długo nie mogłam się od niej oderwać, pamiętam tylko te oczy. Pełne smutku. Na wakacjach było wspaniale. Poznałam mnóstwo nowych przyjaciół z którymi do tej pory utrzymuję kontakt, ale kiedy wylądowaliśmy na lotnisku w Warszawie myślałam tylko o Amandzie i szybkim powrocie do domu. Pamiętam jak zatrzymaliśmy się w supermarkecie i mama zaproponowała abym kupiła Amandzie olbrzymią kość na przywitanie, byłam ucieszona! Kiedy tata powiedział, ze nie mamy na to czasu a po za tym dzwonił do domu i siostra powiedziała ze pies ma wszystko czego potrzebuje- już mi coś nie grało. Kiedy tylko dojechaliśmy do bramy, ja już wyskoczyłam z samochodu. Chwila moment i stałam przy pustej budzie. Nadal ucieszona i pewna, że Amanda pewnie gdzieś wesoło biega zaczęłam ją wołać. Nie przyleciała zza altanki jak to miała w zwyczaju. Nie wyskoczyła z garażu z piłką w pysku aby się wreszcie z nią pobawić. Wołałam ją i nic. Siostra wyszła z domu i powiedziała, że Amandy nie ma. Myślałam, że żartuje - ona uwielbia żartować. Nadal ją wołałam. Wreszcie tata wjechał na podwórko i kiedy tylko powiedział - Oluś, musieliśmy uspać Amandę. - Coś we mnie się załamało. Pamiętam tylko ja ostatni raz krzyknęłam - Amanda! A potem parę dni z rzędu nic tylko płakałam. W szkole i wśród moich znajomych nie miałam prawdziwego przyjaciela a Amanda...jej mogła wyżalić się z wszystkiego! Amanda miała białaczkę od urodzenia. Hodowla która ją nam sprzedała wiedziała, że ma ta chorobę ale nam nic nie powiedziała! Gdybyśmy wiedzieli na pewno uratowalibyśmy Amandę! Nie byłoby za późno! Wyzdrowiałaby! Do dzisiaj mam żal. Że nie wiedziałam. Na drugi dzień kiedy wyjechaliśmy, z Amandą podobno od razu zaczęło się coś dziać. Tak jakby czekała aż wyjadę, żebym jej nie widziała gdy choruje! Włosy zaczęły jej masowo wypadać a oczy "uciekać" ku górze. Z dnia na dzień wyglądała gorzej, a po tygodniu nie umiała już się podnieść z wycieńczenia. Nic nie potrafiła jeść, a piła od czasu do czasu. Czasami tylko parę łyków dziennie. Weterynarz nie wiedział wtedy co jej jest. Był kompletnie zdezorientowany. Z dnia na dzień zaczęło jej ubywać krwinek. Przeprowadzano nawet transfuzję aby ją uratować! A ja w tym czasie opalałam się na plaży... Podobno, gdy zostały ostatnie dwa dni do naszego powrotu Amanda miała tak mało hemoglobiny w sobie, że lekarz wprost nie wierzył, że dalej żyje! Wszyscy w poradni, nawet morfolodzy trzymali się za głowę patrząc na wymaz krwi. Ona na coś czeka - powiedział pan Mosiński - weterynarz. Czekała, aż wrócimy. Ale jej nie pozwolili. Nie mogli patrzeć jak cierpiała. I ją uśpili. Podobno kiedy powoli zasypiała udało jej się nawet szczeknąć. Chciała dalej czekać. Nie mogła. Na samo wspomnienie jej oczu płaczę. Ten smutek. Jakby wiedziała! Przez pół roku nie mogłam do siebie dojść. Aż pewnego dnia siostra, która jest ode mnie o 20 lat starsza zabrała mnie przed komputer. Weszła na pewną stronę http://adbern.republika.pl i pokazała zdjęcia małych szczeniaczków. 'Jest ich osiem. 5 jest suczek a 3 pieski' Pamiętam, że patrzyłam na te szczenięta, które wyglądały jak małe glizdy z niedowierzaniem. 'Jeżeli mama się zgodzi jedna z suczek będzie nasza!' I od tego momentu miałam nowy cel. Przekonać mamę, która również kochała Amandę. I przekonałam. Siostra rozmawiała z panią Małgorzatą, która obiecała nam dać do wyboru wszystkie pięć suczek. Urodziły się 2 marca. Amanda zmarła 2 sierpnia. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Kiedy miały nie cały miesiąc 2 kwietnia - ja, siostra i mój tata wybraliśmy się aż do Warszawy! Bo tam w Dziechcińcu znajdowała się hodowla z psiakami. Na miejscu wybraliśmy psiaka. Właściwie to ja wybrałam. Najodważniejszą sunię, która od razu wskoczyła mi na kolana z maskotką w pysku. Przypomniała mi Amandę i nie chciałam innej. Według pani Małgorzaty była najładniejsza z miotu dlatego ma takie a nie inne imię rodowodowe. Mis of the beauty U pani Małgorzaty długo siedzieliśmy. Siostra z tatą rozmawiali a ja cały czas siedziałam wśród psiaków. Nie mogłam się po prostu nacieszyć a wiedziałam, że musimy odczekać jeszcze parę tygodni i dopiero wtedy możemy zabrać naszą wybrankę. Pod wieczór odjechaliśmy. A wracając przejeżdżaliśmy przez Wadowice. Pamiętam tamten okres, kiedy wszyscy martwili się o papieża. Dlatego tam się zatrzymaliśmy. Długo spędziliśmy na placu w Wadowicach modląc się. A kiedy wsiedliśmy do auta było po 22:00. Pierwsze słowa jakie popłynęły z radia to: Zmarł jeden z najwspanialszych ludzi wszech czasów. Zrozumieliśmy, że kiedy modliliśmy się na placu w Wadowicach zmarł jeden z najważniejszych Polaków i chrześcijaninów. Do dzisiaj nie wiem, czemu dwójka mnie prześladuje. Na każdym kroku. Kiedy wreszcie wróciliśmy do Warszawy po mój mały skarb, byłam najszczęśliwszym dzieckiem na świecie. To ja wybrałam jej imię - Megi. I od tamtego czase w ogóle się z nią nie rozstaję. Jest moim oczkiem w głowie i nie zamieniłabym jej na nikogo innego. W tym roku obchodziła swoje 2 urodziny i bardzo przypomina mi Amandę. Chociaż widzę, że Megi jest jednak trochę bardziej żywiołowa aniżeli kiedykolwiek była Amanda. To taki jeden wielki łobuz. Nic nie robi tylko psoci i zachowuje się jak szczeniak! Codziennie mam z nią tony kłopotów!





Pozdrawiam!
Olka & Megi
Zapraszamy do Galerii