Moi panowie wskakują sami,czasem nawet godzinę przed odjazdem..ehh..jechaliśmy ostatnio na mazury i przygotowywaliśmy torby do wniesienia do samochodu,zeszło nam się jakieś pół godzinki..Bagażnik już był otwarty,wychodzę z domu a psy gdzie? oczywiście w bagażniku i ani myślą z niego wychodzić.Dopiero po pysznym ciasteczku łaskawie opuścili pojazd..no dobra, pakujemy.Auto załadowane,czas na ostatni spacer przed drogą..Mocuś szedł na pierwszy ogień,wróciliśmy,wskoczył do bagażnika z miną - -No to teraz już mnie nie wygonisz
Przyrósł do podłogi i koniec.Ok, biorę Rico na smycz,chcę wyjść i...wielki lament..piszczenie,zapieranie się łapami..o co chodzi? Paczam paczam a on biedulek lamentuje że Mocek bez niego pojedzie i zostanie sam w domu
o losie..jakoś się udało przetłumaczyć że jego też zabierzemy,wracamy ze spaceru,spuściłam Niunia ze smyczy bo już przy bramie byliśmy,a on z prędkością światła leci do samochodu..i z tego pędu żeby zdążyć zawadził tylnym kopytkiem i w drobny mak rozwalił tylną lampę
Psu nic się nie stało,nawet chyba nie zauważył ale mina Pana..bezcenna
Tak więc pakują się same do bagażnika, Mocuś praktycznie całą drogę zawsze leży i drzemie, Rico patrzy przez przednią szybę co się na drodze dzieje i generalnie pilnuje porządku.Za to jak wracamy skądś to są tak zmęczone że śpią i chrapią...chrapią tak że nam radio zagłuszają