No więc tak:
Wczorajsza podróż przebiegła niespodziewanie spokojnie.
Przez pierwszą godzinę Amanda kręciła się, wypatrywała przez okno swojego "dziadka", zatrzymaliśmy się , zrobiła siusiu i kupkę i było lepiej. Coraz bardziej obdarzała mnie zaufaniem i coraz mocniej wtulała się we mnie. A potem to już rozwalała się na całej tylnej kanapie. Zatrzymywaliśmy się kilka razy na picie, dostała też trochę jeść. Nie zwymiotowała, nie zsiusiała się, po prostu jestem w szoku.
Po przyjeździe zjadła kolację, usiłowała porwać naszą, załatwiła się na dworze i poszliśmy spać.
Ok 5 zaczęła się trochę kręcić, więc wysłałam męża na spacerek
Załatwiła co trzeba i poszliśmy dalej spać.
Jestem na prawdę pod wrażeniem. Zobaczymy jak będzie dalej.
Na razie Amanda jest słodka, mądra i już widać, że uparta.
Teraz została z mężem, a ja jestem w pracy
