Mogę tylko wspominać czas, kiedy Saleńka chętnie jadała owoce.... Od ok. pół roku, gdy proponuję jej jakieś (z wyjątkiem truskawek) patrzy na mnie, jakby chciała powiedzieć, że mi się coś pomyliło... Miesiąc temu ucieszyłam się, gdy nauczyłam ją łapać rzucane do pyszczka malinki, jak robił jej psi kolega. Poszło świetnie i zjedli ich tym sposobem dwie garstki... Kilka dni później (już bez towarzystwa psiego kolegi) zadowolona zaczęłam rzucać jej malinki a Saleńka owszem, łapała, ale..................... tuż po złapaniu zgrabnie i szybko wypluwała czekając na następną, bo łapać jest fajnie, ale połykać to inna sprawa:) Wyglądało to naprawdę komicznie:)
No cóż - bardzo miło patrzeć jak Winter zajada maliny. Ja muszę teraz owoce "przemycać" mieszając np. z mięsem. Wtedy owszem, wtedy zje Nie Malinowa Królewna...

BTW - Winterowi do twarzy (do pyszczka?

) w zielonym...