Ja to chyba ze dwa lata deliberowałam, nawet jeszcze zanim umarł mój pierwszy pies, który mieszkał z moją mamą.
"Przerabiałam" różne rasy. Na tapecie był beagle, terrier szkocki, westie. Czyli te, które mogę mieć, niekoniecznie te, które chcę (bo co z tego, że podobają mi się setery albo owczarki niemieckie jak nie mam warunków, żeby je hodować). Po dogłębnej analizie charakterów, w każdym znalazłam coś co go dyskwalifikowało. Tylko entlebucher spełnił moje oczekiwania.
Kryterium numer 1 była możliwość hodowania go w niedużym mieszkaniu w bloku i żeby dawał radę być sam przez część dnia, ale z drugiej strony, żeby to nie było takie maleństwo typu york, co to cżłowiek boi się przytulić, żeby nie udusić, no i kanapowiec gdzie go postawisz tam stoi.
W 100% spełnia oczekiwania.
Kryterium numer 2 - akceptujący dziecko w rodzinie
Jeszcze nie miałam okazji sprawdzić.

Kryterium numer 3 - przylepność i przywiązanie do właściciela.
200% normy
Kryterium numer 4 - łatwy do ułożenia
100%
Przy czym wszystkie cztery o jednakowej wadze.

I zgadzam się w całej rozciągłości z Santą - czyli popularyzacja ale bez przesady.
P.S. O super, będzie artykuł entlebucherach! Dzięki za info!