No niestety,ale takie sa realia. Nie zmusze lekarza do przeswietlenia jesli mowi ze nie mial czasu przez moje spoznienie :/
To nie bylo tak,ze mnie wyganiali do domu. Musze stanac choc troche w obronie lecznicy ;) Powiedzieli mi zebym wyszla z psem na dwor i probowala go dobudzic,nie pozwolic mu spac. Wiec wyciagnelam Afere,ale chodzenia to bynajmniej nie przypominalo. Ledwo stala na nogach. Jak lezala jeszcze w poczekalni,lekarz dwa razy przyszedl pozagladac jej w oczy,popukac w plecy

i mowil,ze doszla do tej poczekalni wlasnymi silami,nie wynosili jej na rekach.Do samochodu tez sie jakos doczlapala. Byla przytomna,ale nieswiadoma.Cialo nie wspolpracowalo z mozgiem z pewnoscia.
W domu chciala tylko spac,ale co 10 -15 min robilam jej delikatne pobudki,tak dla pewnosci ze nic jej nie jest. Ok. 23 zdecydowalam sie dac jej choc odrobine jedzenia (moze i nie powinnam,dostalam kategoryczny zakaz), bo byla przerazliwie glodna,no i oczy Afery mowily "co Ty mi dzisiaj zrobilas?I nawet w nagrode nie dostane jesc?",wiec powstrzymac sie nie moglam.Nie wymiotowala na szczescie.
Kot mnie zadziwil pozytywnie pierwszy raz w zyciu. Jak zobaczyl Afere w takim stanie,to szybciutko sie do niej wtulil i pomrukiwal. Tym razem nie atakowal jej pazurami (ktore wet obcial bardzo przyzwoicie:D). No oczywiscie do momentu az sie rozbudzila,teraz wszystko wrocilo do normy. Zdechlak kradnie smieci,Afera rozgryza je na kawalki. Cudownie,cudownie.