Ropomacicze i sterylizacja

Chciałam Wam opisac jak przebrnęliśmy przez ropomacicze i sterylizację.Co prawda Lunka to taki bern w wersji xxs ale moze to co przeszlismy i utrwaliliśmy na zdjęciach pomoze komus w podjęciu decyzji o sterylizacji.
Osoby wo wrazliwych zołądkach uprzedam, ze zamiesciłam zdjęcia rany pooperacyjnej
Niedziela wieczór - Lunka zaczęła dziwnie czesto się podlizywać.Myślałam, ze to kocówka cieczki i pewnie dlatego...jednak nie dawało mi to spokoju - wycieku nie było widac - mała czyścioszka...
Poniedziałek rano - mała spała wiec podniosłam jej łapke i lekko nacisnęłam na brzuszek - tragedia - wyciek ropy!! u mojej suni!!
natychmiast telefon do weta - mamy przyjechac na usg.
wieczorem juz jestesmy pewni - mała ma ropomacicze - na usg widac było dwie czarne plamki - ogniska "zapalne"
a jeszcze tydzien wczesniej robiłam jej cytologię i wszystko było ok!!na wotrek mamy termin operacji - nie ma na co czekać.
Lunka dostała kilka zastrzyków - nadawniające z elektrolitami, witaminki, antybiotyk.no i dieta - to akurat jest łatwe i tak od rana nic nie je.
wracamy do domu - Luśka sie zatacza, jest ospała, markotna, nieobecna.Tak mi jej żal!
Wtorek - dzien sterylizacji.Lunka dostaje narkoze - pomału zaczyna odpływać - stara sie utrzymać na łapkach ale to nie takie proste kiedy się tak bardzo chce spać.Pan weterynarz kaze mi jeszcze zostać - ona czuje ze pani nie bedzie, niech pani zostanie.sunieczka jest szykowana do zabiegu - ma myty i golony brzuszek,oczyszczaną skórę...pani asystentkabierze ją na ręce, tuli i zanosi do zabiegowego - niech sie pani nie martwi - wszystko będzie dobrze....taaa nie martwi....
Zabieg trwa godzinę (baaardzo długa godzina) - telefon od weta - juz jestesmy gotowi!
W gabinecie Lunka sie własnie wybudza - strasznie sie trzesie, oblizuje pyszczek - lezy na kocyku i ręczniku i zawinieta jest drugim kocykiem.tak bardzo sie cieszy ze mnie widzi...ja tez - Luneczko!! dostajemy wytyczne - Lusia ma jesc tabletki - antybiotyk i mamy brzegi rany przemywać jodynką.
W domku Luna ożywa - probuje wstawać ale niezbyt jej to wychodzi, dwa razy wymiotuje - wiem, ze to sie zdaza ale zal mi ze przy takim bólu jeszcze musi sie tak meczyć.
za chwilkę Lusia staje na łapkach, zanoszę ją na trawkę - jest siku! pierwsze łyki wody i spać - bardzo dużo spi
Zdjęcie w pierwszym dniu
Dzień 2 - juz znacznie zeszła opuchlizna
Dzień 3
Dzień 4
A wszystkim którzy trzymali za mnie kciuki jeszcze raz bardzo dziękuje - jutro jedziemy na zdjęcie szwów.
Posyłamy buziaki!

Osoby wo wrazliwych zołądkach uprzedam, ze zamiesciłam zdjęcia rany pooperacyjnej
Niedziela wieczór - Lunka zaczęła dziwnie czesto się podlizywać.Myślałam, ze to kocówka cieczki i pewnie dlatego...jednak nie dawało mi to spokoju - wycieku nie było widac - mała czyścioszka...
Poniedziałek rano - mała spała wiec podniosłam jej łapke i lekko nacisnęłam na brzuszek - tragedia - wyciek ropy!! u mojej suni!!
natychmiast telefon do weta - mamy przyjechac na usg.
wieczorem juz jestesmy pewni - mała ma ropomacicze - na usg widac było dwie czarne plamki - ogniska "zapalne"
a jeszcze tydzien wczesniej robiłam jej cytologię i wszystko było ok!!na wotrek mamy termin operacji - nie ma na co czekać.
Lunka dostała kilka zastrzyków - nadawniające z elektrolitami, witaminki, antybiotyk.no i dieta - to akurat jest łatwe i tak od rana nic nie je.
wracamy do domu - Luśka sie zatacza, jest ospała, markotna, nieobecna.Tak mi jej żal!
Wtorek - dzien sterylizacji.Lunka dostaje narkoze - pomału zaczyna odpływać - stara sie utrzymać na łapkach ale to nie takie proste kiedy się tak bardzo chce spać.Pan weterynarz kaze mi jeszcze zostać - ona czuje ze pani nie bedzie, niech pani zostanie.sunieczka jest szykowana do zabiegu - ma myty i golony brzuszek,oczyszczaną skórę...pani asystentkabierze ją na ręce, tuli i zanosi do zabiegowego - niech sie pani nie martwi - wszystko będzie dobrze....taaa nie martwi....
Zabieg trwa godzinę (baaardzo długa godzina) - telefon od weta - juz jestesmy gotowi!
W gabinecie Lunka sie własnie wybudza - strasznie sie trzesie, oblizuje pyszczek - lezy na kocyku i ręczniku i zawinieta jest drugim kocykiem.tak bardzo sie cieszy ze mnie widzi...ja tez - Luneczko!! dostajemy wytyczne - Lusia ma jesc tabletki - antybiotyk i mamy brzegi rany przemywać jodynką.
W domku Luna ożywa - probuje wstawać ale niezbyt jej to wychodzi, dwa razy wymiotuje - wiem, ze to sie zdaza ale zal mi ze przy takim bólu jeszcze musi sie tak meczyć.
za chwilkę Lusia staje na łapkach, zanoszę ją na trawkę - jest siku! pierwsze łyki wody i spać - bardzo dużo spi
Zdjęcie w pierwszym dniu


Dzień 2 - juz znacznie zeszła opuchlizna

Dzień 3

Dzień 4

A wszystkim którzy trzymali za mnie kciuki jeszcze raz bardzo dziękuje - jutro jedziemy na zdjęcie szwów.
Posyłamy buziaki!
