Pani Alicjo, nie chciałam nikogo urazić, a na pewno nie Panią.
Wczoraj zastanawiałam sie nad tym wszystkim, pół nocy nie spałam, nie jestem bez serca, nie jestem rewolucjonistką, którą nagle olśniło i próbuje na oślep coś zmieniać. Kiedyś czytałam o problemach zdrowotnych bernusiów jak o czymś egzotycznym co mnie zupełnie nie dotyczy, powtarzając sobie w duchu, że mój pies jest zdrowy i że jestem szczęściarą.
Podejrzewam że każdy opiekun berna tak mysli, ...do czasu.
Wiem, że pewne działania mogą skrzywdzić kilka osób, wiem, że pewne rzeczy muszę zrobić, bo nakazuje mi to sumienie, niezależnie od tego czy hodowca mnie poprze czy też nie. Jednak pomyślałam sobie że gdybym to ja zainteresowanych o wszystkim poinformowała, byłabym bardziej wiarygodna, mogłabym jednocześnie występować jako obrońca hodowcy (który przecież nie robił niczego celowo

) - proszę pomyśleć, spada na Panią taka informacja, pierwsze co pani robi to obwinia hodowcę, któremu cięzko jest się bronić i tłumaczyć, bo właśnie stracił wiarygodność.
Jako osoba "poszkodowana" mogłabym bardziej przemówić do innych "poszkodowanych" i nie siać paniki, tłumacząc że genetyka to nie wirusologia - nie każdy pies zachoruje, a tylko jest podatny.
Poza tym mowa tu o krzywdzeniu hodowcy i pozbawianiu go wiarygodności.
Pani ALicjo, ja też jestem pokrzywdzona, jak pokrzywdzone są inne osoby opiekujące się (przepraszam za określenie) "bombami zegarowymi". Duży hodowca wypuszcza w świat wiele szczeniaków, jeśli ma świadomość że rozmnaża genetycznie
naznaczone psy, to sam krzywdzi wielu ludzi. Każdy pies, każda jego choroba, niezależnie od rasy to rodzinna tragedia i cierpienie psa.
tik tak, tik tak
entliczek pętliczek..., na kogo wypadnie, na tego bęc
Nie chce by mnie Pani źle zrozumiała, w swoich opiniach nie chce obwiniać konkretnych hodowli, a wiem, że każdy kij ma dwa końce (są ci doberzy i ci bez skrupułów). Wiem, że jesli ktoś ma sumienie to go taka tragedia dobija tak samo jak opiekunów, w końcu hodowca też człowiek i też opiekuje się gromadką sierściuchów
...więc może należałoby zrobić coś konkretnego, a nie tylko składać kondolencje klejnym "ofiarom". Od tego i modłów nasze piesie nie zaczną nagle rodzić sie zdrowe.
Pewnie ktoś pomyśli że jestem rozgoryczona i złość przeze mnie przemawia. TAK, przemawia, bo straciliśmy członka rodziny. Nie tylko my.