Maluszka znaleźliśmy w czwartek na polu obok lasu Kabackiego w Warszawie. Tori od razu go dopadła, bo takie biegające to najlepsze zabawki, ale szybko ją ujarzmiłyśmy. Króliczek był bardzo przestraszony, ale dał się wziąć na ręce, nie uciekał. W domu od razu rzucił się na wodę i jedzenie. Mieszka tymczasowo w kartonie, chociaż już nauczył się z niego wyskakiwać ;) Jest bardzo grzeczny, niepewny, ale i ciekawski. Nie gryzie, załatwia się na gazety, nie ucieka, widać że był oswajany. Podchodzi do człowieka, zaczepia, trąca nosem, je z ręki. Królik jest trochę zaniedbany, ma zmierzwiony futerko, za długie pazury, troszkę wychudzony. Ma lekko podkurczoną lewą przednią łapkę, ale porusza się sprawnie.
Obeszłam wszystkie domy w okolicy gdzie go znalazłam, ale nikt nic nie wie. Ogłoszenia porozwieszane, nikt się nie zgłasza. Wygląda mi to na pozbycie się maluszka na wakacje… pewnie ktoś myślał, że jak go wywiezie do lasu, to sobie zwierzątko poradzi:/
W poniedziałek planujemy mały „przegląd” u weterynarza. Maluszek nie wygląda na chorego, je, jest żwawy, ale może dowiemy się czegoś więcej o nim. Na uszach nie ma tatuażu, ale wygląda na jakąś rasową miniaturkę.
A kolory ma iście berneńskie! Czarny z białymi znaczeniami na nosku, głowie i łapkach :D

Obrazek został zmniejszony.

Obrazek został zmniejszony.
Może ktoś z forumowiczów marzył o takiej puchatej, miłej, futrzastej kuleczce?:D
(Nie wiem czy umieściłam w odpowiednim dziale - w razie czego proszę o przeniesienie)