przez Argo » 2010-04-06, 11:59
Na Paluchu byłam z Pawłem z hodowli Koneser. We dwójkę zawsze lepiej, Paweł robił zdjęcia, ja zagadywałam psiaka. Pies smutny, zagubiony w tym strasznym miejscu. Ale jak to szwajcar dał się wygłaskać, wymiętosić, nie przejawiał nieufności czy agresji. Podchodzili do nas pracownicy rozwożący wodę i karmę, do nich też się "uśmiechał' i wręcz domagał sie pieszczot.Nie zauważyliśmy niepokojących zachowań,wokół nas bez przerwy szczekały setki psów, a on przez cały czas odezwał się ze 2 razy. Czyli OK.Do schroniska przywieziony został z babeszją, dlatego był tak długo w szpitalu. Teraz jest już zdrowy, choć po chorobie bardzo wychudzony. Obok budy stała pełna micha, ale jakoś nie miał apetytu, tylko popijał wodę.
Staraliśmy się obejrzeć mu uszy i wydaje się że nie ma tatułażu. Wiem, że czasami tatułaż był robiony w pachwinie, ale nie chcieliśmy go przewracać . Zresztą pracownicy schroniska z całą stanowczością twierdzą, że niczego nie zauważyli.
Rozmawiałam z panią rejestrującą wizyty, twierdziła,że już 2 osoby się nim interesowały....Mam nadzieję,że mówiła o Forumowiczach, a nie o kimś obcym kto wymyślił sobie,że taki duży pies będzie dobrze wyglądał na budowie...
Co dalej robimy ?!!!