Podnoszę temat bo okazuje się, że nadal jest aktualny. Grzesiek od kilku dni wnikliwie czyta fora myśliwskie i łowieckie, forum "zabili mi psa" i włos nam się jeży od opisów przypadków, a zwłaszcza wypowiedzi "pseudo-myśliwych" . Faktem jest, że niektórzy ludzie zamiast nakarmić psa to to wypuszczają na noc niech sobie zapoluje w lesie a potem leśniczy znajduje małe poszarpane sarenki, czy młode dzika z urwaną nogą. Ale dlaczego płacić mają psy spacerujące "przy nodze" właściciela gdzieś na łąkach czy obrzeżach lasu?
Wkleję post Grześka, który zamieszcza na czytanych przez siebie forach, może komuś posłuży ku refleksji i pomoże nadać tej sprawie nowy bieg. Wiem, że nasz Sejm działa jak działa

, że ciężko jest cokolwiek przeforsować. Ale jak bedziemy milczeć czy od czasu do czasu przebąkiwać coś bez przekonania - to pseudo-myśliwi psychopaci będą nadal czuć się bezkarni i nadal będą chełpić się na swych forach trafieniem psa w oko z odległości 300m

(a przepisy dozwalają na oddanie strzału z użyciem lunety z odległości do 200 m

)
Na forum jest nas dużo - a wiecie wszyscy, że RAZEM możemy więcej. Nie ma się co łudzić, że nasze psy są w 100% bezpieczne

.
Zapraszam do lektury i do działania...
edytowane: P.S. Oczywiście nie chodzi nam o zalegalizowanie posiadania broni przez właścicieli psów. To tekst z użyciem "przenośni by pobudzić do myślenia i bardziej obrazowo pokazać skalę problemu...
Witam serdecznie piszacych na tym forum. Witam, poniewaz jest to mój pierwszy post tutaj. Zalogowałem się, żeby dorzucić do trwającej dyskusji drobny kamyczek. Otóż znane jest powiedzenie, że bez sensu jest kopanie się z koniem, do tego zaś właściwie sprowadza się na każdym forum dyskusja miłosników psów ze strzelającymi do nich. Cóż bowiem może zrobić właściciel zastrzelonego psa poza wylaniem morza łez, po stracie swego kochanego zwierzaka? Niewiele. Może dochodzić sprawiedliwości w sądzie, ale czym to się kończy i jaka jest rzeczywistość wiedzą na tym forum wszyscy. Trudno jest też obić mordę winowajcy, bo to najczęściej śmieć uciekający z miejsca zdarzenia, zanim właściciel psa zdoła go w lesie zlokalizować. Nawet zresztą gdyby udało się go dopaść, to broń w rękach zwyrodnialca potrafiłaby ostudzić zapał szukającego sprawiedliwości właściciela czworonoga. I tu mój apel i pobożne życzenie, dajmy możliwość posiadania broni każdemu dorosłemu i zdrowemu psychicznie obywatelowi tego kraju. Zrównajmy szanse. Dlaczego ktoś, kto pisze publicznie, że jak wprowadzona zostanie ustawa o zakazie odstrzału psów, będzie stosował zasadę 3xZ /zabić, zakopać, zapomnieć/, ma czuć się bezkarny?
Gdyby komuś wydawało się, że nawołuję do samosądów, jest w błędzie. Oczekuję tylko zwyczajnej sprawiedliwości. Strzelający do psa, który biega luzem po łące pod okiem swego właściciela, stosuje się być może do litery prawa , lecz po pierwsze często je naciąga, po drugie zaś wyrządza trudną do opisania krzywdę drugiemu człowiekowi, dla którego pies bywa nie tylko przyjacielem, ale członkiem rodziny.
Czy kiedy popełniamy wykroczenie drogowe, karani jesteśmy śmiercią? Stosowane są różne kary, najczęściej finansowe, ale nikt do nas nie strzela. Nawet jak ktoś po pijaku zabił pieszego, równiez nie stosuje się wobec niego kary śmierci, chociaż móżna by rzec: oko za oko. Z jakiego więc powodu pozbawia się życia istotę, której jedynym wykroczeniem było bieganie po terenach łowieckich? Przewidziane są przecież również kary finansowe dla właścicieli psów biegających luzem. Może należałoby je skuteczniej egzekwować? Że jest to trudne? Być może, ale czy to powód, żeby sfrustrowany niemocą psychiczny dewiant brał sprawy w swoje ręce i rozwiązywał przy pomocy strzelby? Jeśli zaś dopuszcza się do tego, to apeluję ponownie...zrównajmy szansę. Niech używający broni pod wpływem uniesienia i nie mający żadnej litości dla uczuć innych osób, ma świadomość, że zastrzelenie psa, może skutkować, że pod wpływem takiego samego uniesienia, zostanie zdjęty z ambony przez właściciela owego psa.
Zapewne wielu oburzy się, stawianiem znaku równości między utratą zdrowia, czy nawet życia człowieka a pozbawieniem życia psa. Być może mają rację, ale nie wszyscy traktują zwierzęta przedmiotowo, są i tacy, dla których pies jest ważną częścią ich samych i jego śmierć jest równie wielką tragedią jak śmierć dziecka.
Jest możliwość, że po ukazaniu się tego postu pojawią się komentarze, że sam właściciel psa jest winien jego śmierci, ponieważ nie trzymał go na smyczy. Powtarzam po raz drugi, są na to odpowiednie paragrafy, a nie saperka. Nie rozumiem też, skąd sugestie wielu polujących na różnych forach, że kary za puszczanie psa luzem powinny być rzędu kilku tysięcy złotych. Czy kary za wykroczenia drogowe wynoszą kilka tysięcy? A przecież mają cel wychowawczy.
Żadnym argumentem jest również, że pies w lesie to szkodnik mogący bestialsko zabijać. A czyż jadący z prędkością 180 km/h kierowca nie jest równie groźny? Ale przecież nikt do niego nie strzela, a mandat wynosi zazwyczaj nie więcej niż 500 zł.Skąd zatem oderwane od rzeczywistości rojenia o kilkutysięcznych mandatach?
Zapewne wiele miałby tu do powiedzenia psycholog, którym niestety nie jestem, więc nie będę snuł teorii wyjaśniających to zjawisko, chociaż kilka mam i zapewne nie odbiegają one tak daleko od rzeczywistości jak oczekiwania obrońców lasu.
Jakich by argumentów nie używać, rzecz nie sprowadza się do ochrony przyrody, a jesli już to do interesownej ochrony. Zawsze chodzi o to, żeby sobie postrzelać. Zwierząt będzie więcej, będzie więcej zabawy. Opowieści o regulacji populacji to zasłona dymna na poziomie piaskownicy. Wystarczy poczytać myśliwskie fora, żeby zrozumieć, że król jest nagi. I nawet nie będę się wysilał, aby wklejać cytaty, czy wskazywać ilustrujące moje wypowiedzi miejsca w sieci, bo gdzie by nie zajrzeć, wszędzie jest to samo. Jak myśliwi chronią większą zwierzynę przed psami, to dlatego że te mogłyby zagrozić ich populacji, ale potem strzelają do niej bo jest jej za dużo. Cóż za "konsekwencja". W przypadku ptaków niestety nie da się stosować tego pokrętnego argumentu, bo ani nie jest ich za dużo, a nie nie wyrządzają ludziom szkody, cóż więc mówią polujący na nie? I to jest dopiero kuriozum...Myślałby kto, że wymyślą jakąś kołomyję myslową, ale okazuje się, że nawet to jest zbyt trudne, ponieważ najczęściej spotykałem argument: zabijamy ptaki, bo lubimy je jeść. Niewiarygodne... obrońcy i miłośnicy przyrody strzelają do ptaków bo lubią je jeść!!!
Tak Panowie, prawda jest jaka jest, bez względu na argumenty, którymi się posługujecie. Stosujecie w polemikach czystą demagogię. Dlaczego? Odpowiedzcie sobie sami. Pewnie ilu myśliwych, tyle odpowiedzi.
Teraz nieco inaczej. Chciałbym przeprosić wszystkich tych ludzi lasu, którzy są faktycznymi miłośnikami przyrody i przyświecają im w istocie szczytne cele. Czy jest ich wielu? Zapewne wielu i trzeba to powiedzieć jasno i wyraźnie. Opinie które wygłosiłem powyżej dotyczą patologii, które mają miejsce po obu spornych stronach. Żle się dzieje, że brak porozumienia stron, ale rzecz wynika z prostego faktu, że ludzie wolą powoływać się na prawo i sprawiedliwość niż kierować wyrozumiałością i życzliwością /nie jest to oczywiście aluzja polityczna/. Leszek Kołakowski powiedział przed laty, że wyrozumiałości i życzliwości, z prawa i sprawiedliwości w żaden sposób wyprowadzić się nie da. I to prawda. Jeśli nie będziemy się wzajemnie szanować, żadne nowelizacje prawne nic do sprawy nie wniosą. Jak się to zaś ma do mojej wcześniejszej wypowiedzi w temacie uzbrojenia psiarzy? To proste, nic tak nie służy pokojowi, jak pełne arsenały i strach przed odwetem.
Darz Bór