Szczerze mówiąc ja też dostrzegam niekonsekwencję w wypowiedziach Macieja
brams napisał(a):Przykładowo, jak mam na szkoleniu jakiegoś buraka, co by mnie chętnie dziabnął, gdybym go szarpnął na kantarku czy kolczatce (których nie używam), to zaczynam z nim pracę przy nodze - komendy "równaj", "stój", "siad",(na krótkiej smyczy), "wolniej", "szybciej" (bieganie), + zwroty,- wszystkie bez szarpania ani bez luzowania krótkiej smyczy. Po około 3-4 godzinach, pies wie, że nic ze mną nie zrobi, bo wyegzekwuję komendę, którą podałem. Później cicho zapinam lekką smycz, a z hałasem i pociągnięciem psa odpinam krótką (ciężką). I zaczynam przerabiać te same komendy. Pies początkowo próbuje zrobić mnie w konia, bo nie czuje smyczy, ale wtedy nadeptuję lekką smycz, lub go pociągnę.. Jeżeli wtedy idąc, pies reaguje na moje komendy - "szybciej", "wolniej", to zaczynam szukać psów w okolicy i sprawdzam, czy jestem bystrzejszy od niego, czy on szybszy ode mnie...
To właśnie wyrabia w psie świadomość, że cokolwiek się będzie działo, to MY rządzimy. Dlatego, jeśli coś się będzie działo (inny pies) - on zawsze NAJPIERW poczeka na naszą komendę.
To nazywam posłuszeństwem.
Z tego fragmentu jeśli dobrze rozumiem wynika, że jak przyjdę do Ciebie na szkolenie z mocnym psychicznie, problematycznym psem to będziesz ,,ustawiał" mojego psa. Jednak moje obserwacje mówią mi, że gdy pies nabierze ,,szacunku" do szkoleniowca wcale nie przekłada się to na szacunek do właściciela (tak samo to, że mój pies słucha się mnie nie znaczy, że słucha się szkoleniowców bo akurat ona uwielbia się szkoleniowców nie słuchać
) ponieważ podobnie jak Ania uważam, że większość psów nie generalizuje w tak prosty sposób - mąż się pańci nie słucha to ja też nie muszę lub lepiej trzeba słuchać się pana instruktora (bo na przykład inne psy na szkoleniu się go słuchają) lub lepiej słuchać się pana instruktora i pańci bo skoro istruktor jest cwańszy niż ja to pańcia pewnie też.
Nie doczytałam nigdzie czy to właśnie wyżej opisana metoda jest przez Ciebie stosowana do nauki posłuszeństwa tak zwanych silnych psychicznie psów - jeśli tak to z moich doświadczeń wynika, że to wcale nie jest metoda, która daje szybkie efekty (a o tym, że czasem ważny jest szybki efekt w szkoleniu, żeby ktoś na przykład nie uśpił psa piszesz w innej wypowiedzi) ale jak najbardziej moim zdaniem nie jest awersyjna więc być może AniaRe postępowała by z tym psem podobnie.
Generalnie nie znam nikogo kto w obecnych czasach szkoląc psa nie używał by metod pozytywnego szkolenia jednak liczy się ogólna filozofia postrzegania relacji - to, że mój kolega dajmy na to uczy kontaktowego chodzenia przy nodze za pomocą klikera a następnie do nauki przywołania używa OE to nie czyni z niego człowieka szkolącego podobnie do AniRe na przykład. Bo ich ,,filozofie" w pojmowaniu obcowania z psem są na pewno różne w mierze szkoleniowej.
Dalej zastanawia mnie czemu stawiasz kantar w jednym rzędzie z kolczatką i łańcuszkiem. Z tego co wiem kantar używany według sztuki nie sprawia psu bólu (powtarzam według sztuki bo piszesz coś o szarpaniu na kantarze a tego o ile mi wiadomo robić się nie powinno) w przeciwieństwie do kolczatki i łańcuszka które to używane umiejętnie dają psu baaardzo niemiłe doznania (podkreślam: używane umiejętnie bo wielu ludzi myśli, że jak założy psu kolczatkę to ten będzie się go słuchał bo jak pociągnie to go zaboli a potem oglądamy na osiedlach labki w kolczatkach ciągnące swoich właścicieli
)
No i kantar jako metodę szybkiego zapanowania nad silnym psem poleca właśnie wielu szkoleniowców szkolących przy użyciu tylko i wyłącznie metod ,,pozytywnych". Tak więc dla mnie troszkę niezrozumiała jest logika którą się kierujesz Macieju. Polecę trochę Misiem: nie mieszajmy ze sobą dwóch systemów walutowych
O skuteczności metod nie dyskutuję bo na przykład z moja suką awersją i przemocą fizyczną nie osiągniesz nic a raczej osiągniesz efekt zapartego czterema kopytami osła i kompletną odmowę współpracy- więc nigdy nie powiem, że metody awersyjne przynoszą szybsze efekty niż metody hm... nazwijmy je pozytywne.