BeataB napisał(a):(...) No to możemy o tych konkretnych odcinkach porozmawiać. Co Cię w nich trapi?
Tylko konkretnie który i co.
Nic mnie nie trapi. Sypiam dobrze, praca jelit też na razie bez zarzutu...
Za to myślę sobie, że jeśli ty możesz dość ogólnie stwierdzać, że Millan jest OK i nie przedstawiać jak dotąd żadnych argumentów przemawiających za tym że tak właśnie jest, to ja mogę powiedzieć, że moim zdaniem on OK nie jest, gdyż stosuje przemoc. Przykład choćby wspominany wcześniej w tym wątku:
Daria + Chila i Luna napisał(a):szczerze wczesniej o tym panu nie słyszałam teraz troche sobie pooglądałam
http://www.youtube.com/watch?v=tpPNhjD7Mg4momentami ten facet co wyprawia to mnie przeraza
w minucie 6:35 uderza psa w szyje (krtań)
(...)
Jak dla mnie szokujące.
BeataB napisał(a):Jednak trzeba zauważyć, że twój pierwszy wpis chwalący ten program także był ogólny i nie zawierał żadnych konkretów.
Zawierał to co można brać do każdego psa a to co nie należy.
Sorry ale to jest lista ogólnych stwierdzeń, wprawdzie słusznych, ale to samo można znaleźć w innych metodach, gdzie nikt psów nie bije.
BeataB napisał(a): Albo sobie tu żartujesz albo prowadzisz szkolenia bez żadnych (rozpaczliwie żadnych) podstaw teoretycznych "na szamana".
No cóż, jeżeli o to chciałeś spytać to nie mam ukończonych kursów korespondencyjnych za 4 tys. i nie obklejam takimi certyfikatami strony szkoły. No ale chyba to nie temat mojej szkoły ale programu Milana.
Nie wiem o jakich certyfikatach i kursach mówisz. Ja mówię o wiedzy o uczeniu się na poziomie elementarnym. Po prostu nie sądziłem, że to możliwe by nie słyszeć o Skinnerze i zajmować się uczeniem zwierząt.
(Choć z drugiej strony pan Jourdain też nie wiedział, że mówi prozą).
BeataB napisał(a):To nie jest takie proste. Wilki i pies miały wspólnego przodka. Podobnie jak człowiek i naczelne. Wykazują podobne zachowania, ale nie tożsame.
Bez ingerencji człowieka bardzo szybko wrócą do swoich korzeni. Czy nie tak było z dingo?
??? Halo?
Dingo zdziczał, ale nie zamienił się w wilka. Czy rozumiesz proces biologiczny który prowadzi do wyodrębnienia się gatunku? Czas który jest potrzebny do wyodrębnienia się gatunku czy podgatunku
versus czas w którym Dingo zdziczał? To jest różnica rzędu wielkości!
Rany koguta... bez ingerencji człowieka pies prawdopodobnie wytworzył by jakieś nowe wzorce zachowań, ale nie doszło by do regresji genetycznej i powrotu "wilczego behawioru". Rany boskie, jak wrócą do korzeni? Pies nie jest złapanym w lesie i "udomowionym" wilkiem. Wszelkie podobieństwa są luźne, nie można z nich wyprowadzać wniosków o zachowaniu psów.
BeataB napisał(a):Za to u podstaw wyodrębnienia się psa leżała współpraca z człowiekiem - początkowo tylko ukradkowe wyjadanie resztek, ale jednak. U podstaw wyodrębnienia się psa leżały zatem różnice w zachowaniu w stosunku do innych psowatych.
I to nauczyło psa rozumieć co to jest etyka?
Co ma pies do etyki? Chyba, tyle, że przez przypadek zachowa się w zgodzie z nią.
Piszę o etyce w kontekście
ludzi (bo tylko wtedy to możliwe). To ludzie mogą się zachowywać etycznie, czyli zgodnie z pewnymi wyznawanymi przez siebie i potwierdzanymi przez ogół normami.
Mogą wybierać metodę pracy uznawaną na półkuli północnej za
etyczną tzn. zgodną z normą niestosowania przemocy wobec zwierząt. Albo uznawaną za
nieetyczną kierując się innymi motywami: własną wygodą, ignorancją czy czymkolwiek innym.
Pies korzysta gdy człowiek zachowuje się wobec niego przyzwoicie, bo nie dostaje wtedy po łbie i tyle.
Sorry, ale co ty z tym, że pies rozumie etykę? Ja nigdzie nic takiego nie napisałem - musiałbym się na łby pozamieniać z muchą.
BeataB napisał(a):Jasne, lepiej obejrzeć Millana (to złośliwość z mojej strony, sorry).
Nie ma sprawy, odpowiem Ci bez złośliwości lepiej przed pisaniem o szkoleniu spróbować sprawdzić swoją wiedzę szkoleniową z własnym psem na jakiś zawodach posłuszeństwa, wtedy będziemy mogli na bieżąco weryfikować swój poziom wiedzy i jak pracować z popędami psa na jego poziomie.
Ależ gdzie ja tam z moimi niewychowanymi i nieogarniętymi burkami na zawodach - powiem ci, że one są nawet słynne w okolicy z braku posłuszeństwa zwykłego, a co tam dopiero sportowego. Jeśli jutro będziemy kontynuować naszą rozmowę, to obiecuję, że za każdym razem nim coś napiszę poprzypominam sobie z psami o co to tam chodziło w tym
obidjęsie. Ale wystartować w zawodach to do jutra już nie zdążymy.
No ale gdyby nawet psy szkolone przez ciebie i mnie spotkały się na tzw. "ringu" to moglibyśmy tylko zmierzyć
efektywność szkolenia.
I tu wracamy do Millana. On stosuje przemoc i bywa efektywny. A ja uważam, że równie ważny jak dojście do celu jest sposób w jaki się to zrobi - więc odrzucam stosowane przez niego metody.