Ciężka sprawa. Praca, praca i tylko praca ale i tak nie ma stuprocentowej gwarancji, że pies przestanie się bać.
My również mamy ten sam problem z Arweną. Z tą różnicą że ona nigdy nie była agresywna. Wszystko było dobrze i nagle zaczęła unikać obcych osób, robić kółka, na szczęście jak pisałam nie jest agresywna, czasem szczeka ale z daleka, raczej nikt się jej nie boi. Jak jest na posesji to jest bardzo odważna, szczeka ostro blisko bramy i nawet nieźle potrafi nastraszyć, ale jak już ktoś wejdzie to pies odchodzi na kilka metrów i nie podejdzie. Wcześniej w mieście na widok kogoś nadchodzącego z naprzeciwka cofała się do tyłu i chowała za nas.
Na początku na wystawach było wszystko ok. (zresztą dwa razy dostała Zwycięzcę Młodzieży) ale teraz zdarza jej się, że nie każdego sędziego dopuści do siebie.

Obserwowaliśmy czy mężczyzna czy kobieta ale teraz wydaje nam się że to bez znaczenia. Nie boi się przejeżdżających samochodów, tirów, rowerów, pięknie zachowuje się w tramwaju (bez natłoku ludzi) nigdy nie bała się obcych zwierząt, na szczekające psy potrafi napyskować (zresztą to miała od małego) – boi się tylko ludzi.
Problem narastał i cały czas pracowaliśmy. Według zaleceń behawiorysty jeździliśmy z nią w największym natężeniu miejskim do centrum miasta, zostawialiśmy ją samą na chwilę przypiętą pod sklepem pod obserwacją (czasem ktoś odważniejszy podchodził i nieśmiało dała się pogłaskać), smaczki w domu od każdego obcego (nie brała) itp.
Wynik kilkumiesięcznej pracy jest taki:
W tej chwili w mieście nie boi się osób mijających, mogą koło niej przechodzić niemal się ocierając o nią i jest ok.

Pod sklepem zostaje sama, patrzy za nami ale nie trzęsie się tak jak dawniej (no chyba, że ktoś ją nastraszy albo podejdzie zbyt natarczywie), daje się pogłaskać ale widać że tylko dlatego że nie ma wyjścia, bo jest przywiązana

Teraz kiedy ktoś obcy przyjeżdża to podejdzie blisko i powącha, czasem szczeka ale to raczej tak dla zasady bo się nauczyła (Holly nie szczeka w ogóle).
Problem pozostał bezpośredniej konfrontacji osoba obca i ona, podejdzie do obcego ale gdy ten się do niej bezpośrednio zwróci, zawoła, wyciągnie rękę od razu odchodzi

nie daje się pogłaskać chyba że ja jestem z nią a ona jest na smyczy, ale stoi wtedy za mną.

Bardzo rzadko weźmie jedzenie od obcego, prawie się to nie zdarza więc smaczki to tylko od nas lub od stałych bywalców - do których też nie chciała kiedyś przychodzić więc jest nadzieja
Pracujemy bo widzimy rezultaty,

ale żałujemy że wyszło to dopiero gdy miała prawie rok, bo wcześniejsza praca dałaby myślę lepsze efekty. Wy macie młodszego psa.
Za to że jest taka winię tylko siebie

uważam, że za mało wychodziła do miasta, do ludzi, miała spokój i ciszę jak była szczeniakiem, czasem ktoś przyjechał i nie zwróciłam uwagi na to, że ona prawie nigdy nie podeszła do obcego. Skupiona byłam na Holly, która prawie zawsze wręcz wchodziła na przyjeżdżających i wymuszała głaskanie.
Pracujcie, wyjeżdżajcie nadal do centrum miasta, ja ze smaczkami chodziłam po dzieci pod szkołę. Kiedy ktoś kogo nie zna ma przyjechać, niech wejdzie ze smaczkami do domu nie reagując na psa, jak tylko pies podejdzie niech spróbuje dać smaczek ale nic na siłę jak nie weźmie to nie. Niech nie zwraca na niego uwagi, nie woła, nie wyciąga rąk. Pies sam powinien podejść i wtedy ze słowem dobry pies dać smaczek. To żmudna i ciężka praca ale nie można tak szybko psa przekreślać, trzeba popracować nad nim.
Ja nie tracę nadziei, że kiedyś Arwena przyjdzie sama do obcego na zawołanie.
Z wystaw nie rezygnujemy, jeździmy cały czas bo to też pewnego rodzaju praca nad nią. Uważam że na wystawy powinno się jeździć od klasy baby.
Pracujecie dalej nad psem

ale musicie wiedzieć że po tygodniu czy po kilku razach efektu nie ma.
O matko ale się rozpisałam nie będzie się chciało tego czytać
