Pies mi się jeży

Owczarków nie lubimy. Tego się już nauczyłem. Nie robimy im krzywdy ale nie przepadamy za nimi bo są nieprzewidywalne. Małych też generalnie nie kochamy. Zwłaszcza obcych i szczekających. Ale wszystkie czterołape i ogoniaste stworzenia generalnie są cacy, ze wszystkimi trzeba się koniecznie przywitać i zaprosić do zabawy. I zawsze tak było. Z resztą pisałem już kiedyś o tym w wątku o ciągnięciu do innych psów. Jednakże niektóre zachowania Tesli mnie zaskakują/niepokoją.
Generalnie jak jakiś pies na niego naszczeka to chowa ogon i obchodzi go szerokim łukiem. Próbuje podejść i się pobawić ale bardzo ostrożnie. Po kilku oszczekaniach odpuszcza i już nie ma ochoty podchodzić. Jak go wołam a tamten pies stoi obok mnie to w ogóle się boi podejść do mnie. OK. Strachajło jest i tyle ale:
Wchodzimy na ulicę domków jednorodzinnych i nagle Tesla robi STOP. Zapiera się, piszczy, nie pójdzie. Już się nauczyłem, że to znaczy, że gdzieś za ogrodzeniem jest pies. Po namowach ruszamy dalej i nagle pojawia się ów pies za ogrodzeniem. I znowu STOP. Stoimy 5m od tamtego i nic. Po namowach (jak Tesla już widzi, że jestem uparty i musimy koło niego przejść) rusza jak rakieta merdając ogonem, cały zjeżony i zaczyna się witać. Przyjaźnie, bez agresji, wszystko super. Wiem, że to nie agresja, bo jak spotkamy małe szczekające i bez ogrodzenia to momentalnie się jeży, ogon na dół ale sam z siebie podbiega i taki zjeżony wita się, tym ogonem merda, łapą zaczepia do zabawy, odchodzi i jeszcze raz. Czasem ciężko go odciągnąć. Po kilku metrach, jak już odejdziemy, to przestaje się jeżyć. Do starych znajomych czy małych czy dużych zawsze ok, bez jeżenia, zabawa na 102. I nie wiem czy to jakieś zaprzeczenie, czy ja czegoś nie rozumiem, źle odczytuję? Czy to strach, agresja, niepewność, emocje? Jak o to zadbać, żeby nie przerodziło się w coś złego/niebezpiecznego?
Generalnie jak jakiś pies na niego naszczeka to chowa ogon i obchodzi go szerokim łukiem. Próbuje podejść i się pobawić ale bardzo ostrożnie. Po kilku oszczekaniach odpuszcza i już nie ma ochoty podchodzić. Jak go wołam a tamten pies stoi obok mnie to w ogóle się boi podejść do mnie. OK. Strachajło jest i tyle ale:
Wchodzimy na ulicę domków jednorodzinnych i nagle Tesla robi STOP. Zapiera się, piszczy, nie pójdzie. Już się nauczyłem, że to znaczy, że gdzieś za ogrodzeniem jest pies. Po namowach ruszamy dalej i nagle pojawia się ów pies za ogrodzeniem. I znowu STOP. Stoimy 5m od tamtego i nic. Po namowach (jak Tesla już widzi, że jestem uparty i musimy koło niego przejść) rusza jak rakieta merdając ogonem, cały zjeżony i zaczyna się witać. Przyjaźnie, bez agresji, wszystko super. Wiem, że to nie agresja, bo jak spotkamy małe szczekające i bez ogrodzenia to momentalnie się jeży, ogon na dół ale sam z siebie podbiega i taki zjeżony wita się, tym ogonem merda, łapą zaczepia do zabawy, odchodzi i jeszcze raz. Czasem ciężko go odciągnąć. Po kilku metrach, jak już odejdziemy, to przestaje się jeżyć. Do starych znajomych czy małych czy dużych zawsze ok, bez jeżenia, zabawa na 102. I nie wiem czy to jakieś zaprzeczenie, czy ja czegoś nie rozumiem, źle odczytuję? Czy to strach, agresja, niepewność, emocje? Jak o to zadbać, żeby nie przerodziło się w coś złego/niebezpiecznego?