Agresja wobec samców

Jeśli masz problem ze swoim podopiecznym spróbuj poradzić się bardziej doświadczonych forumowiczów:)

Moderator: MartaD

Agresja wobec samców

Postprzez Dag » 2006-12-19, 12:55

Mam problem z jednym zachowaniem mojego psa i bardzo proszę właścicieli samców o opinię i rady z własnego doświadczenia.
Ogólnie mój pies jest bardzo przyjacielski do ludzi (naprawdę jest to wielka pluszanka ciągle złakniona pieszczot), do suczek jest bardzo przyjazny wręcz szarmancki (sunia może przepędzić go od michy i nawet nie spojrzy na nią krzywo, grzecznie poczeka na swoją kolej) natomiast jego zachowanie do samców pozostawia (oględnie mówiąc) w i e l e do życzenia (z akcentem na wiele).
W sytuacji gdy spotykamy drugiego samca (bez względu na rasę czy wielkość, no może poza yorkami) i napotkany od razu przejawia chęć zabawy zaczyna się świetna zabawa.
Natomiast:
- w sytuacji gdy mój pies jest na smyczy i napotkany samiec warczy z daleka lub nie okazuje uległości (np. odwracając łeb) Axel natychmiast (bez żadnego ostrzeżenia, warknięcia czy zjeżenia się) skacze do ataku. Próbuję w takiej sytuacji już zapobiegawczo
odwracać jego uwagę od obiektu do zaatakowania i z reguły udaje się to (lub też zmieniamy kierunek marszu), gorzej jeżeli on zauważy psa pierwszy i nie zdążę odwrócić jego uwagi (awantura - chociaż na odległość - gotowa).
- niestety najgorzej jest w otwartym terenie. Jeździmy w odludne miejsca, aby pies się wybiegał, ale niestety, rzadko ale jednak, można spotkać tam kogoś spacerującego z psem. Zawsze staram się mieć "oczy naokoło głowy" i natychmiast przywołuję go do siebie i zapinam w smycz.
Jeżeli jednak on pierwszy zauważy "intruza" to natychmiast pędem puszcza się w jego kierunku (absolutnie głuchy na moje wołanie), podbiega i staje wyprostowany patrząc drugiemu prosto w oczy (wyzwanie czy próba sił - nie wiem). Z reguły drugi pies w tej sytuacji warknie więc dalej wydarzenia toczą się w zawrotnym tępie (i wiecie co się dzieje). Ja w tym czasie pędzę do psa i odciągam go za nasadę ogona od "przeciwnika".

R a t u n k u! Być może robię jakiś błąd, pomóżcie. Może macie podobne doświadczenia. Od czego zacząć?
W mojej psiej biblii pt. "Mój pies świadczy o mnie" doczytałam się, że jest to typ "psa bandyty" ( :oops: tak, tak to się nazywa).
Avatar użytkownika
Dag
 
Posty: 193
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 15:56
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez Roxanka » 2006-12-19, 13:14

Ja miałam taki problem ze swoją pierwszą sunia ONką. Była po kursach, bardzo karna, przyjazna dla ludzi - bandytka dla większości suk. Kiedy ja pierwsza zauważyłam "intruzkę" i krzyknęłam natychmiast była przy nodze i mogła przejść koło "wroga" bez smyczy, choć cała zjeżona i spięta. Jeśli jednak ona pierwsza dojrzała "wroga" i zdążyła ruszyć zanim krzyknęłam - całkowicie traciła słuch. Zawsze chodziła w kagańcu i nie raz zdarzyło się jej wdać w awanturę. Nic na nią nie działało.
Nie udało mi się tego zwalczyć, starałam się tylko być bardziej spostrzegawcza od niej i reagować pierwsza, co niestety nie zawsze się udawało. :oops:
Avatar użytkownika
Roxanka
 
Posty: 2938
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-10-01, 23:25
Lokalizacja: Warszawa
psy: TUNDRA Maltabar [']

Postprzez Poker » 2006-12-19, 13:15

witam w klubie :mrgreen:
było identycznie gdy Poker miał rok
teraz ma prawie trzy lata i wypracowałam: gdy natkniemy się niespodziewanie na jekiegoś psa - zatrzymanie i stanie - dopóki nie podejdę ( sam niestety nie wraca do mnie bo jest zajęty obserwacją obiektu :-P ale czeka na mnie :mrgreen: ), bedąc na smyczy nawet agresywnie zachowujące się psy mija obojętnie, gdy potencjalny "wróg" biega daleko wraca na wołanie bez problemu, no i najważniejsze, spacerujemy luzem w towarzystwie spokojnych i uległych albo młodszych psów , bez awantur! , oczywiście dopóki nie pojawi sie jakaś koleżanka, wtedy muszę brać psiura na smycz, mój pies nie znosi "trójkątów" zreszta nie tylko on :mrgreen:

nie ruszałam/am się na spacer bez "smaczka", zawsze karciłam przejawy wrogości i agresji u mojego psa, słownie!, i ćwiczyłam/ćwiczę nadal na spacerach elementy posłuszeństwa, dużo pozostawania na rozkaz we wszystkich pozycjach, i nagradzałam spokojne zachowanie, odwracałam uwagę smaczkiem lub zabawką.
No i uważałam, uważałam, uważałam na to co sie dzieje dookoła, schodziłam z drogi równie zawziętym jak mój pies zawodnikom, pies też w tym czasie dojrzał, spoważniał. Obecnie nie jest żle, ale w tym temacie - chyba już zawsze będę żyła jak na beczce z prochem.
Chyba, że Jola Chivaskowa bedzie miała jakiś pomysł :mrgreen: dla Was to i my skorzystamy :mrgreen:
Poker
 
Posty: 2223
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 14:22
Lokalizacja: nad Świdrem
psy: Poker (*)Hugo(*)O MójTySmutku, Porto CzarująceOczy

Postprzez Tess » 2006-12-19, 14:57

Mamy to samo! Czoper z reguły nie akceptuje samców. Najbardziej nie lubi wilczurów - awantura murowana jak nic. Pozostałe psy ma ochote atakować, kiedy jest na smyczy i na terenie, który uważa za swój. Trochę lepiej jest na spacerach - warczy, ale stara sie panować nad sobą. Dzięki cierpliwości i nagradzaniu za "odstąpienie od odgryzienia przeciwnikowi czegokolwiek" zaczął już reagować na komendy - nie wolno, fe! Wtedy odstepuje i wraca do mnie. Są samce, które akceptuje bez gadania. Galwinka polubił, na Cedra ciut warczał - ale tylko, żeby pokazać, że może i jest mniejszy, ale na pewno nie da sobie w kaszę dmuchać. Dziewczynki akceptuje bez zastrzeżeń. A - jeszcze jedno - małe psy go nie interesują. W ogóle ich nie zauważa. Generalnie u nas pomaga ćwiczenie posłuszeństwa. Jeśli na smyczy - komenda "Równaj" i ewentualnie "Nie wolno! Fe", a jak zareaguje od razu po wyminięciu przeciwnika pochwała i smakołyk. Jest coraz lepiej - w końcu na Cedra się nie rzucił, a jeszcze miesiąc - dwa temu nie byłoby mowy o wspólnym spacerze. Pozdrawiamy i trzymamy kciuki za powodzenie w szkoleniu"łagodnej owieczki" :lol:
Tess
 
Posty: 3112
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-10-09, 12:15
Lokalizacja: Dłużyna/Elblag
psy: Niuniuś i Mila ( Maisa Szumiaca Knieja )

Postprzez Cefreud » 2006-12-19, 15:00

Moje psy były zawsze przyjaźnie nastawione do innych.W sytuacji gdy były atakowane jedyne co mogłam robic to ignorowac sprzeczkę i nawoływac o to samo do właściciela drugiego psa.Łapanie z obrożę(ogon u rotków odpadał), tylko potęgowało agresję.najlepiej jest zignorowac bojkę-wtedy psy same ustalają hierarchię.
Jak zapobiec-niestety nie mam pojęcia :-(
Avatar użytkownika
Cefreud
 
Posty: 10797
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-24, 21:36
psy: CeFreud (*),Wall-e i Kubuś-sz koty,Pimki(*)

Postprzez Dag » 2006-12-19, 15:48

Cefreud napisał(a):najlepiej jest zignorowac bojkę-wtedy psy same ustalają hierarchię.


Też tak sądzę, ale to nierealne. W momencie gdy mój pies wpija się w kark "przeciwnika" lub wczepia w ucho (jak do tej pory nigdy on sam nie oberwał), a właściciel biedaka panikuje (czemu wcale się nie dziwię, bo wygląda to jak walka o życie), to jedyne co można zrobić to jak najszybciej zakończyć awanturę, czyli "za ogon i jedziemy do tyłu".
Avatar użytkownika
Dag
 
Posty: 193
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 15:56
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez saganka » 2006-12-19, 17:52

Mamy tak samo. Bruno ma 11 miesiecy i okazalo sie, ze bardzo nie lubi jak inny pies - samiec, duzy, bo male traktuje jak szczeniaki, warknie na niego, nie odwroci wzroku, lub sprobuje na niego wlazic. Awantura murowana. Generalnie bardzo chetnie sie pobawi, ale tylko jesli porzeciwnik bedzie czul przed nim respekt i szacunek.... Ja bardzo chetnie dalabym sie psom wygadac po psiemu i ustawic po ichniemu, ale zwykle na przeszkodzie stoi wlasciciel drugiego psa, ktory koniecznie musi zareagowac... Tak sie stalo na szkoleniu z wilczakiem, od tamtej bojki schodza sobie z drogi oba.
saganka
 
Ostrzeżeń: 0

Postprzez Kasia » 2006-12-20, 09:05

Witamy w klubie...nie daj Boże jeśli jakies samiec spojrzy Bosiowi w oczy :-? , przejdzie koło niego obojętnie albo jest alaskanem z zawiniętym, wysoko noszonym ogonem.
U nas prawie nie ma latarni wiec wieczorami jest bardzo ciemno.Mimo to i tak wiem, kiedy zbliza sie znajomy alaskan - Bosiek robi postawe "przyczajony tygrys"...a kiedy alaskan nas mija ( i Bośka ma w nosie lub i nie - róznie bywa) mój łagodny cielaczek przypomina pit bula...

i nie działa na Bosia kompletnie NIC
Kasia
 
Ostrzeżeń: 0

Postprzez Beata i Falco » 2006-12-20, 11:47

"Faceci" już chyba tacy są, a do tego jak czytam wasze posty, to dochodzę do wniosku, że każdy ma jakiegoś swojego "ulubieńca". My (znaczy ja i mói pies :-P ) spotykamy czasem na spacerze gościa, który jest jak na moje oko jakimś lekko skundlonym dużym sznaucerem - jest wielgachny, totalnie nie ułożony. Falco jak go widzi piany na pysku dostaje, niby słucha, jak mu zwróce uwagę, że tak nie wypada, ale jakbym tylko puściła smycz (generalnie muszę go jeszcze przytrzymywać za obrożę przy tych spotkaniach) to rzuciłby się do bójki na pewno. Tamten jeszcze przyjemniejszy - totalnego szaleju dostaje na widok Falca! Ale to jeszcze nic! Z tym psem chodzi na spacery pan w wieku, hym ... mocno dojrzałym. Pan robi za pieskiem małe kroczki, kołysze się przy tym z kończyny na kończynę jak konik na biegunach... Mówię wam - szok! Jak go widzę - zawał normalnie! Ja swojego psa utrzymam (zresztą lekka perswazja go stopuje), ale jak widzę dziadka z tym olbrzymem to tylko czekam kiedy się przewróci, albo psinki nie utrzyma zwyczajnie!
Przy okazji - ustaliłam, że pies jest podrzutkiem od wnusia, który nie ma czasu się nim zajmować, a dziadzio musi..., albo ma serduszko dobre po prostu..., tyle, że sił mu brak... :-(
Avatar użytkownika
Beata i Falco
 
Posty: 21
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 11:25
Lokalizacja: Rzeszów

Postprzez Kasia » 2006-12-20, 11:54

o to a'propos takich "prezentów" - w tychach naprzeciwko mojej mamy mieszka pan który wyprowadza synowi pita bula.pitek słucha swojego pana ale dziadka juz niekoniecznie.dziadek na spacery wychodzi z psem i kijem bo sam sie psa boi.jesli pies (a jest złosliwy na maxa) sie połozy na srodku chodnika to pan nie ma szans zeby go ruszyc.czasem przez godzine pan stoinad psem i próbuje go ruszyc.
york mojej mamy jest wersja - nie lubie wszystkiego co sie rusza - mozecie sobie wyobrazic jak moja mama sie cieszy jak spotka dziadka z pitem na spacerku (zeby to jeszcze Brat Pit to hej ale pit z kijem nad głowa to juz nei tak fajnie)
Kasia
 
Ostrzeżeń: 0

Postprzez Olga » 2006-12-20, 12:05

Psy tak maja. Co prawda Twoj przypadek brzmi troszke bardziej ekstremalnie niz taki przecietny samczy schemat, ale cos na pewno da sie zrobic. Przede wszystkim staraj sie psa uspokajac, gdy jest na smyczy i chwal za kazde spokojniejsze przejscie kolo innego samca :-) Najwazniejsze, zebys sama nie spanikowala, nie przestraszyla sie czy nawet zdenerwowala - nasze emocje maja ogromny wplyw na zahcowanie naszych psow i tak: przestraszony wlasciciel tylko sklania psa do bycia agresywnym wobec otoczenia. Czyli po pierwsze spokoj, po drugie nagrody.
Dobrze by bylo abys miala okazje pochodzic na wspolne spacery z innymi samcami. To moze przyzwyczailoby Axela (Axla? Jak to odmieniasz? Czy to na czesc Axla rose z Guns 'n' Roses?) do obecnosci innych samcow ;-) Unikanie kontaktow na pewno nie pomoze, bo tylko utwierdzi psa w przekonaniu, ze inne psy sa zagrozeniem dla jego pozycji w psim swiecie. Najlepiej przyzwyczajac psa do samcow powoli i etapami. Tylko tak bedzie sie dalo jakos pomoc. No i oczywiscie chwalic gdy tylko sie da, za spokojne zachowanie :-D

A swoja droga, rzeczywiscie, kazdy pies ma jakiegos swojego wroga "nr.1". Jarvis byl wyjatkowo zrownowazony i spokojny, na male psy nie reagowal wcale, na duze rowniez, jesli one go nie zaczepialy (gdy zaczepialy, to nie dawal sobie w kasze dmuchac zaraz warczal i klapal zebami). Byl jednak taki pies, na ktorego z daleka reagowal agresywnie. Kiedy jezdzilismy do nas na wies, to sasiedzi mieszkajacy jakies 700 m od nas mieli taki mix-ONa. Jarvis widzac go z dlaeka lecial i warczal. Ten biedny maly Kuba (bo tak mu dali na imie) jak go tylko zauwazal to uciekal gdzie pieprz rosnie. Nie mam pojecia skad sie to wzielo.

A slyszeliscie kiedys o psie rasiscie? Moj wujek mial kiedys sznaucera sredniego (pieprz z sola) i on tolerowal wszystkie psy tylko nie... czarne. Na widok czarnego psa, bez wzgledu na rozmiar) dostawal szalu :roll:
Avatar użytkownika
Olga
 
Posty: 431
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 15:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Ania od Corteza » 2006-12-20, 16:26

No, nie moze i nas zabraknac w tym temacie. Moj terminator to chyba na wystawach juz slynie z niewyparzonej mordy.
Na spacerkach bawi sie z goldenkiem, ale wszelkie inne samce z osiedla to straszna konkurencja. Prowadzony na smyczy potrafi obwarczec nawet jamnika czy yorka, z ktorymi sie przyjaznie obwachiwal dzien wczesniej! Ogolnie rzecz biorac dla mnie to masakra, bo psy-samce z ktorymi mial konflikt na osiedlu -no teraz juz zostal tylko jeden - to wlasnie one go atakowaly w mlodosci i nie umial sie bronic, a potem to juz przy kazdej nadarzajacej sie okazji chcial brac odwet.
Obwarkuje sie tez z samcami Collie, z ktorymi mijamy sie na odleglosc, ale ostatnio zdarzyla sie dziwna sytuacja: szlam z Cortezem i mama po ciemku na wieczorny sik spacer, zobaczylam ze sa Collie w poblizu, a Cortez latal luzem. Wolam go, patrze, on wychodzi zza jakiegos samochodu, przechodzi 3m od Collie totalnie niezwruszony i idzie sobie dalej, jak gdyby obok psa nie bylo. Chwile rozmawialam (na odleglosc) z sasiadka od Collie, Cortez podbiegl do mamy, mama go wziela za obroze, Cortez: WRRRRRRRRRRRRRRRR
Avatar użytkownika
Ania od Corteza
 
Posty: 450
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 11:06
Lokalizacja: okolice Poznania

Postprzez Cefreud » 2006-12-20, 21:11

ania-to jest standard.Pies z włascicelem czuje sie pewniej-dlatego pisałam zeby nie interweniowac.Co do psich antypatii to przypomnialo mi sie, ze Platon miał jednego wroga-malego spasionego kundla w stylu corgii.Tłusty zupełnie bezkarny z rownie tłusta włascicielka przetaczali sie przez osiedle siejac postrach.Oczywiscie spaslak był bez smyczy i atakował wszystkie wieksze psy.Kazde zwrócenie uwagi włascicielce konczyło sie wezwaniem przez nia strazy miejskiej lub policji.Pewnego dnia Platon zakonczył horror osiedla.Kundel jak zwykle przybiegł i wczepił się Platonowi w szyje.Ten złapał go za kark i prasnął o ziemię.Kundel pękł na pół.Na szczęście dla mnie było dużo świadków,że działal w obronie własnej.
Historia smutna ,ale nauczyła babsztyla,trzymania następnego psa na smyczy
Avatar użytkownika
Cefreud
 
Posty: 10797
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-24, 21:36
psy: CeFreud (*),Wall-e i Kubuś-sz koty,Pimki(*)

Postprzez Halina » 2006-12-21, 10:29

Ania dobre - Cortez z niewyparzoną mordą :-P . No ale fakt, Cortez chodzi i mruczy pod nosem za cco jak pamiętam oberwało mu się i od Berniego :oops: - tej siły spokoju :oops: . No muszę przyznać, że Berni jakkolwiek przyjazny dla wszystkich na pomruki Corteza zareagował błyskawicznie. (dobrze, że nic się nie stało Cortezowi wtedy :-? ). Wogóle jego cierpliwość i spokój zostały mocno nadwerężone przez buca Karo. który odczuł to na swojej skórze bardzo dotkliwie. Nie nauczyło go to jednak za wiele bo gdy rany mu się pogoiły to znowu zaczął zaczepiać Berniego.
Cóż akurat pojawił się cieczka u Kory wobec czego cały czas słychać ciągłe i monotonne warczenie z obu stron. Czekają nas trudne 3 tygodnie. Wystarcza tera byle co żeby obydwa samce zaczęły skakać sobie do oczu :evil: , chociaż poza okresami cieczkowymi Karo przyjął fakt , że Berni rządzi w psim stadzie. No ale cieczka to cieczka natura karze walczyć :-x
Avatar użytkownika
Halina
Moderator
 
Posty: 6570
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 07:48
Lokalizacja: Dargiń
psy: Karo, Sotella,Ofra, Kora[*], Bora[*], Berni[*]
Hodowla: Szumiąca Knieja

Postprzez Tess » 2006-12-21, 10:35

Jakoś nie mogę do postu pani Platona podejść bez emocji. Mnie jest szkoda każdego psa - tego "corgi"też. Ja żebu uniknąć tego typu sytuacji, jak tylko zauważyłam objawy agresji u Czopera główny nacisk w szkoleniu położyłam na posłuszeństwo i reagowanie na komendę "Nie wolno". Teraz już wiem, że nawet w sytuacji, gdy jego zaatakuje pies, a ja powiem nie wolno - Czoper nie zrobi mu krzywdy. Tak było tez z moim poprzednim psem - Dobermanem. Doszło do tego, że gdy na spacerze zaatakował go kundel - Maks, przywalił go swoim ciężarem i czekał na nas. Żadnemu z psów nie stała się krzywda. A "babsztyl", którego opisujesz na pewno bardzo przeżył śmierć swojego psa. Przykro mi po prostu, że na forum - jakby nie było miłośników psów i nie tylko z lekka nuta satysfakcji opisuje sie śmierć zwierzaka. To my odpowiadamy za nasze psy i tylko od nas zależy, czy inni - i zwierzęta i ludzie będą przy nich bezpieczne. Tess
Tess
 
Posty: 3112
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-10-09, 12:15
Lokalizacja: Dłużyna/Elblag
psy: Niuniuś i Mila ( Maisa Szumiaca Knieja )

Postprzez Dag » 2006-12-21, 13:28

Tess napisał(a):Maks, przywalił go swoim ciężarem i czekał na nas. Żadnemu z psów nie stała się krzywda.


Tess, napisz proszę, jakie metody w szkoleniu Maxa były najskuteczniejsze, jak go szkoliłaś, że uzyskałaś takie wyniki?
Czy przed szkoleniem Max przejawiał agresję wobec innych samców?
Avatar użytkownika
Dag
 
Posty: 193
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 15:56
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez Barbapapa » 2006-12-21, 13:52

Avatar użytkownika
Barbapapa
 
Posty: 3786
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 11:32
Lokalizacja: Warszawa
psy: Wobler(DSPP,Dublin(7/11/14);Znak Zodiaku(*14/8/10)
Hodowla: Barbapapa-psy

Postprzez Gość » 2006-12-21, 14:00

Przed szkoleniem Max był klasycznym dominantem. Ja zaczęłam od nauki posłuszeństwa i hasła Nie wolno. Za każdym razem jak posłuchał dostawał nagrodę, jak nie - miał "gadanie - Fe, brzydki pies, nieładnie - chodzi generalnie o ton dezaprobaty ( cudnie się wstydził :lol: ). Jak już wiedziałam, że mogę mu w miarę zaufać pozwoliłam na pierwszy eksperyment - znajomy pies na neutralnym terenie. Pies był koleżanki i wczesnie spędziłam z nim trochę czasu, żeby miał trochę mojego zapachu. Na poczatku była próba agresji, ale po kilku próbach Max załapał. Z tym, że nie mozna spodziewać się cudów od razu. Nasze szkolenie podstawowe na nieagresję trwało prawie rok. Do perfekcji doszliśmy po trzech latach - wtedy pies nam po raz pierwszy zaimponował kładąc przeciwnika na łopatki. Dodam tylko, że działało to na wszystkie zwierzaki. Maks nauczył się też tolerować koty! Obce też.Chociaż korciły - na widok kota odwracał głowę na drugą stronę - jak nie widział to i pokusa była mniejsza.Z Czoperem postępuję podobnie i już nie muszę się bać z nim wychodzić. Wiem, że nawet w trakcie walki - został zaatakowany na klatce schodowej - swojej - na komendę pies odstąpił i podszedł do mnie. Oczywiście od razu dostał nagrodę! Powodzenia życzę :lol:
Gość
 
Ostrzeżeń: 0

Postprzez Barbapapa » 2006-12-21, 14:01

Tess napisał(a): Doszło do tego, że gdy na spacerze zaatakował go kundel - Maks, przywalił go swoim ciężarem i czekał na nas. Tess

To raczej jest co innego. Psy duzo ze sobą rozmawiają. I tu prawdopodobnie miała miejsce sytuacja, gdzie Maks na wygrażanie mu przez kundla przytrzymał go dla uspokojenia. Psy z natury nie lubią się poważnie gryść, z reguły puszczone same sobie, same rozwiązują problemy. Co prawda ludzie też uczą swoich pupili, żeby np. nie warczały, żeby na spacarech psy szły na wprost siebie, itd., czyli zabraniają psom rozmawiać i utwierdzaja psy w przekonaniu że ich postępowanie jest złe. Pies może wtedy od razu startować z zębami, bo wszelkie inne zachowania zostały mu "zabrane".
Avatar użytkownika
Barbapapa
 
Posty: 3786
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 11:32
Lokalizacja: Warszawa
psy: Wobler(DSPP,Dublin(7/11/14);Znak Zodiaku(*14/8/10)
Hodowla: Barbapapa-psy

Postprzez Gość » 2006-12-21, 14:04

Ten gość to ja Tess - wywala mnie
Gość
 
Ostrzeżeń: 0

Następna strona

Powrót do Problemy wychowawcze

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 14 gości