Strona 1 z 2

biorę szczeniaka

PostNapisane: 2007-03-03, 21:15
przez predygier
Zakochalismy sie w berneńczykach 2 lata temu; w tym roku nie wytrzymałam - "zaklepalam" malucha u znajomych hodowców! Małego Jamala odbieramy w pierwszych dniach kwietnia... :lol:
Za rok przeprowadzamy się do domku, mam więc nadzieję, że (jesli) młody cos zdemoluje - to w starym mieszkaniu... No i to są największe obawy męża... Uspokajam, że będziemy poświęcać mu dużo czasu, w domu jest jeszcze jeden, spokojny pies - więc nie będzie się czuł samotnie. Ja nie mam wątpliwości- na Jamala czekalam, jak jeszcze był "w brzuszku, u mamusi". W nocy zdzwanialiśmy się ze znajomymi hodowcami, jak przychodził na świat - no i byliśmy już z pierwszą wizytą (450 km, a co!)
Proszę o rady, sugestie - będę wdzięczna za każdą podpowiedź - od czego zacząć, jak postępować z młodym berneńczykiem.
Pozdrawiam
Monika

PostNapisane: 2007-03-03, 21:17
przez Szam
Hej, z jakiej hodowli i po jakich rodzicach jest Jamal??

PostNapisane: 2007-03-03, 21:24
przez predygier
Dziękuję za kontakt! Miło mi bardzo, że tak szybko reagujecie! mam jeszcze małe problemy techniczne - ale poprawię się ... a, Matka Jamala - Brahma, ze Szczyrku (zapomniałam imienia ojca!!! :oops: )

PostNapisane: 2007-03-04, 09:45
przez Szam
Jamal ma rodowod?

PostNapisane: 2007-03-04, 17:29
przez predygier
Matka Jamala - Brahma, pochodzi z hodowli podbeskidzkiej niedaleko Kęt - "To moje" - p. Danuty Plewniak Różańskiej. Z łaścicielami Brahmy przyjaźnimy się od kilku lat. Ojciec jest z Bielska - Białej - i myślę, że Jamal będzie mial rodowód - ale szczerze mówiąc, nie zależy nam na tym - nie przewiduję uczestnictwa w wystawach ... Chcemy być z nim, razem i tyle...

PostNapisane: 2007-03-04, 21:50
przez Ben
Oj przydałby się ten ojciec tak z ciekawości dla wiedzy ogółu

PostNapisane: 2007-03-04, 21:52
przez Natalia i Galwin
Gratuluje :-) Cieszcie się nim póki jest malutki :-)

PostNapisane: 2007-03-20, 10:25
przez Ula
Gratulacje! Od razu możecie być pewni, że Wasze życie nie będzie już nigdy takie samo - w pozytywnym znaczeniu! :mrgreen:
Zyczymy wszystkiego najlepszego, przede wszystkim zdrowia dla maluszka!

PostNapisane: 2007-03-26, 16:21
przez predygier
Ula, dzięki za miłe słowa!!!! :-) Za 12 dni Jamal będzie z nami :lol: Rodzinka szaleje z radości! Mamy wiekowego już psa - zapoznał się z "bratem" - spotkanie przebiegło w radosnej atmosferze - obydwa psiaki po zapoznaniu - przeszły do zabawy.
Szczegółowa relacja - po Świętach.
Trzymajcie kciuki!
P.S.
Czy powinniśmy jakoś przygotować się do podróży powrotnej - mamy 6 godz. jazdy z Jamalem...
Buziaki
monika

PostNapisane: 2007-03-26, 16:42
przez Ula
Psinka nie powinna być zbyt mocno nakarmiona przed podróżą. Koniecznie weźcie ze sobą wodę i miseczkę, trzeba także przygotowac się na postoje co ok. 2 godziny. Maluszek może pić do woli, ale raczej nie powinien nic jeść w czasie jazdy.
My wieźliśmy Megi prawie 9 h (z Bygoszczy pod Kraków), z Abrą jechałam pociągiem, podróż z Wawy trwała 5 h (przesiadka). Obydwie sunie przespały całą podróż na moich kolanach, z tą różnicą, że Megi miała regularne postoje na siku, a Abra mogła stanąć na własnych łapkach dopiero pod dworcem pkp w Krakowie (mimo kwarantanny, chciałam by się załatwiła, ale niestety nie było w zasięgu żadnego trawniczka - 7 lat temu okolica dworca wyglądała zupełnie inaczej :roll: ).
Lepiej nie zabierać żadnego kocyka ani pluszaka z "gniazda", maluch ma się jak najszybciej przyzwyczaić do nowej rodziny, a nie wspominać matkę i rodzeństwo (to z naszego ludzkiego punktu widzenia może być dość dziwne, ale dla psów jest zupełnie naturalne - to po prostu zmiana stada ;-) )
Nie zapomnij wkleić fotki małego Jamalka!
PS. Po jakich jest rodzicach?

PostNapisane: 2007-03-27, 00:20
przez Natka i Szisza
A moim zdaniem kocyk z zapachem domu jest jak najbardziej wskazany- to opinia takze pani Wandzi, od ktorj zabieralismy Sheeshę.
Podroż samochodem/ pociagiem/ jakimkolwiek innym środkiem lokomocji jest dla takiego malenstwa niezwykle stresujaca- a zapach domu je uspokoi. Pierwsze noce tez sa trudne, a dzieki niemu spi spokojniej.
Z czasem (tzn po kilku dniach), przestanie zwracac uwagi na kocyk. Mysle, że niewzięcie kocyka jest zbyt brutalnym oddzieleniem od wszystkiego co piesio kochal i lepiej robic to powolutku.

Czekamy na zdjecia :)

PostNapisane: 2007-03-27, 08:33
przez Ania od Berena
Natka i Szisza napisał(a):Podroż samochodem/ pociagiem/ jakimkolwiek innym środkiem lokomocji jest dla takiego malenstwa niezwykle stresujaca


Stresująca? Można tyle rzeczy w samochodzie zbadać, próbować coś pogryźć, urwać :lol: próbować przesiadek, wyłazić z kartonu---3 godziny jak nic zleci :mrgreen:
Przepraszam za takie wtrącenie- przypomniała mi się nasza podróż :-D

PostNapisane: 2007-03-27, 08:49
przez Zuzanda
Ja z Laponia wracałam do domu przez 2 doby i świetnie sie czula większość podróży przespala w swoim koszyku i tylko na postojach robila siusiu i kupke .Zero placzu czy lamentu a do domu weszla jak do siebie.
Także prosze sie nie martwić wszystko bedzie dobrze ,te wszystkie stresy, nerwy ,i traumatyczne przeżycia to raczej wytwór wyobraźni :-D :-D :-D
Zycze samych radosnych dni z maluszkiem :mrgreen: :mrgreen:

PostNapisane: 2007-03-27, 10:15
przez Kasia
a nasz bosiek całą drogę do domu przepłakał - 5 godzin jazdy wczepił sie w moje włosy i tak przejechalismy całą droge - z kluchą na ramieniu....

PostNapisane: 2007-03-27, 11:03
przez Ula
Natka i Szisza napisał(a):A moim zdaniem kocyk z zapachem domu jest jak najbardziej wskazany- to opinia takze pani Wandzi, od ktorj zabieralismy Sheeshę.
Podroż samochodem/ pociagiem/ jakimkolwiek innym środkiem lokomocji jest dla takiego malenstwa niezwykle stresujaca- a zapach domu je uspokoi. Pierwsze noce tez sa trudne, a dzieki niemu spi spokojniej.
Z czasem (tzn po kilku dniach), przestanie zwracac uwagi na kocyk. Mysle, że niewzięcie kocyka jest zbyt brutalnym oddzieleniem od wszystkiego co piesio kochal i lepiej robic to powolutku.

Czekamy na zdjecia :)


Niekoniecznie. Jest ryzyko (co prawda niewielkie ale jednak), że szczeniak zakoduje sobie by w szukać poczucia bezpieczeństwa w przedmiotach - np w szmatce, zamiast w człowieku (poprzez inprinting). Brzmi to może absurdalnie, ale jest poparte w praktyce: niektóre psy potrzebują określonego kocyka, zabawki by minimalizować przeżywany stres.
Pies nie myśli tak jak człowiek. On nie rozpamiętuje i nie wspomina w sposób logiczny ("ale fajnie było u mamy, a teraz jest beznadziejnie"), dając mu jakieś przypominajki potęgujemy chaos w małej główce: maluch może zacząć szukać matki - po co?
W dodatku podświadomie spychamy rolę "pocieszacza" na szmatkę: szczenię chodzi i piszczy - dajemy mu szmatkę, zamiast odwrócić jego uwagę np zabawą.
Maluch powinien jak najszybciej odczuć, że nowa rodzina jest conajmniej tak samo fajna, jak stara - nasz w tym rola, a nie żadnych szmatek :mrgreen:

PostNapisane: 2007-03-27, 11:03
przez Szam
Nasza Didi 8h jazdy spedzila na tylnym siedzeniu lub na moich kolanach. Nie chciała postojów na siku.

PostNapisane: 2007-03-27, 11:32
przez Halina
Ja się zgadzam z Ulą. W swoim życiu miałam już trochę psów , sporo obserwacji za sobą, wiele jeszcze przed sobą. Jednak uważam, że zapach "gniazda" nie jest szczenięciu potrzebny. Potrzebne jest mu poczucie bezpieczeństwa a to ma mu zapewnić nowa rodzina a nie szmatka. Ja swoim szczeniętom dawałam szmatkę jeśli ktoś chciał. Dla mnie to nie problem jednak z relacji właścicieli nie była ona potrzebna. To czy szczenię dobrze się odnajdzie w nowym domu zależy od ludzi. I tak np miałam relacje od ludzi, którzy brali kocyk i od tych , którzy nie brali. Wynik był taki, że nie było różnicy. W jednym przypadku psiak ze szmatką z zapachem mamy mocniej płakał. Natomiast zabaweczki, które dostawały maluszki na droge miały dobre strony - było się czym bawić.

PostNapisane: 2007-03-27, 13:15
przez inbloom
my w podrózy do domu nie mieliśmy nic z zapachem gniazda i chyba to sobie chwalę :-) siedziałam z małym na tylnym siedzeniu auta i było nam dobrze. bardzo szybko się przyzwyczaił, najpierw do mnie, potem do Kuby. ale to ja zostałam tą najukochańszą pańcią, to mnie teraz wita jako pierwszą po powrocie do domu. jest bardzo przywiązany. myślę, że w jakimś sensie zastąpiłam mu w tej podróży mamuśkę i tak już zostało ;-) bardzo szybko zaakceptował nowy dom, po 2 miesiącach przeprowadziliśmy się i tu zaaklimatyzował się jeszcze szybciej :-D nie płakał w nocy, spał obok łóżka z moją ręką na grzbiecie :-P Bosmek szybko stał się bardzo samodzielny i ogromnie mnie to cieszy :-)

PostNapisane: 2007-03-27, 18:48
przez Ania Gd
Ja ostatnio nie miałam żadnych problemów.
Nie braliśmy żadnych kocyków "zapachowych" z hodowli, a obie Papillonki a wcześniej Pompeja były bardzo spokojne zarówno w podróży i potem w domu.
Pompeja jechała do swojego nowego domu zaledwie 1,5 godziny.
Sunshine jechała 8 godzin (na postojach po drodze nie chciała sie załatwiać).
Ale maraton to Sunshine zrobiła w ostatnią sobotę. Ponieważ ona bardzo dobrze znosi jazdę samochodem to postanowiłam zabrać ją ze sobą jak jechałam po Tiffanie.
Przejechała 7 godzin w jedną stronę. Potem godzinka wizyty w hodowli (tam raczyła zrobić siusiu i kupkę), potem już razem z Tiffanie 4 godziny jazdy do Gorzowa, 3 godziny wizyty u znajomych, i następne 4 godziny jazdy do Gdyni.
Obie sunie przyjechały w doskonałej formie, zjadły kolację i grzecznie poszły spać.
W podróż zawsze zabieram swój ręczniczek na którym pies leży w samochodzie.
I zawsze jak gdzieś przyjeżdżamy to w nowym miejscu najpierw kładę na podłodze ten ręczniczek psa.
Każdy pies uznaje to automatycznie za swoje nowe miejsce i nie mam żadnych problemów.
Ale miałam kiedyś Sonię (ON) i pamiętam że ona bardzo mocno i długo płakała jak ją przywiozłam.
Moim zdaniem zależy to od samego szczenięcia, jego socjalizacji no i od nowego stada.

PostNapisane: 2007-03-27, 19:25
przez nugatika
oj u nas odbylo sie to bardzo spokojnie i bez nerwów.
Wpadlismy do hodowcy [wczesniej bywalismy tam praktycznie co tydzien jak maluchy skonczyly 4 tygodnie], wypilismy kawe, herbate, zabralismy Nuska rzeczy, czyli wyprawke + metryke, ja jeszcze jak mialam jakies pytania to pytalam. W kazdym badz razie Nusik został bardzo mocno przytulony przez panią hodowczynię, potem przekazany w moje ręcę, choc i tak praktycznie calą wizytę przesiedzial na kolanach, ale potem mu sie znudzilo i poszedl porozrabiac.
W drodze do domu [ niecala godzina], siedzial mi na kolanach, podgryzał moją rękę [przypuszczalam ze tak bedzie wiec wzielam ze soba gryzak] i spał. W domu reszta rodzinki wyszla nas powitac, jeszcze wczesniej wstąpilismy do babci na 15 minut, zeby głowa rodziny go zaakceptowała :-D i do domkuuuu...
Kot sie na nas obrazil... :-? :lol:
Nie bralismy zadnej szmatki, ani zadnej innej rzeczy pachnącej mamą i rodzenstwem. Nie zwrocilam uwagi zeby jakos gorzej sie mial, był bardzo wesoły, otwarty, aktywny.
na dobranoc Nugas-Gupas cos zjadł, skoczyl do ogrodu zrobic siku, i poszedl spac.
Potem od razu relacja do hodowcy o calej podrozy i powitaniu i zdjecie spiacego juz potwora.
Koniec
spał do 5... :-D