Moi sąsiedzi do dziś się śmieją, jak sobie przypominają widok mnie pędzącej z psiutem na rękach na dwór w celu wiadomym... a biegało się w różnych strojach

; 3 dni wystarczyły i młody wiedział, że sikanko na zewnątrz, ja po 7 złapałam, że jak pies chce siusiu to trzeba biec szybciutko, a nie dopijać kawę, bo zawory są jeszcze za słabe

... ze srankiem było o tyle łatwiej, że około 15 -30 minut po jedzeniu na dwór i już kuperek wypięty

Jak sobie dziś pomyślę, to roboty było dużo, ale opłacało się
