po pierwsze według mnie szkolenie ma wzmocnić więź i porozumienie pomiędzy właścicielem i psem i to już nawet nie istotne jakich metod używają na tym szkoleniu tylko pies z właścicielem w ten sposób lepiej się nie porozumie. pies co najwyżej będzie wykonywał jakieś tam komendy (albo i nie bo właściciel może wcale nie być autorytetem dla psa po takim szkoleniu - zależy od charakteru psa)
Dla psa który przywiązuje się do swoich ludzi wyjątkowo mocno (co zazwyczaj robią berny) taka rozłąka może być bardzo ciężkim przeżyciem. może się zdarzyć też, że pies zżyje się ze szkoleniowcem i wtedy powrót do domu wcale nie będzie taki cudowny dla psa.
Po takich szkoleniach zazwyczaj dostaje się psa z ,,krótką instrukcją obsługi" bez dni wspólnie spędzonych z psem, szkoleniowcem i właścicielem żeby się dobrze nauczyć w jaki sposób postępować z psem.
A jak się trafi taki pies jak mój, który na przykład nie chciał pracować z instruktorem bo tak bardzo jest przyzwyczajony do pracy ze mną to w odwrotnej sytuacji (czyli jak pies przyzwyczai sie do pracy z instruktorem) proces odwracania relacji może być dosyć długi.
No i ja bym w życiu swojego psa nie dała na takie szkolenie bo w naszym kraju zazwyczaj opiera się na metodach awersyjnych i nie chciałabym, żeby ktoś ,,złamał" mi psa i ten wykonywał polecenia tylko dlatego, że się boi. Ja lubię jak mój pies robi to o co go poproszę merdając radośnie ogonem.
mój Wujek dał swojego rotka na takie szkolenie - z psem nie dało się potem żyć
Klaudia a może poproś rodziców, żeby wysłali Cię na obóz z psem - w zeszłe wakacje dziewczyny były (co prawda nie były zbyt zadowolone z poziomu instruktorów

ale może w tym roku znajdzie się coś lepszego). Przez 2 tygodnie można spokojnie załapać podstawy pracy z psem a potem to już tylko w domu doskonalić