Hej dziewczyny - Dag, Karola - ja w klubie "Kubusia Rozpruwacza" jestem, jak wiecie , od dawna. Poker w towarzystwie suczki (nieważne czy ona go lubi, czy on jej się podoba) zeżre każdego samca z obrożą i smyczą. Oczywiście , jak wiele "wad" mojego psiura i ta jest następstwem mojego głupiego zachowania w przeszłości. Ponieważ za warkoty wylatuje się z ringu wystawowego (a przynajmniej powinno

) nie pozwalałam psiurowi na nie nigdy, nawet na spacerach. Efekt jaki osiągnełam był ... żałosny. Na smyczy/ringówce pies nie reagował na żadne samce, nawet w towarzystwie suk, luzem za to, bez ostrzeżenia!!! "szamał" konkurenta jak tylko i gdzie tylko go zobaczył przede mną.
Ubiegłoroczne "sanatorium" Freuda u Barbapapy i opisy zachowania Anubka, Chivka i Freudzia (dzięki dziewczyny

) zainspirowały mnie do ćwiczeń i zmiany zachowania - mojego oczywiście. Na spacerach na długiej luźnej ! smyczy dawałam psu mozliwość "swobodnego" kontaktu z każdym zwierzem który tylko podchodził. W myśl zasady jak podchodzisz do Pokersia piesku sam (znaczy się inny piesku) to sam się broń.
Jakież było moje zdumienie - człek się uczy całe życie - jak obserwowałam wymianę informacji u zwierzaków, zmiany napięcia ciała, ruch uszu, ogona, wyraz pyska. Ilość "łomotów" zmniejszyła się radykalnie, a ja się przekonałam, ze "do tanga trzeba dwojga" i samo pokojowe nastawienie mojego psa nie wystarczy jak kolega ma chętkę na rozróbę. Przy okazji, Pok znów nauczył się warczeć i czasami tym warkotem odstrasza rywala, a czasem go prowokuje

Mam też pierwsze sukcesy luzem. Poker bawił się z koleżanką ( taka jego Femm Fatal czyli przyczyna bójek) i napatoczył się Harry - seter (temperamentny i bójek nie odpuszcza). Nie zdażyłam złapać psiura, a że Harry też był luzem więc czekajac na jego właściciela patrzyłam co będzie. Nic nie było, to znaczy bójki nie było. Pok nie pozwolił się Harremu zbliżyć do suki, nawarczał na niego, zrobił się taki napuszony "do kwadratu", po czym napierając na setera karkiem, po okręgu wyprowadzał go coraz dalej od Bezy. Jak robili drugie, o coraz większej srednicy, koło wokół suki, Harry odpadł i poszedł sobie. Bardzo elegancka ta "odprawa" była. Wiem, ze gdyby Pok trafił na innego psa, czującego swoją siłę, mogłoby się skończyć okropną bójka.
Tyle na razie. Luzem, niestety "jesteśmy" niepewni. Pół na pół udaje mi się zatrzymać Poka w biegu (lub zamiarze) do innego psa, i to nie ma jakiegoś wyraźnego związku z rasą, rozmiarem psa ( wielkie lepiej widzi

) czy odległością. Czasem wraca i jest OK, a czasem, po chwili zastanowienia ! (dziwne nie) leci "aferzyć". Też ćwiczę cierpliwie, mam nadzieję to opanować, ale kiepsko mi idzie.
Graż gdyby mnie wylogowało
