Och, jak dzis pamietam jarvisa gdy spad pierwszy w jego zyciu snieg

piekny widok. Skakal z radosci jak mala kozka, tarzal sie i powarkiwal ze szczescia. I tak bylo do konca. Snieg zawsze go cieszyl

jedyne co go denerwowalo, to momenty w ktorych slizgalam sie po lodzie na chodnikach, wtedy biegl kolo mnie i szczekal. Zawsze gdy odsniezalysmy z siostra podjazd przed domem bralysmy go na "dodatkowe wyjscie", takie przed dom i biegal wtedy bardzo szczesliwy, ze ma kolejny pretekst do biegania po sniegu :) Duzo bardziej lubil zime ode mnie
