Po dłuższej przerwie napiszę pokrótce, co ciekawego działo się u nas w ostatnich tygodniach. Zdjęcia dołączę przy najbliższej okazji...
Maniek rośnie, a my cieszymy się z niego każdego dnia. Pobudka przy naszym piesku, to najlepsze, co może mnie spotkać tak wcześnie rano. Maniek przychodzi do pokoju, umiejscawia się koło łóżka i wita mnie machając ogonem. Wali nim po podłodze, aż w całym domu huczy. Czasem są buziaki, zawsze przytulaski i głaski. Ulubiony tekst Mańka, po którym on dosłownie szaleje z radości to: "Dzień dobry, Maniusiu". Wtedy ogon nie wyrabia, Mańkowi aż tyłek ucieka na boki no i jest łasy na głaskanie. To działa za każdym razem

W sobotę spadł niewielki śnieg w naszej okolicy. Wcześnie rano wyruszyliśmy z Maniem na spacer. Było "białe" szaleństwo z pierwszym śniegiem - najbardziej atrakcyjny był ten na długiej trawie - Maniek rył nosem i zajadał się nim, co uwieczniłam na filmiku. Poszliśmy polami, Maniek biegł luzem, miał super frajdę, więc wybrałam niestandardową trasę i trafiliśmy na łączkę z podmokłym gruntem - Maniek dosłownie oszalał... Biegał zakosami, a radość dosłownie w nim kipiała. Tropiliśmy po sarnich śladach, Maniek przeskoczył również niewielki rów (czego się trochę obawiałam). Już wychodziliśmy na prostą drogę, Maniek biegł za mną, kiedy usłyszałam wielki "plusk" i jego pisk. Maniuś skręcił z drogi i zapewne chciał przyjrzeć się płynącej wodzie w rowie (innym, większym, niż ten, przez który wcześniej skakał). Było dość stromo i zjechał do niego. Trochę mu pomogłam i Maniuś się wygramolił. O jejku, jak on wyglądał! Cały ryjek i szyja były pokryte jasnobrązowym szlamem. Podwozie i łapy też. Wystraszyłam się i w te pędy ruszyliśmy do domu. Było przecież zimno. Od razu zadzwoniłam do męża i poprosiłam, żeby szykował kąpiel.
Wszystko dobrze się skończyło - do południa się uporaliśmy z kąpielą, suszeniem i sprzątaniem

. Po szlamie nie było śladu, a sierść Mańka nabrała blasku. Nie ma tego złego... Może ta przygoda spowoduje, że Maniek w przyszłości będzie trochę bardziej ostrożny
