Hahahahaha Boroczek

wstąpił do Drużyny Pierścienia i koniec nastąpił
Wydra napisał(a):kerovynn napisał(a):to ja zaoffuję bo mi się tez anegdota weselna przypomniała sprzed jakichs 20 lat:[size=85]kolega, warszawiak z urodzenia pojechał na zaproszenie na góralskie wesele. Po północy goście mieli nieźle wypite i wywiązała się bójka. Kolega walnął górala z główki a ten wstał i mówi: Bodzies chamie?, bier sztachete i bij sie jak cłowiek[/size
<hahaha>

Piękne
Chyba o tym nie wspominałam, ale Biszek-hipis-pacyfista pokazał swą "drugą" naturę. Rzecz działa się w czasie najczarniejszej z czarnych nocy. Było już po 22:00. O tej porze ten kto jest względnie normalny lub nie ma problemów z bezsennością śpi lub lunatykuje. Siedziałam już w łóżku, Bisiek spał obok zwinięty w kłębek (on ma jednak jakiś koci gen). Delektujemy się samotnością. W ciszy. Aż tu nagle na klatce słychać jakieś szurania, szelesty, jakieś takie frutti di mare. Myślę sobie, bobo* przyszło! Wyskoczyło z piwnicy i robi nocny obchód. Och, nie! Cóż ja pocznę?! Moje wtedy śpiące-łajzowate poczuło, że coś nie gra. Zerwało się z łóżka z prędkością wszystkim wiadomą. Ha, to był zryw! Niczym borsucza kuna skacząca po gałęziach zwinnie i szybko. Stojąc wszystkimi czterema krzywulcami na podłodze Biszkopt najpierw się nadął, a potem pochylił głowę i wydobył z siebie głos. Takiego gulgotu i warkotu nigdy wcześniej nie słyszałam. Szczena mi opadła. Na co – nie powiem. To był gulgot z wnętrza psiej psowatości, z otchłani pierwotnych instynktów. Z samego czubka palusiów. Psiodzilla niczym wściekły Józefin przypuściła atak na drzwi. Żadnego skakania czy szczekania. Atak, wycofanie, znowu atak, wycofanie, atak. Warczał przy tym jak prawdziwy pies obronno-zaczepny :> Widziałam, bo podniosłam kuper z wyra tak mnie psiut zaskoczył. Niemiłosiernie wyczerpująca potyczka zakończyła się tak jak powinna. Von Biszkopten odniósł sukces! Bobo zostało przepędzone

Futro nagrodzone przeze mnie uściskiem miłości :>, kilkoma buziaczkami w zroszone potem czoło zwaliło się na łóżeczko i słodko zachrapało.
Superbohaterowie budzą się po zmroku. Stoją wtedy na straży porządku i bezpieczeństwa nieśpiących-łajzowatych. Ich supermoce budzą zachwyt a odwaga (czasami mylona z głupotą) przyprawia o drżenie serca. Tej nocy zasnęłam wiedząc, że Bernman (Berndog?) czuwa i mogę spokojnie zakopać się pod kołdrą otoczona futrzastą mocą sprawiedliwości.
*Być może to nie było bobo, a jakiś samozwańczy smakosz alkoholu próbujący doczołgać się do mieszkania piętro lub dwa wyżej. Wolę nie wiedzieć.
Dzielę się przyjemnościami
Obrazek został zmniejszony.On ma w sobie moc.
Obrazek został zmniejszony.Józefina musi poczekać
Pozdrówki!