Dawno nas nie było z tej racji troszkę Balbinki!


Nad morzem było rewelacyjnie... Lala wzbudzała tylko OHH I AHHH - za cały nasz pobyt w Rewalu nie spotkaliśmy czworonoga tej rasy było za to miliony Labków i Yorków... Nasza Lala była jedyna w swoim rodzaju.
Wszędzie gdzie byliśmy słychać było tylko ale cudo, ale śliczny pies...
I było wszystko co Lala uwielbia - czyli woooooda !!!
To sa plusy
Był minus - wszyscy ja podziwiali wiec i chcieli gławskac... Jednego wieczora na mieście zrobiło sie kółeczko - Lala zaczęła sie denerwować trząś... Kiedy podjęliśmy decyzje o wycofaniu się było już za późno - w pobliskim barze głośno puścili muzykę i w tym samym czasie jedna para znienacka podeszła i pogłaskała Lale - mała wpadła w panikę zaczęła skakać, biegać, szarpać sie w koło smyczy... Wszystko zdarzyło sie w pare sekund gdy sie zatrzymaliśmy bo synkowi spadł lód na noge...
Mąż wziął Lale na ręce i po prostu zwialiśmy od tłumu i wrzasku - wygladaliśmy troche dziwnie przypuszczam = facet z młodym olbrzymem na rękach i kobieta pędząca z wózkiem bliźniaczym gdzie jedno dziecko śmieje sie bo fajnie jechac szybko a drugi płacze bo stracił loda...
Mała była roztrzęsiona ale szybko się uspokoiła pod wpływem przytuleń i słów...
Od tego dnia zawsze staraliśmy sie prowadzić ją pomiędzy nami tak by uniemożliwić przechodniom namolnego głaskania...
To bardzo miłe dla właścicieli kiedy wszyscy wzdychaja na widok pupila - jednak dla psiaka jest to katorga gdy nagle zbiera sie tłum i wszyscy wołaja i wyciagaja rece w jej strone...
Byli ludzie którzy nawet wpadali na pomysł zeby poprowadzic sobie Lale, albo zeby dziecko na nią siadło to zdjecie by zrobili itp... jedni zachwycali sie pieknem psa inni mieli ją za zabawke ruchomą...



