Oj słychać bardzo dużo
faktycznie siedzę na rancho, ciągle coś się dzieje i nawet nie mam kiedy bąka spokojnie puścić, nie wspomnę o przyjemniejszych rzeczach,
nie będę opisywać wszystkiego, bo u mnie każdy dzień ostatnio to rozdział całkiem pokaźnej książki
tak w skrócie to nadal mieszkam w przyczepie campingowej, ale może do Bożego Narodzenia uda mi się wprowadzić do domu,
konie mam już u siebie, więc hipoterapia odbywa się już u mnie, ale co za tym idzie obowiązki też są, oczywiście Sabusia ciepło przyjęła nowych domowników i towarzyszy mi w przejażdżkach


oprócz koni miałyśmy przez jakiś czas małe kociaki, które starałyśmy się odchować bez matki, niestety mimo naszych starań nie udało się, ale Sabusia sprawdziła się jako matka zastępcza


mamy też jeszcze jednego nowego domownika, przygarnęliśmy świnkę morską, wszystkie psiaki miło ją witały

nie zabrakło nam tez pracy, byłyśmy oczywiście na turnusie rehabilitacyjnym w Elblągu

miałyśmy swoje "pięć" minut na festynie rodzinnym organizowanym przez Stowarzyszenie na Rzecz Osób z Chorobami Psychicznymi (czy jakoś podobnie się nazywają) też u nas w Elblągu


byłyśmy na festynie w Bydgoszczy, ale nawet nie wiem dokładnie z jakiej okazji był zorganizowany, bo my byliśmy przelotem i zostaliśmy zwerbowani na występy

w wakacje tez się szkoliliśmy, na warsztatach, ale zdjęcia zostały w laptopie, więc na razie nie pokażę
a ostatnio zlądowałyśmy w Kielcach na przemarszu zwierząt na początku października, oczywiście oprócz przemarszu miałyśmy występy



Także jak widać u nas dość pracowicie, Sabusi mieszkanie na wsi służy, nabrała masy i jest jeszcze piękniejsza
Poza tym mogę tylko dodać, że mój Gorguś (owczarek niemiecki) jest chory, ma chore serduszko i już do końca swojego życia przyjmować będzie lekarstwa. Powinien też się oszczędzać, a on wariat jest i chce szaleć jak małe szczenię.
Kończę i zjeżdżam do mojej przyczepy
