Żyję. Wróciłam. Bardzo szczęśliwa
"Maszeruj albo zdychaj" tak to dobre hasło. Gdybym w piątek wiedziała jaki to będzie hardcore, pewnie spękałabym w przedbiegach, sądząc że nie ma szans żebym dała radę.
Działo się tyle, że nie jestem w stanie nawet tego opisać. Pewnie nawet wszystkiego nie pamiętam. Może jak zejdzie ze mnie stres, zmęczenie i kiedy adrenalina odpuści.
Dwudniowy sprawdzian ukończyło 18 osób...
Z ponad 40 zgłoszonych kilkanaście w ogóle nie podjęło wyzwania. Zrezygnowali na starcie. Po drodze wykruszały się kolejne osoby. Z braku kondycji fizycznej i przede wszystkim psychicznej, z zimna, stresu, bólu, strachu, z niemożności pokonania swoich fobii, nieumiejętności podporządkowania się wojskowym regułom, z poczucia bezsensu, ect. Trauma.
Czuję każdy mięsień, nawet takie o których istnieniu nie miałam pojęcia, nawet nie chcę myśleć o jutrzejszych zakwasach, na sfatygowanie stóp nie mam skali, przez kilka dni nie będę mogła włożyć ich w jakiekolwiek buty. Nie mogę chodzić. Schodzi mi paznokieć. Trzęsą mi się kończyny. Boli mnie dosłownie wszystko...
O dziwo aura nie była największym problemem. Miałam dwa kryzysy, ale... dałam radę !!
Doświadczenie niesamowite, za każdym razem kiedy myśleliśmy, że to już koniec, że z pewnością właśnie teraz pozwolą nam wrócić, ogrzać się, zwolnić, albo chociaż odpocząć, bo przecież więcej się już nie da z nas wycisnąć, następował zwrot akcji i dostawaliśmy coraz trudniejsze zadania. Kilkakrotnie próbowali nas złamać psychicznie, kiedy widzieli, że jest kiepsko, się prawie poddajemy mówili, że teraz jest moment żeby zrezygnować, bo za chwilę będzie jeszcze gorzej i będziemy w takim miejscu skąd nie będzie odwrotu. Ludzie rezygnowali. Odwracałam wzrok żeby nie widzieć łez w ich oczach. Ci którzy podejmowali wyzwanie czasem dostawali "marchewkę" mogli przez chwilę realizować zadania nie w pojedynkę, a w teamie (nie więcej niż 4-5 osobowym). Świadomość, że nie jesteś sam dodawała sił i wiary. Oczywiście bardzo ważne z kim się współpracowało. Miałam szczęście. Dobraliśmy się idealnie. To super motywator. Akumulatory się ładowały, kolejne punkty odnalezione i zaliczone i... nagle kiedy już miało się przekonanie, że razem "łykniemy tę żabę"... pikpikpik i wiadomość, że "od tej chwili pracujesz sam" i jakikolwiek kontakt z innym uczestnikiem grozi dyskwalifikacją.
Kobiety w straży nie są zbyt mile widziane. Organizatorzy od początku tego nie ukrywali. Dlatego największą radością dla mnie poza oczywiście dumą z ukończenia tego morderczego etapu był mocny szczery serdeczny uścisk dłoni wcześniej zdystansowanego wobec mnie szefa i wyróżnienie dla piątki rekrutów w tym mnie
Teraz liczy się jedno - nie zmarnować tego!
No i jeszcze jest pies. Kolej na sprawdzian dla Grandy.
Przed nami 9 miesięcy, albo coś się z tego urodzi albo...
Chyba nigdy nie byłam tak totalnie fizycznie złachana, a jednocześnie tak niesamowicie szczęśliwa
Bo życie jest po to żeby... ŻYĆ !
Wielkie dzięki że we mnie wierzyliście, wzruszyłam się do łez jak przeczytałam Wasze komentarze. Thnx.
edit: piersiówki i inne używki były regulaminowo zakazane, pod groźbą natychmiastowej dyskwalifikacji. Jest tego duży plus - rzuciałam palenie. A teraz idę spaaaaaaaaaaaać...