Cześć wszystkim. Dzisiaj Bossowa znowu zabrała mnie w Hałaśliwe Miejsca. Oczywiście ja jestem luzak, jak to taki fajny pan powiedział, i byłam grzeczna i wcale się nie zachowywałam jak burek wiejski. Siedziałam kolo ruchliwej ulicy i robiłam co mi Bossowa kazała. Nie wiem jaki to ma cel, bo równie dobrze mogę to robić na pastwisku, ale skoro ona chce to robię. Już w ogóle się nie drę z samochodzie i czekam grzecznie tak jak Kelly. Oczywiście wchodzenie i wychodzenie z klatki to inna sprawa, bo bossowa zawsze chce żebym robiła co innego co ja chcę. Np. mówi "wchodź' a ja nie chcę i wtedy mi tyłeczek wpycha, albo "zostań" a ja tez nie chcę. Kelly za to to bossom w myślach czyta i zostaje w klatce albo wskakuje do samochodu, albo wyskakuje wg. tego co oni sobie pomyślą. No właśnie a ja chcę np. sama wskoczyć i mi nie dają. Bossowa sapie, ale podnosi mnie w wkłada do samochody jakbym dzidziusiem była, a wiecie ile ja już ważę? No więc dochodzę do wniosku ze życie jest skomplikowane.
To pozowanie jest nudne:

kelly do mnie: Daisy to na raz, dwa...

...trzy:

Huzia na smakosie!

Kucze nie wyszło, znowu musimy pozować:
