Kruszon troszkę podróżował - w sumie ponad 3000 km w aucie...
Ale było warto...
W drodze:

Kruszon w St Moritz (miasto bardzo przyjazne psom - wpuszczają do każdego sklepu, a w tych lepszych otwierają i zamykają drzwi, żeby czasem pieska nie uderzyły

W kolejce linowej na Bormio 3000 - w drodze do nowego kumpla Kruszon musiał skorzystać aż z dwóch kolejek linowych (psy, a szczególnie berny są tam wszędzie mile widziane i wjeżdżają za darmo

)

I spotkanie na szczycie:



Drugi bern to Brendi, który mieszka na Bormio 3000 w restauracji Heaven
http://www.holimpia.it/3000/en/index.html - miejsce obowiązkowe dla wszystkich bernomaniaków narciarzy - nawet menu i inne oznaczenia na ścianach mają logo z berneńczykiem
A w trakcie całego wyjazdu były niekończące się wycieczki po okolicy:


Kruszon był gwiazdą w Bormio i gdybyśmy za każde "bello" i "bellissimo" pod jego adresem dostawali choć jedno euro, chyba można byłoby już przejść na emeryturę

Jak schodziliśmy sami na kolację to wszyscy w hotelu pytali się gdzie jest Kruszon - nawet dobrze szło im wypowiadanie jego imienia...
Hotel
http://www.hotelgufo.com/super przyjazny psom (psy bez dodatkowych opłat; nie mogą wchodzić tylko do restauracji ale do baru jak najbardziej

) i prowadzony przez typową włoską rodzinę (super jedzenie i boazeria na ścianach

). Byliśmy tam po raz drugi i możemy polecić ten hotel każdemu kto szuka doskonałej lokalizacji za rozsądną cenę z doskonałym jedzeniem (co prawda nie ma spa i innych luksusów ale Kruszonowi ani nam to nie przeszkadzało)