A my dziś byliśmy w Shepherds Green na borówkach
Do tej chwili śmieje nam się buzia (już troszkę na fioletowo)

To trochę tak, jakby znaleźć się w jakiejś bajce, po prostu zaczarowany świat
Borówki wielkie, dojrzałe i słodkie, sami zbieraliśmy i byliśmy bardzo dzielni
Całe gospodarstwo i jego mieszkańcy (ludzcy i ci, co skaczą i fruwają

) wspaniali

Psie dziewczynki prześliczne i jakie mądre

Pańcia Horacego (czyli ja) oszalała

A tak sobie obiecywałam powściągliwość i zachowanie stosowne do wieku...na próżno

Całą drogę upominałam moich chłopaków, żeby nie pomylili owiec z kózkami, a sama co? Oczywiście na odwrót

Z tych emocji nawet na borówki zaczęłam mówić porzeczki

(no, ale jeśli chodzi o smak, to są nie do pomylenia)
Maju, bardzo dziękujemy

No to teraz parę foteczek w wątku Daisy (inne wkleję u Horacego)
Stokrotka Daisy, najbardziej miziasta z berneńskich suń

Tak urocza, że schrupałabym ją na deser, ale na szczęście było ciasto

Ale sobie wytarmosiłam dziewczynkę za wszystkie czasy

Z Horackiem (że też się udało uchwycić ich razem

)

Berneńskie ZOO

(pieski wbiegały tam, żeby napić się wody

)

Kelly, w której Horacy zakochał się na zabój

Ale ja mu się nie dziwię, taka śliczna i mądra dziewczyna

Chciałoby się mieć taką żonę

No i trzeba było oddzielić amanta od dziewczyny, a taką miał na nią chętkę, że aż się oblizywał

Tusia (też się spodobała Horacemu)


A za kilka dni wstawię fotkę dżemu z borówek
