Właśnie wróciłam do domu od Alicji. Miałam ogromną przyjemność asystować przy porodzie Misi. Jestem ogromnie wdzięczna Ali i p. Kaziowi, że w tym trudnym czasie zechcieli nas gościć i uchylić rąbka tych przyjemnych, ale i trudnych spraw hodowlanych. Misia jest matką mojej Sawy (idealną dodam), poprzedni poród był długi, ale bez cesarskiego cięcia. Tym razem niestety był trudniejszy. Bidulka męczyła się bardzo długo, ale ciągle jestem pod wrażeniem jak cierpliwie znosiła wszystkie zabiegi. Przyznam, że najgorsza w tym wszystkim (dla mnie) była niepewność. Alicja jest doświadczonym hodowcą, wspaniałą osobą i na szczęście ma do dyspozycji (dosłownie o każdej porze dnia i nocy) doskonałego weterynarza. Tego jej szalenie zazdroszczę i żałuję, że dr nie chce przenieść się do Torunia.
Ale dłużej przynudzać nie będę (przynajmniej dzisiaj) i zabieram się za wstawianie zdjęć przepięknych Bodziomisiów.
