
jeszcze raz wszystkim dziękujemy za wsparcie i ciepłe słowa. Powiem tak, dzis jak już mam za sobą ten strach ,niepewność pomieszane z radoscią narodzin maluszków zdaje sobie sprawę jak wielkim szacunkiem darze zwierzęta. Dziękuję Bogu że była u nas Ania i wspierała mnie w tym trudnym czasie,bo jak sama zauważyła w nie których momentach brakowało nam rąk do pracy. Myślę ze dla Ani jako początkującego byc może hodowcy to poważna szkoła życia,to swiadomość w jak duzym stopniu jesteśmy odpowiedzialni za innych ,za ich zdrowie a być może i życie.To naprawde straszna odpowiedzialnosc -oczywiscie dla tych którzy mają sumienie. Ania widziała jak bardzo w niektórych momentach człowiek jest bezradny jak musi podejmować bardzo poważne decyzje nie wiedząc jakie bedą tego rezultaty czy są trafione czy nie.poczuła na włąsnej skórze jak strasznym uczuciem jest niepewnosc czy bezradność i to oczekiewanie. Ciągle myslę o Adasiu synu Ani ,czy juz mu sie to wszystko poukładało w całosc bo przecież to młody człowiek a stawił czoła tak wielkiemu wyzwaniu. Ale to chyba prawda co nas nie zabije to nas wzmocni.Oboje trafili faktycznie na bardzo trudny poród,który dzięki bogu skonczył sie pomyslnie. Mój Kazik ciągle powtarza że ania to bardzo mądra i odpowiedzialna kobieta

że chciała uczestniczyć w akcji porodowej.Wie jak to teraz wyglada na prawde , żadne opowiadanie i ksiażki nie oddadzą tej atmosfery, tego co człowiek czuje jak sie napracuje i jak wielka ciazy na nim odpowiedzialnosć.
co do maluszków rosną przybierają na wadze , ja dalej dochodzę do siebie- musze sie zergrenerować jak terminator

.Asiu Bernerin uściskałam ,Msie od Ciebie-zresztą od was wszystkich też.
Panie Przemku życzę z całego serca bezproblemowego porodu pieknych i zdrowych maluszków a wam ogromnego hartu ducha.Jeżeli potrzebne są panu jakieś informacje to proszę pytać póki jeszcze czas.
