Bardzo dziękuję za cieplusie słowa i cmokaski.
Obejrzyjcie kilka zdjątek z Hubertusa w Goczałkowicach. Niestety pogoda nie dopisała. Deszcz nie dawał nam zbyt wiele przerw, przez co moja Pani choruje do dziś.
Po oficjalnym otwarciu i przemówieniu właściciela mojej mamy Luny wszyscy ruszyli do łęgu.
Dżokeje na koniach
zaproszeni goście na przyczepach wyłożonych kostkami słomy
a ja szedłem po wspaniałym błotku z moim Panem, a później bawiłem się z Panią
podczas, gdy inni piekli kiełbaski na ognisku i zajadali się pysiastym smalcem, aż brakło chleba
Zaczęła się gonitwa za lisem... ja musiałem siedziec spokojnie :(
i zwycięstwo....
Wracałem już na przyczepie... oj Pan się namęczył aby mnie tam wtarabanić.. hahaha
W Leśniczówce wszyscy siadali w namiocie, gdzie było cieplutko i czekał mniamuśny bigosik...
a mnie zamknięto z mamą i siostrą oraz jamniczką w stajni...
Moja Pani oprócz mnie, kocha jeszcze konie...
W domu od razu zasnąłem w moim kojcu... podobno chrapałem tak głośno jak mój Pan
Teraz czekam z utęsknieniem na porządną zimę, pełną cudownego puchu, bo wtedy pojedziemy na kulig... i nie będę musiał siedzieć w stajni, ale poszaleję z mamą i siostrą.
