Berneński etap. Sonia i Goran.

I oto przyszła pora na prezentację w galerii psów moich trikolorków . Zakończył się etap Soni i etap Gorana. Nastał czas dwupaku - Soni i Gorana. Jednak moja historia związana ze zwierzakami nie zaczęła się od nich i byłaby niepełna gdybym nie wspomniała o swoich poprzednich czworonożnych przyjaciołach.
Wychowywałam się w domu, w którym zawsze były psy. Głównie myśliwskie z racji zainteresowań mojego Taty. Nie będę ich wymieniać, bo przyznam się, że nie wszystkie już pamiętam, a szczególnie z wczesnego dzieciństwa. Tak naprawdę pierwszym MOIM psem, otrzymanym na urodziny był Red. Było to dawno temu. Trudno mi powiedzieć czy był on rasowy. Jeśli jednak był parerasem, to bardzo bliskim terierowi. Zresztą do tej pory widuję w swoim mieście identycznego psa, wręcz klona Reda. Nie mógł być więc aż takim mieszańcem. Ojciec coś wspomniał o jagdterierze, ale ... Zobaczcie sami.

Uploaded with ImageShack.us
Niebieskie oczy Reda nie są przekłamaniem obiektywu. Jego oczy były granatowe od momentu gdy oślepł. Stało się to podobno po jakimś przedawkowanym szczepieniu. Lekarze robili co mogli, ale wzroku nie dało się uratować. Wiele lat żył jako ociemniały psiak, ale jego pychol prawie zawsze się śmiał.
Po założeniu rodziny i przeprowadzce do nowego domu Red pozostał u Rodziców. Była to świadoma decyzja mająca na względzie dobro niewidomego psa. W nowym domu brakowało mi rozgardiaszu jaki wprowadzają czworonogi. Ja, zawsze przebywająca z psami sprowadziłam do domu ... małego kociaka. Fuga, która okazała się po pewnym czasie Fugiem, była u nas krótko, ok. trzech miesięcy. Poszła kiedyś sobie w swiat i ślad po niej zaginął.

Uploaded with ImageShack.us
Zaraz po ucieczce Fugi przywieźliśmy z mężem do domu suczkę. Wzięliśmy ją z lubelskiego schroniska. Możecie sobie wyobrazić w jakim była stanie. Więc, jak to nazywacie, przeszła SPA, wizyty weterynaryjne, odrobaczanie, szczepienia itd. Mika była jakimś mixem, ale podobnie jak Red miała coś z teriera. Nie posiadam niestety jej zdjęć.
Było mi za mało jednego psa w domu. Kupiłam więc szczeniaczkę sznaucera olbrzyma. Taka była ogromna, że łebek miała jak pudełko zapałek. Była przecudna. Wybrałam ją z miotu jako najmniejszą, najbardziej nieśmiałą (czyt. niemrawą). To był jednak błąd. Od samego początku Dora miała problemy z układem pokarmowym - ciągłe rozwolnienia, nietrzymanie moczu itd. W wieku sześciu miesięcy, pomimo wszystkich terminowych szczepień, zachorowała na koronawirozę i dosłownie w ciągu czterech dni odeszła. Masa leków, kroplówki, nawadnianie ... nie dało rady. Była zbyt słaba, aby pokonać chorobę. Do lekarza woziliśmy ją w wózku Syna, nie dała rady iść, a była zbyt duża, aby ją nosić. Usnęła nocą na moich kolanach. Obok, razem ze mmną czuwała Mika.
Po pewnym czasie, decyzją Ojca sparowaliśmy Mikę z Redem. Z tego "związku" po wieczerzy wigilijnej urodziły się młode. W domu pozostały dwa szczeniaczki-pieski. Jeden z nich był identyczny jak Red - imię Dżasper nadała mu przyszła jego właścicielka, a drugi jako jedyny urodził się biały w czarne łaty. Nazwaliśmy go Łatkiem. I on został przy nas. Oto dwa maluchy.

Uploaded with ImageShack.us
Gdy Mika odchowała swoje szczeniaki ponownie zaczęła swoje ucieczki z domu. Któregoś dnia wyskoczyła przez otwarte okno i ... wpadła pod samochód. Dżaspera zabrała do siebie nowa właścicielka, a z nami został sam Łatek. Był to puchaty, średniej wielkości piesek.

Uploaded with ImageShack.us
Po kilku latach, w zimie 2001/02 trafił do nas szczeniak-rottweiler.
Podczas odśnieżania zobaczyłam sąsiadkę, za którą przez wysokie zaspy przeskakiwała mała czarna kulka. Okazało się, że ktoś wieczorem podrzucił jej tego piesia pod drzwi. Sama nie mogła go zatrzymać więc wyszła z nim w poszukiwaniu innego domu. Uchyliłam furtkę, spojrzałam na niego i powiedziałam: jak przejdziesz na moją stronę, to zostaniesz ze mną. Tak się stało. Szczeniaczek popatrzył na mnie, pokręcił łebkiem, podniósł swój mały ciężki kuperek i pokonując zwały śniegu przekicał na moją stronę. Został.

Uploaded with ImageShack.us
I w takim gronie czworonogów wychowywał się mój Syn. Dorastał Wraz z Łatkiem i Maksem.

Uploaded with ImageShack.us
Niestety z Łatkiem rozstaliśmy się na zawsze na jesieni półtora roku temu, a z Maksem w styczniu br. Nie wiem na ile choroby odkleszczowe, które oba psy przeszły w lecie 2009 r., przyczyniły się do ich odejścia, ale na pewno miały jakiś wpływ. Łatka musieliśmy uśpić, bo stał się niepoczytalny. Zdarzało się, że bez przyczyny wyskakiwał zza narożnika (tam było jego ulubione miejsce) i rzucał się na nas z zębami, albo chodził w kółko (podobnie jak szczeniaki biegają za swoim ogonem), ale nie miało to nic wspólnego z zabawą. Lekarz po badaniach stwierdził, że zmiany w mózgu są zbyt duże i należy go jak najszybciej uśpić dla naszego bezpieczeństwa. Miał prawie 14 lat.
Maksa natomiast dopadł nowotwór, który dał o sobie znać zbyt późno. Nie dałoby się go już wyleczyć, bo były już liczne przerzuty, bo powiększone wszystkie węzły chłonne, nawet te na łapach były ogromne .... Pojechaliśmy do lekarza na leczenie, a okazało się, że tę trudną decyzję trzeba było podjąć "tu i teraz".
No i na początku lutego nastał czas Soni
Z jej historią można zapoznać się na stronie http://bassety-adopcje.pl/viewtopic.php?t=1265&postdays=0&postorder=asc&start=0
Od połowy kwietnia przyjęliśmy do rodziny Gorana
Jego wątek http://www.pasterzeforum.pl/index.php?topic=248.0
I w ten sposób nastał czas trikolorowego dwupaku.
Na ww. wątkach jest trochę fotek z nowego berneńskiego etapu, ale kolejne będą pojawiały się już tutaj.
Na początek

Uploaded with ImageShack.us
Wychowywałam się w domu, w którym zawsze były psy. Głównie myśliwskie z racji zainteresowań mojego Taty. Nie będę ich wymieniać, bo przyznam się, że nie wszystkie już pamiętam, a szczególnie z wczesnego dzieciństwa. Tak naprawdę pierwszym MOIM psem, otrzymanym na urodziny był Red. Było to dawno temu. Trudno mi powiedzieć czy był on rasowy. Jeśli jednak był parerasem, to bardzo bliskim terierowi. Zresztą do tej pory widuję w swoim mieście identycznego psa, wręcz klona Reda. Nie mógł być więc aż takim mieszańcem. Ojciec coś wspomniał o jagdterierze, ale ... Zobaczcie sami.

Uploaded with ImageShack.us
Niebieskie oczy Reda nie są przekłamaniem obiektywu. Jego oczy były granatowe od momentu gdy oślepł. Stało się to podobno po jakimś przedawkowanym szczepieniu. Lekarze robili co mogli, ale wzroku nie dało się uratować. Wiele lat żył jako ociemniały psiak, ale jego pychol prawie zawsze się śmiał.
Po założeniu rodziny i przeprowadzce do nowego domu Red pozostał u Rodziców. Była to świadoma decyzja mająca na względzie dobro niewidomego psa. W nowym domu brakowało mi rozgardiaszu jaki wprowadzają czworonogi. Ja, zawsze przebywająca z psami sprowadziłam do domu ... małego kociaka. Fuga, która okazała się po pewnym czasie Fugiem, była u nas krótko, ok. trzech miesięcy. Poszła kiedyś sobie w swiat i ślad po niej zaginął.

Uploaded with ImageShack.us
Zaraz po ucieczce Fugi przywieźliśmy z mężem do domu suczkę. Wzięliśmy ją z lubelskiego schroniska. Możecie sobie wyobrazić w jakim była stanie. Więc, jak to nazywacie, przeszła SPA, wizyty weterynaryjne, odrobaczanie, szczepienia itd. Mika była jakimś mixem, ale podobnie jak Red miała coś z teriera. Nie posiadam niestety jej zdjęć.
Było mi za mało jednego psa w domu. Kupiłam więc szczeniaczkę sznaucera olbrzyma. Taka była ogromna, że łebek miała jak pudełko zapałek. Była przecudna. Wybrałam ją z miotu jako najmniejszą, najbardziej nieśmiałą (czyt. niemrawą). To był jednak błąd. Od samego początku Dora miała problemy z układem pokarmowym - ciągłe rozwolnienia, nietrzymanie moczu itd. W wieku sześciu miesięcy, pomimo wszystkich terminowych szczepień, zachorowała na koronawirozę i dosłownie w ciągu czterech dni odeszła. Masa leków, kroplówki, nawadnianie ... nie dało rady. Była zbyt słaba, aby pokonać chorobę. Do lekarza woziliśmy ją w wózku Syna, nie dała rady iść, a była zbyt duża, aby ją nosić. Usnęła nocą na moich kolanach. Obok, razem ze mmną czuwała Mika.
Po pewnym czasie, decyzją Ojca sparowaliśmy Mikę z Redem. Z tego "związku" po wieczerzy wigilijnej urodziły się młode. W domu pozostały dwa szczeniaczki-pieski. Jeden z nich był identyczny jak Red - imię Dżasper nadała mu przyszła jego właścicielka, a drugi jako jedyny urodził się biały w czarne łaty. Nazwaliśmy go Łatkiem. I on został przy nas. Oto dwa maluchy.

Uploaded with ImageShack.us
Gdy Mika odchowała swoje szczeniaki ponownie zaczęła swoje ucieczki z domu. Któregoś dnia wyskoczyła przez otwarte okno i ... wpadła pod samochód. Dżaspera zabrała do siebie nowa właścicielka, a z nami został sam Łatek. Był to puchaty, średniej wielkości piesek.

Uploaded with ImageShack.us
Po kilku latach, w zimie 2001/02 trafił do nas szczeniak-rottweiler.
Podczas odśnieżania zobaczyłam sąsiadkę, za którą przez wysokie zaspy przeskakiwała mała czarna kulka. Okazało się, że ktoś wieczorem podrzucił jej tego piesia pod drzwi. Sama nie mogła go zatrzymać więc wyszła z nim w poszukiwaniu innego domu. Uchyliłam furtkę, spojrzałam na niego i powiedziałam: jak przejdziesz na moją stronę, to zostaniesz ze mną. Tak się stało. Szczeniaczek popatrzył na mnie, pokręcił łebkiem, podniósł swój mały ciężki kuperek i pokonując zwały śniegu przekicał na moją stronę. Został.

Uploaded with ImageShack.us
I w takim gronie czworonogów wychowywał się mój Syn. Dorastał Wraz z Łatkiem i Maksem.

Uploaded with ImageShack.us
Niestety z Łatkiem rozstaliśmy się na zawsze na jesieni półtora roku temu, a z Maksem w styczniu br. Nie wiem na ile choroby odkleszczowe, które oba psy przeszły w lecie 2009 r., przyczyniły się do ich odejścia, ale na pewno miały jakiś wpływ. Łatka musieliśmy uśpić, bo stał się niepoczytalny. Zdarzało się, że bez przyczyny wyskakiwał zza narożnika (tam było jego ulubione miejsce) i rzucał się na nas z zębami, albo chodził w kółko (podobnie jak szczeniaki biegają za swoim ogonem), ale nie miało to nic wspólnego z zabawą. Lekarz po badaniach stwierdził, że zmiany w mózgu są zbyt duże i należy go jak najszybciej uśpić dla naszego bezpieczeństwa. Miał prawie 14 lat.
Maksa natomiast dopadł nowotwór, który dał o sobie znać zbyt późno. Nie dałoby się go już wyleczyć, bo były już liczne przerzuty, bo powiększone wszystkie węzły chłonne, nawet te na łapach były ogromne .... Pojechaliśmy do lekarza na leczenie, a okazało się, że tę trudną decyzję trzeba było podjąć "tu i teraz".
No i na początku lutego nastał czas Soni

Od połowy kwietnia przyjęliśmy do rodziny Gorana

I w ten sposób nastał czas trikolorowego dwupaku.
Na ww. wątkach jest trochę fotek z nowego berneńskiego etapu, ale kolejne będą pojawiały się już tutaj.
Na początek

Uploaded with ImageShack.us