Dzwoniłam dzisiaj w sprawie mojej znajdki do schroniska. Okazało się, że komórka właściciela jest wyłączona

Pracowniocy schroniska zostawili wiadomości na skrzynce głosowej, ale jak dotąd nie ma odzewu. Sama nie wiem co o tym myśleć. Chwilowo staffik jest na 15-dniowej kwarantannie.
Ludziki kochane, ja wiem, że teraz okres świąteczny i noworoczny, ale spróbujcie zrobić wywiad czy ktoś nie chciałby pieska na tymczas. Szkoda takiego dobrego zwierzaka na psi bidul.
Nie pisałam Wam o tym wcześniej, ale tak na prawdę to nie ja go znalazłam, ale on mnie. Dołączył się do naszego z Axelem spaceru i, pomimo ciągłych ataków mojego terminatora, szedł cały czas z nami, aż w końcu doszliśmy do naszego domu. Wtedy rozsiadł się dokładnie w drzwiach uniemożliwiając nam wejście. Gdy w końcu udało mi się fortelem mojego szarpiącego się zakapiora "wrzucić" do klatki schodowej i wcisnąć za nim, staffik zaczął przeraźliwie szczekać i skakać na szklane drzwi wejściowe, jakby chciał mi powiedzieć, że jest zmęczony, zmarznięty, głodny i spragniony. No nie mogłam go nie zabrać do domu.
Przepraszam za rozwlekłość tego postu, ale chciałam Wam jakoś przekazać jaki niezwykły jest ten piesek i szkoda go na schronisko.
Proszę, zróbcie pomalutku (chwilowo kwarantanna) rozeznanie czy nie znalazłby się tymczasowy chociaż domek. Tak na wszelki wypadek - gdyby jednak się okazało, że nie ma żadnego kontaktu z właścicielem.