Na mokro i bez czterokopytnych

Z racji kosmicznej alergii na wołowinę/cielęcinę/jelenia/sarnę i tym podobne, Panna Bonita zajada się surowizną w postaci królika, dzika, indyka i ryb (i innymi zbliżonymi). Przez wzgląd na inne pokarmowe przygody Królewna ma szlaban na suchą karmę (zatkane jelita, rozszerzenie żołądka - po kilku powtórkach winowajca był już znany).
Wszystko byłoby super, gdybyśmy siedziały na doopce w domu, ale my tak nie lubimy
A na samą myśl o braniu na wyjazdy surowego mięsa... robi mi się nieswojo, więc zostają nam puszki.
Tylko, że poza Lukullusem nie wpadłam jeszcze chyba na nic innego.
Czy ktoś z Was ma jakieś wypróbowane?
Wszystko byłoby super, gdybyśmy siedziały na doopce w domu, ale my tak nie lubimy

A na samą myśl o braniu na wyjazdy surowego mięsa... robi mi się nieswojo, więc zostają nam puszki.
Tylko, że poza Lukullusem nie wpadłam jeszcze chyba na nic innego.
Czy ktoś z Was ma jakieś wypróbowane?