Jeszcze raz dziękuję Wszystkim za pożegnanie Karmelka ....Minął tydzień ciężko mi to był mój Naj-mój Karmelek ... zdarza się, że wieczorem zawołam Karmel, Maksio do domu i na miejsca a tu tylko Maksio biegnie

Tak analizuję ten feralny dzień i nic .... nic takiego się nie wydarzyło ani dzień wcześniej ani w ten dzień. Był poranek jak od wielu dni taki sam , po nocy poranna toaleta na podwórku bez szaleństwa 20 minut śniadanie bez łakomstwa potem godzinne wylegiwanie i się zaczęło... skomlenie, piszczenie odruch wymiotny, niepokój . W ciągu 20 min byliśmy u weta i Karmelek od razu na sali operacyjnej to była 8 rano. Odbierałam Go o 19-tej rokowania ostrożne żołądek przyszyty śledziona usunięta .Wydawało mi się, że po tak ciężkiej operacji jest w dobrej formie szedł o własnych siłach pomerdał ogonkiem na powitanie cieszył się , w domku pospał do 22-giej i cieszyłam się bo poszliśmy na siku po drodze powąchał krzaczki, szczeknął na Maksia bo gonił kota myślę sobie jest dobrze , a o 23-ej horror piski, wycie siadanie , wstawanie składanie na qpę, powiększający się brzuch i znowu odruch wymiotny i nic ...gnaliśmy na sygnale do weta 10 min a dla mnie to była wieczność. Karmel stracił po drodze 2x przytomność, próbowaliśmy jeszcze między czasie założyć sondę, ale nie udało się. Odszedł w moich ramionach ...
Mój kochany Karmelek


