Dziękuję Wam, w imieniu swoim jak i Homisiowej Rodzinki, w ramionach której odszedł.
Homik był psem niezwykłym. Przyjechał do mnie 6 stycznia 2012 roku, niewidomy, kulawy i woniejący - nie przymierzając - rynsztokiem, w schronisku miał zostać uśpiony.
Gdzieś w jego oczach można było zobaczyć smutek i olbrzymią samotność. Ale najcichszy ludzki głos, czy najdelikatniejszy dotyk potrafiły sprawić by pojawiła się radość, która ogarniała całego psa, od czubka nosa po koniuszek ogona.
Długo trwało, zanim udało się chłopaka postawić do pionu, głównie zdrowotnie, bo tutaj nie pomagało stare złamanie oraz problemy "poschroniskowe". Ale żaden pies przed Nim, ani żaden pies później, nie przepraszał tak bardzo całą swoją postawą i zachowaniem za sprawione problemy.
Gdy po kastracji został zapakowany w gatki i klosz, jedynie przykucnął w kąciku i cicho kwękał (bo On jednak histeryk był

), nie chciał ani się położyć, ani usiąść, nie i koniec. Więc spaliśmy wspólnie na podłodze (tzn, ja na podłodze, a Homer - już bez klosza - na mnie).
Był niezwykły bo Jego radość z każdego dnia z człowiekiem była zaraźliwa, upór z jakim dążył do celu godzien naśladowania, gdy trzeba było potrafił postawić na swoim, czy nawet pokazać ząbki, a przy tym był olbrzymim przytulakiem i dla chwili wtulenia w człowieka był gotów poświęcić wiele.
Wtedy był u mnie 4 miesiące i choć wiedziałam, że w nowym domu będzie mu dobrze, to rozstanie nie należało do najprostszych.
Tym razem był trochę dłużej, przeciągało się wiele rzeczy, m.in. i diagnostyka, bo ledwie doszliśmy do przyczyn jednego, jak pojawiało się kolejne.
Zmienił się, wydoroślał, nabrał pewności siebie, ale wciąż Jego radość była niezwykła, zaraźliwa i ponad wszystko.
Taki wieczny chłopiec z doopką na bateryjki, zawsze koło mnie, zawsze gdy siedziałam, miałam prawdziwą berneńską poduszeczkę u stóp.
Dopiero pod sam koniec, było widać jakie podkopy choroba zrobiła także w Jego psychice, gdy posmutniał i zwolnił biegu.
DM to paskudztwo.
Ale Homer długo dawał radę, jak zawsze uparty, jak zawsze do przodu i jestem dumna, ze mogłam wtedy stać u Jego boku.
Misiu, czekaj tam na nas [*]