Marta,
Ilekroć w moim życiu dzieje się coś złego, smutnego powtarzam sobie jedno: To wszystko ma jakiś cel. W naszym życiu nic nie dzieje się bez przyczyny. Widać tak miało być. I choć zazwyczaj trudno nam sie pogodzić z przeciwnościami losu to jedynie głęboka wiara pomoże nam wtrwać. Ja dwa lata temu straciłam 16 letnią dalmatynkę. Chorowała blisko rok, wiedziałam, że zbliża się chwila naszego rozstania. Lekarka, która zajmowała się nią przez całe życie, nie dawała nam wielkich szans na jej wydobrzenie po operacji. Kropka miała wielkiego guza na brzuchu, który rósł, zaczął się sączyć, aż wreszcie sie rozlał. Nasza Kropencja odchodziła mi na rękach. Nie mogę spokojnie o tym pisać. Miałam wtedy poczucie, że może należało ja operować i pomóc. Ten guz jej nie bolał, więc to była jedyna pociecha.
Ja wiem, że Kropka żyła 16 lat, więc nie mogę porównywać do wieku Twojego Yogisia. Ale obie znalazłyśmy się w podobnej sytuacji. Wyrzuty sumienia gnębią tylko tych, którym nie jest obojętny los człowieka czy psa.
Ja do chodziłam do siebie bardzo długo, ale w noc kiedy musiałam sie pożegnać z moja psinka wiedziałam już, że musze mieć kolejnego psa bo zwariuję. Mieliśmy już naszą Polę, ale gdy nagle zostaje jeden pies robi sie pusto. Atena pojawiła się półtora tygodnia później.
Wiem, że psy będą w moim życiu obecne już zawsze, bo innej sytuacji sobie nie wyobrażam. Każda chwila z nimi spedzona to radość, każda chwila staje się pięknym wspomnieniem. A ten koszmarny ból po rozstaniu, może ukoić jego następca.
Dodam tylko, że gdy Atena zawitała do naszego domu, miałam poczucie "zdrady". Ktoś wtedy powiedział mi, że nikogo nie zdradziłam. Każdy pies jest inny, szczególny,kochany.
Każdy potrzebuje od nas miłości, a tej się przecież nie dawkuje.
Powtórzę jeszcze raz. Byłaś i zawsze będziesz jego panią. Ratowałaś go i on to wiedział. A może odszedł, by komuś ustąpić miejsca...?
Trzymaj się ciepło
