Wiemy jak boli po stacie naszych czworonożnych przyjaciół... W końcu odszedł ktoś, kogo kochaliśmy, członek naszej rodziny. Zrobilibyśmy dla niego wszystko, żeby temu zapobiec. Ale czasem nawet najlepsi weterynarze temu nie poradzą

Jest to śmierć związana ze starością, chorobą, wypadkiem lecz czasem wina lezy po stronie człowieka. Naszego berneńczyka wzieliśmy z hodowli ( choć nikt nie nazwałby "tego" hodowlą tylko jakąś dziurą) w wieku 6 m-cy... Był to dla niego ratunek.. Wogóle nie dbali tam o psy.. Potem dotarła do nas wiadomośc, że reszta psów tam nie przeżyła, a właściciele zostali ukarani

Pokochaliśmy bardzo mocno... Poświęcaliśmy mu dużo czasu. Niestety nasi sąsiedzi nie tolerują psów. Chętnie by go się pozbyli. Pod koniec listopada Berus (tak go nazwaliśmy) zaczął wymiotowac z krwią... Pojechalismy od razu do weterynarza. Ten stwierdził, że ktoś otruł go trutką na szczury

I "jest mała szansa na przeżycie"... Tak się stało. Jeździliśmy z nim przez 4 dni do kliniki. Miał transfuzje i różne takie... Szybko oślebł i osłabł. 1 grudnia wieczorem zdechł w wieku 5 lat i dokładnie 3 m-cy

Wszystkie wnętrzności mu się "roztopiły" i "wylały" w formie wody i mazi... Nie moglismy sie po tym pozbierać... Na dodatek stało się to w moje imieniny :( Może to głupie, ale ktoś mi powiedział, że on ciągle jest w naszym domu, bo czuje się tam bezpieczny i kochany... Nie zapomnimy o Tobie NIGDY!!
Wyrazy współczucia dla osób, które doświadczyły czegoś podobnego.. :((
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.