Ale po moim powrocie Astrusia nadal trwała na swoim posterunku, oczy wciąż patrzyły w dal, ale już znieruchomiały. Moja kochana, wspaniała sunia odeszła za Tęczowy Most. Nasza dystyngowana dama z wrodzoną szlachetnością, czytająca z ust i oczu czego się od niej oczekuje, posłuszna do bólu, perfekcyjna, uważająca, by nikogo nie urazić, kochająca matka, a potem i babcia, mądra przewodniczka stada, sunia, do której mówiło się po polsku, a ona wszystko rozumiała, nasza GWIAZDECZKA, protoplastka anińskich Bernusiów opuściła ten padół i udała się do Krainy Wiecznych Łowów i Wiecznej Szczęśliwości. Dała z siebie wszystko, bardzo się starała, ale choroba wyssała z niej wszystkie moce. Astrusia wyciągnęła mnie ze śmiertelnej choroby, a ja nie zdołałam odwdzięczyć się tym samym. Mam świadomość, że zrobiliśmy dla niej wszystko co było możliwe, ale pozostał wielki smutek i żal, że Astrusi nie ma już z nami. Odeszła tak jak żyła: wspaniała, dumna i niezależna. Gdy zabrakło sił, by wychodzić za potrzebą, po prostu odeszła, by nie sprawiać nam kłopotu. I jak tu żyć, gdy zabrakło mojej pary komplementarnej?
DAGLEZJA Hebenus ASTRA 30.12.2003 – 23.09.2013 (*)(*)(*)
Obrazek został zmniejszony.
http://www.aninbernus.neostrada.pl/astra_gl.htm
Proszę o przeniesienie Astrusi do weteranów nie żyjących.