Ben (Uncle Ben Duch Wrzosowisk)

Jeszcze nie mogę uwierzyć w to, co się stało
To wszystko wydarzyło się tak szybko, że jeszcze nie ochłonęłam

Obrazek został zmniejszony.
UNCLE BEN Duch Wrzosowisk(WARRE DIESEL van't Rijkenspark x LILLY MARLEN Duch Wrzosowisk)
27.08.2007 - 11.09.2016
Ben najprawdopodobniej miał guza na płucach, który wczoraj pękł. Pomogliśmy mu przedostać się za Tęczowy Most zanim udusił się własną krwią.
Ben cierpiał na ciężką dysplazję stawów łokciowych, powstałą na skutek nierównomiernego wzrostu kości w obydwu przedramionach. Pierwszy swój rok przeżył w wielkim cierpieniu. Weterynarze nie bardzo umieli mu wtedy pomóc i nawet niełatwo było znaleźć takiego, który by prawidłowo zdiagnozował problem. Nie wróżono mu długiego życia.
A jednak jak na berneńczyka żył ponad przeciętnie długo. Nie było to życie bardzo urozmaicone, bo Ben nie nadawał się na długie wyprawy, ale przyzwyczailiśmy się, że mamy psa stacjonarnego. I on takie życie chętnie zaakceptował. Przeważnie przebywał z nami w mieszkaniu. Zawsze łagodny i bezproblemowy. Odchowywał z wielką cierpliwością i zaangażowaniem wszystkie szczenięta, które dotychczas mieliśmy.
Choroba Bena była inspiracją dla otwarcia naszego gabinetu rehabilitacji zwierząt. Stąd gabinet nosi jego imię. Beniu bardzo lubił swoje zabiegi laseroterapii i falą uderzeniową. Pozwalały utrzymywać w ryzach ból stawów. Dawniej chodził też na bieżni wodnej, ale z czasem chyba się rozleniwił i odmawiał współpracy w tym zakresie.
To, co się stało było wielkim szokiem dla nas wszystkich. Nikt się nie spodziewał takiego rozwoju wypadku i to w tak szalonym tempie. Wyniki USG i krwi były dobre. Za to w obrazie RTG całe płuca wyglądały jak jedna wielka, czarna plama. Miał podany lek na odwodnienie. Obraz się poprawił. Lekarze próbowali ściągnąć płyn z płuc. Wtedy okazało się, że to krew i że nie da się jej ściągnąć, bo krzepnie. Niestety nie było ratunku.
Bardzo nam brakuje naszego cichego, wiernego przyjaciela. Cicho żył i cicho odszedł. Tak szybko, że nie zdążył sprawić żadnego problemu. Wracaliśmy wczoraj z wakacji. Poczekał na nas, żeby się pożegnać...
Żegnaj, Beniu
Będziemy o Tobie pamiętać!



Obrazek został zmniejszony.
UNCLE BEN Duch Wrzosowisk(WARRE DIESEL van't Rijkenspark x LILLY MARLEN Duch Wrzosowisk)
27.08.2007 - 11.09.2016
Ben najprawdopodobniej miał guza na płucach, który wczoraj pękł. Pomogliśmy mu przedostać się za Tęczowy Most zanim udusił się własną krwią.
Ben cierpiał na ciężką dysplazję stawów łokciowych, powstałą na skutek nierównomiernego wzrostu kości w obydwu przedramionach. Pierwszy swój rok przeżył w wielkim cierpieniu. Weterynarze nie bardzo umieli mu wtedy pomóc i nawet niełatwo było znaleźć takiego, który by prawidłowo zdiagnozował problem. Nie wróżono mu długiego życia.
A jednak jak na berneńczyka żył ponad przeciętnie długo. Nie było to życie bardzo urozmaicone, bo Ben nie nadawał się na długie wyprawy, ale przyzwyczailiśmy się, że mamy psa stacjonarnego. I on takie życie chętnie zaakceptował. Przeważnie przebywał z nami w mieszkaniu. Zawsze łagodny i bezproblemowy. Odchowywał z wielką cierpliwością i zaangażowaniem wszystkie szczenięta, które dotychczas mieliśmy.
Choroba Bena była inspiracją dla otwarcia naszego gabinetu rehabilitacji zwierząt. Stąd gabinet nosi jego imię. Beniu bardzo lubił swoje zabiegi laseroterapii i falą uderzeniową. Pozwalały utrzymywać w ryzach ból stawów. Dawniej chodził też na bieżni wodnej, ale z czasem chyba się rozleniwił i odmawiał współpracy w tym zakresie.
To, co się stało było wielkim szokiem dla nas wszystkich. Nikt się nie spodziewał takiego rozwoju wypadku i to w tak szalonym tempie. Wyniki USG i krwi były dobre. Za to w obrazie RTG całe płuca wyglądały jak jedna wielka, czarna plama. Miał podany lek na odwodnienie. Obraz się poprawił. Lekarze próbowali ściągnąć płyn z płuc. Wtedy okazało się, że to krew i że nie da się jej ściągnąć, bo krzepnie. Niestety nie było ratunku.
Bardzo nam brakuje naszego cichego, wiernego przyjaciela. Cicho żył i cicho odszedł. Tak szybko, że nie zdążył sprawić żadnego problemu. Wracaliśmy wczoraj z wakacji. Poczekał na nas, żeby się pożegnać...
Żegnaj, Beniu
