Glenda Moja Przyjaciółka

Glenda- owczarek niemiecki, śliczna , mądra sunia była z nami 14 lat i 6 miesięcy. Przez wiele lat z taką samą radością biegła do bramy powitać nas gdy wracaliśmy do domu, merdała niestrudzenie ogonem na nasz widok, a wieczorami ułożona na dywanie tuż obok nas, przymilnie mruczała i filuternie spoglądała w oczekiwaniu na pieszczoty i smakołyki.Przyjmowała cierpliwie psy i koty do domowego stada, ostatnio Brizo, którą pouczała po psiemu gdy mała pozwalała sobie za dużo... Parę lat temu Glenda coraz wolniej podbiegała do bramy i wyraźnie gorzej zaczęła chodzić, ogon zwisał bezwładnie, ale ciągle była radość w jej oczach . Diagnoza- zwyrodnienie kręgosłupa, zaspół końskiego ogona. Kilkakrotne kuracje przynosiły poprawę. Ostatniej wiosny bylo bardzo źle, tak bardzo chciałam aby doczekała lata..... i tym razem Glenda stanęła na nogi. Cieszyliśmy się, że może wygrzewać się na słońcu w ogrodzie(nawet widziałam jak tarzała się w trawie).W ostatnich tygodniach coraz więcej leżała, posmutniała, osowiała, stracila apetyt na jedzenie i chyba na życie....W ubiegłym tygodniu położyła się i już nie mogła się podnieść, porażone tylne łapy, brak czucia, brak kontroli zwieraczy. I znowu zastrzyki, nadzieja, opieka, nadzieja, nadzieja. Jej smutne oczy, odmowa jedzenia,ostatni zastrzyk, żadnej poprawy.
Wczoraj przyjechała lekarka. Pożegnaliśmy się wszyscy z Glendą, każdy wygłaskał siwo-rudy łepek. Ja przy niej, na kolanach, głaskałam ją po poczciwej siwej mordce, ona polizała moją dłoń. Pierwszy zastrzyk, zasnęła ..pani doktor podgoliła łapkę, drugi zastrzyk, jeszcze chwila, nie czułam już oddechu na dłoni. Wszystko w ciszy i spokoju ,bez strachu dla niej. Dla mnie najtrudniejsza decyzja , spuchniete oczy i łzy które ciągle same napływają dla niej przejście za tęczowy most...dzisiaj mi się śniła-biegała. A mój 15 letni syn usłyszawszy o tym śnie powiedział "Bo ona biega , tylko w innym wymiarze". Mam nadzieję.
Wczoraj przyjechała lekarka. Pożegnaliśmy się wszyscy z Glendą, każdy wygłaskał siwo-rudy łepek. Ja przy niej, na kolanach, głaskałam ją po poczciwej siwej mordce, ona polizała moją dłoń. Pierwszy zastrzyk, zasnęła ..pani doktor podgoliła łapkę, drugi zastrzyk, jeszcze chwila, nie czułam już oddechu na dłoni. Wszystko w ciszy i spokoju ,bez strachu dla niej. Dla mnie najtrudniejsza decyzja , spuchniete oczy i łzy które ciągle same napływają dla niej przejście za tęczowy most...dzisiaj mi się śniła-biegała. A mój 15 letni syn usłyszawszy o tym śnie powiedział "Bo ona biega , tylko w innym wymiarze". Mam nadzieję.