Strona 19 z 20

Re: Histicytoza u Berneńczyków

PostNapisane: 2015-04-24, 22:27
przez Aga-2
(*)(*)(*)

Re: Histicytoza u Berneńczyków

PostNapisane: 2015-04-24, 23:11
przez Anuta
Czy piesek zdążył oddać krew do badania w programie?
(*)(*)(*)

Re: Histicytoza u Berneńczyków

PostNapisane: 2015-04-25, 09:07
przez annasm
Anuta napisał(a):Czy piesek zdążył oddać krew do badania w programie?
(*)(*)(*)

Tak.
[*][*][*]Da Vinci

Re: Histicytoza u Berneńczyków

PostNapisane: 2015-04-25, 11:03
przez Anuta
To jest szansa, że przedwczesna śmierć przyczyni się do postepu w badaniach .

Re: Histicytoza u Berneńczyków

PostNapisane: 2015-04-25, 22:07
przez Renata.P
(*)(*)(*)

Re: Histicytoza u Berneńczyków

PostNapisane: 2015-04-26, 10:29
przez DolceVita
(*)(*)

Re: Histicytoza u Berneńczyków

PostNapisane: 2015-06-08, 17:33
przez agas
agas napisał(a):Badanie histopatologiczne wykazało, że świństwo jest "guzem histocytarnym wyciętym w całości " , dosłownie to świństwa były dwa. Hektor czuje się dobrze, biega w zielonym kubraczku, tak bym chciała żeby to "wycięte w całości" ze sporym zapasem wystarczyło.....


11 miesięcy od tego wpisu i niestety muszę napisać, że nie wystarczyło. Hektor już śpi spokojnie bez bólu . A my jakoś musimy nauczyć się że już Go nie ma z nami. Żył tylko 5 lat i 3 miesiące. Uprzedzając może pytania, nie znam jego pochodzenia, nie miał rodowodu.

Re: Histicytoza u Berneńczyków

PostNapisane: 2015-06-08, 18:11
przez Anuta
Smutno (*)(*)(*), współczuję.

Re: Histicytoza u Berneńczyków

PostNapisane: 2015-06-09, 08:54
przez saganka2
Czy od momentu wycięcia guzów Hektorek miał jakieś leczenie dodatkowe? Chemię? Co Wam zalecono?

Re: Histicytoza u Berneńczyków

PostNapisane: 2016-03-30, 13:10
przez Bajkonur
Chcę się podzielić historią choroby swojego piesia który też miał histiocytoze. Była to 10 letnia sterylizowana suczka. Wszystko zaczęło się od bulwy którą miała na kończynie tylnej przez większość życia (dobre 8 lat). Bulwa ta była stabilna, nie naciekała, nie bolała a że piesio miał rzeszę innych zabiegów korygujących jego inne wady. Nie robiliśmy z tym nic by niepotrzebnie nie zadawać bólu. Kwestią otwartą pozostaje pytanie czy usunięcie ów bulwy wcześniej skróciło czy przedłużyło by jej życie? Ta struktura była stabilna do listopada 2015. Potem znacznie powiększyła swoje rozmiary (ale nie naciekała). Zaczęła naciekać w grudniu. Nie kompetentny weterynarz pierwszego kontaktu zapisał dodatkowo jakieś podejrzane sterydy po którym zaczęła się rozpadać, psu groziło wykrwawienie. W połowie stycznia udaliśmy się do innego specjalisty 100 km dalej, który wyciął guza, niestety nie w całości, gdyż chcąc usunąć 100% guza miałby problemy z zespoleniem psa po zabiegu. Miał wypłukiwać martwe tkanki jakimiś płynami. Guz poszedł do badania histopatologicznego, które nic nie wykazało (resorpcja krwi, stan zapalny) pomimo że makroskopowo wyglądało to na złośliwe (bardzo unaczynione, wiele tętnic do podwiązania). Pies wyszedł z kliniki 30 stycznia. Już w pierwszym tygodniu lutego była wznowa w miejscu cięcia. Początkowo myśleliśmy że tam zbiera się treść z rany i należy to przekłuć po prostu igłą. Ale nie dało się, to było twarde. Koło 20 lutego druga wizyta u weta. Rano tego dnia zauważyłem guza w węzłach chłonnych a to oznaczało rozsiew. Wet orzekł że obawia się że to oznacza dla niej wyrok. (Zrobiliśmy wówczas biopsję cienkoigłową, której wynik przyszedł już po śmierci psa) Nazajutrz było jeszcze gorzej, pies miał wymioty (w tym fusowate), nie chciał jeść, był w letargu, smoliste stolce. W ostatnim tygodniu życia podawałem jej IPP40 przeciw wrzodom, Metoclopramidum, glukozę i sól fizjologiczną. Pies został poddany eutanazji 29 lutego, która ponoć tylko o parę godzin wyprzedziła śmierć z powodu nowotworu. Wynik biopsji: mięsak histocytarny (w stanie rozsiewu). Nikt nam nie powiedział o możliwości chemioterapii, być może dało by się w ten sposób kupić jej jeszcze parę miesięcy życia. Wyżej wymienione leki spełniły swoją rolę - udało się zatrzymać krwawienie z przewodu pokarmowego i wymioty. Być może w połączeniu z chemioterapią efekty były by jeszcze lepsze. Niestety weterynaria w Polsce jest w strasznych powijakach.

Re: Histicytoza u Berneńczyków

PostNapisane: 2016-03-30, 18:56
przez Anna Rozalska
Bardzo współczuję ale chemia u starszego psa nie dałaby żadnego efektu. Wiadomo że chemia niszczy komórki nowotworowe ale i osłabia organizm. Ja na przykładzie swojej rottki chorej na chłoniaka w wieku 10 lat której przedłużyłam 5 miesięcy życia chemią drugi raz nie zdecydowałabym się na takie leczenie.

Re: Histicytoza u Berneńczyków

PostNapisane: 2016-03-30, 23:16
przez Bajkonur
A ja bym tam leczył chemią, gdybym miał na czas poprawny wynik histopatologii.W kontekście piorunującego przebiegu choroby nawet 5 miesięcy by było na wagę złota. Nawiasem mówiąc błędne rozpoznanie wydała Katedra Weterynarii Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. Podejrzewam że do badania wzięli zdrowy margines wyciętej tkanki. To świadczy o tym jakich mamy 'specjalistów' w branży.

Re: Histicytoza u Berneńczyków

PostNapisane: 2016-03-31, 09:50
przez Barbapapa
Dziękuję za te informacje. Sama zmagałam się z wetami, niemocą diagnostyczną, wiem jakie to trudne, kosztowne, czasem beznadziejne. Jedynie czego Wam zazdroszczę, to to że mieliście czas na uśpienie. Mnie się to nie udało...

Re: Histicytoza u Berneńczyków

PostNapisane: 2016-04-01, 00:35
przez Mika
No cóż, będę wredna, ale nie mogę się powstrzymać - można mieć pretensje do lekarzy o błędną diagnozę, ale sorry- pies chodził przez 8 lat z guzem na kończynie. Może trzeba było go wyciąć , gdy pies był młodszy i silniejszy a guz mniejszy. Ja u swojego starego ( 11 lat wówczas, obecnie ponad 13) berneńczyka wycinałam wszystkie guzy, które się u niego pojawiały. Szczęśliwie okazywały się tłuszczakami, choć jeden z nich , pod żuchwą, był paskudny, otoczony naczyniami i podejrzany. Ludzie mówili mi, że męczę psa, ale wolałam narazić go na operacje , jak się okazało, kosmetyczne niż potem wyrzucać sobie, że zaniedbałam mięsaka lub mastocytomę. Teraz, gdy pies ma ponad 13 lat i ledwo chodzi, nawet gdyby pojawił się jakiś guz, to w pełni świadomie nic z tym nie zrobię- są granice pomocy i tu ważniejszy już jest dobrostan zwierzęcia
Oczywiście współczuję straty i rozumiem, że tutaj grają emocje, ale...

Re: Histicytoza u Berneńczyków

PostNapisane: 2016-04-01, 11:06
przez Bajkonur
Opinie są podzielone. Nie wiadomo czy ów chrzęstniak był zalążkiem nowotworu czy był od niego niezależny, nie wiadomo jak zareagował by na interwencje chirurgiczną, może doszło by do rozsiewu wcześniej. JEDNA WIELKA NIEWIADOMA. Poza tym on był prawie niewidoczny pod sierścią a wyczuwalny jedynie przy czesaniu.

Tak to wyglądało po wycięciu jak kogoś interesuje:
obrazek
Obrazek został zmniejszony.
obrazek
Obrazek został zmniejszony.

Re: Histicytoza u Berneńczyków

PostNapisane: 2016-04-01, 15:22
przez Mika
Paskudztwo...nasze tłuszczaki wyglądały jak wyjęty z foremki budyń

Re: Histicytoza u Berneńczyków

PostNapisane: 2016-08-28, 10:14
przez Bluebird
To my także podzielimy się naszą historią.
Berni ma 7 lat i 3 miesiące, potwierdzenie mięsaka histiocytarnego przyszło 3 dni temu.
Zlokalizowany na udzie, wielki jak grejpfrut. Nigdy nie wierzyłam, że coś tak dużego może wyrosnąć w tak krótkim tempie- pies został z naszą rodziną na tydzień, po powrocie zameldowali nam, że od 2 dni ledwo wstaje i nie chce jeść. Noga była wielka jak u słonia, cała sinofioletowa i obrzęknięta. Początkowo wierzyliśmy, że to zwykły krwiak, że się fajtłapa gdzies przewrócił, skoczył przez płot, ale już nie ma nadziei na łagodniejszą diagnozę.
Na razie mamy się dobrze, obrzęk i krwiak się wchłonęły, został sam guz. Berni je, biega, chętnie spaceruje,goni kota, szczeka na psy przy płocie, nogę obciąża w pełni, ma tylko problem z wstawaniem i siadaniem. Wyniki krwi są zadowalające, na razie nie ma guzów w innych lokalizacjach, jutro będziemy robić kolejne kontrolne badania i trzymamy kciuki, żeby nie było gorzej.

W związku z chorobą mam wielką prośbę i pytanie: czy wiecie gdzie można zdobyć lomustynę, chemię stosowaną przy leczeniu histiocytozy? Może komuś z was pozostało coś po leczeniu waszych piesków? Albo znacie weta, który może posiadać takie leki. Potrzebujemy trzech tabletek na jeden cykl, na razie udało się znaleźć dwie, na uczelni we Wrocławiu. To jedyna nadzieja na przedłużenie życia choć trochę...

obrazek
Obrazek został zmniejszony.
Pozdrawiamy

Re: Histicytoza u Berneńczyków

PostNapisane: 2016-08-28, 18:55
przez annasm
Lomustyna dysponuje z pewnością dr Jagielski w Warszawie.

Re: Histicytoza u Berneńczyków

PostNapisane: 2016-08-28, 22:36
przez kbakowska275
Bardzo dziękuje za ten watek. Widzę że nie jestem sama.

Re: Histicytoza u Berneńczyków

PostNapisane: 2016-10-07, 16:02
przez Anuta
Dziś histiocytoza złośliwa pokonała naszą Norę po 10 miesiacach od diagnozy. <beczy>