Walka z rakiem

Witajcie :)
Ponieważ zaginął gdzieś wątek o Dżetce w off topic to postanowiłam zrobić nowy.
chciałabym się z Wami podzielić 2 sprawami.
1. Dziś zakończyliśmy 25 tygodniową "bitwę" z nowotworem złośliwym - chłoniakiem limfoblastycznym. Brawo dla mojej wielkiej, walecznej Dżetki. Dziękuję jej za spokój, cierpliwość i zaufanie jakim nas obdarzała za każdym razem gdy kolejna dawka lała się do żyłki. Dziękuję jej za to, że nigdy nie dała mi zwątpić w sens tego leczenia. A nie zawsze było łatwo.
Dziękuję lekarzom, których to ja obdarzyłam dużym zaufaniem i nie zawiodłam się. Godny polecenia dr. n.wet. Dariusz Jagielski (z kliniki SGGW), lek. Katarzyna Bednarowicz (z lecznicy Białobrzeska), dr Marioletta Mikołajczyk (z lecznicy Anivmed).
Dziękuję wszystkim moim bliskim i przyjaciołom, przede wszystkim: Pawłowi za to, że zawsze całym sercem mnie wspierał i bardzo zaangażował się w leczenie; Kasi za olbrzymie zainteresowanie i zainicjowanie Dżetkowej akcji; znajomym z Fundacji za super odzew dla tej akcji; znajomym z Berneńskiego Forum za całą masę ciepłych słów, za to, że nawet przez chwilę nie pozwolili mi poczuć się osamotnioną.
Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna za nieocenioną pomoc duchową i finansową
Na dzień 20.04.2008 na dżetkowym koncie było 4.942,79 zł. Z tej puli wykorzystałam 3200 zł. Od czasu wykrycia choroby tj od listopada 2007 do dnia zakończenia tj. do 07 maja 2008 r. leczenie wyniosło nas ok 5 300 zł. Nie sposób tego wyliczyć co do złotówki, bo sporo się działo i wydawało: biopsje, USG, badania: krwi, serca, moczu, kału, oczu; wizyty w aptekach, nawet w późnych godzinach
). Moja dzielna suczynka leczona była bardzo agresywną chemioterapią - Madison -Wisconsin. W sumie dostała 1 dawkę Asparaginase (lek za 800 zł) i Dexavenu, 8 dawek Vincristin (ten najgorzej znosiliśmy), 4 dawki Endoxanu (naszego ulubionego :)), 4 dawki Adriblastiny (kardiotoksycznego leku). Przejadła kilka opakowań (nie wiem ile), Encortonu, Esselivu (osłona wątroby), Wit. E, Ecomeru (olej z rekina). Nie obyło się bez Torecanu (kilka opakowań poszło) i Ulgastranu (na szczęście tylko jedno opakowanie było potrzebne) - to w chwilach kryzysu: wymioty, biegunka. Dżetka wypiła z 5 butelek płynu wzmacniającego, który podobno jest doskonały w walce z rakiem - tzw. EM-X.
Za sprawą tego wszystkiego Dżet jest wciąż z nami i na moje oko ma się dobrze.
Co dalej? ...
"dać na mszę" - słowa dr. Jagielskiego. I pewnie tak zrobimy.
Jeśli w ciągu najbliższych 2-4 miesięcy rak nie wznowi się - jesteśmy WOLNI i SZCZĘŚLIWI, albo przynajmniej możemy być :). W tym czasie w 85 % przypadków rak znów się uaktywnia :((( Bardzo chciałabym wierzyć, że znajdziemy się wśród tych 15 % szczęśliwców, To będą najbardziej stresujące 4 miesiące w moim życiu.
Teraz mamy za zadanie bacznie ją obserwować i w razie jakichkolwiek gorszych dni biec do kliniki. W przeciwnym razie - wizyta kontrolna za miesiąc - a tuż przed - badanie serducha i krwi.
I na razie żyć normalnie - ale chyba się nie da. :(
Cieszę się, że wygraliśmy to pół roku wspólnego życia. Chciałabym aby nigdy, nikomu nie zabrakło wiary w sens wali i aby w tej walce mieli wokół siebie tylu wspaniałych, dobrych ludzi co my.
Dziękuję
Agata i jej wierny do końca największy Przyjaciel Pies. :)))))
p.s. Postaram się co 2 tygodnie napisać na stronę "stasiową" co u nas. Mam nadzieję, że będą to same dobre wieści. Proszę o dalszy ciąg kciukasków.
2. Chciałabym też zapytać ile osób byłoby chętnych na wykład z dr. n. wet. Dariuszem Jagielskim na temat nowotworów u Berneńczyków. Rozmawiałam z nim na ten temat i powiedział, że w czerwcu bardzo chętnie zrobi taki wykład w Klinice SGGW w Warszawie. Musi się tylko zebrać min. 50 osób. Takie zajęcia mogą się odbyć w weekend.
On robi wykłady np. o nowotworach u bokserów. Móglby zrobić i dla nas. Zupełnie za darmo. Myślę, że warto - bo to człowiek o olbrzymiej wiedzy i umiejętnościach. Sam jeździ na różne zagraniczne wykłady, cały czas dokształca się. Jest przewodniczącym Sekcji Onkologicznej Polskiego Stowarzyszenia Lekarzy Weterynarii.
:) czekam na info.
Ponieważ zaginął gdzieś wątek o Dżetce w off topic to postanowiłam zrobić nowy.
chciałabym się z Wami podzielić 2 sprawami.
1. Dziś zakończyliśmy 25 tygodniową "bitwę" z nowotworem złośliwym - chłoniakiem limfoblastycznym. Brawo dla mojej wielkiej, walecznej Dżetki. Dziękuję jej za spokój, cierpliwość i zaufanie jakim nas obdarzała za każdym razem gdy kolejna dawka lała się do żyłki. Dziękuję jej za to, że nigdy nie dała mi zwątpić w sens tego leczenia. A nie zawsze było łatwo.
Dziękuję lekarzom, których to ja obdarzyłam dużym zaufaniem i nie zawiodłam się. Godny polecenia dr. n.wet. Dariusz Jagielski (z kliniki SGGW), lek. Katarzyna Bednarowicz (z lecznicy Białobrzeska), dr Marioletta Mikołajczyk (z lecznicy Anivmed).
Dziękuję wszystkim moim bliskim i przyjaciołom, przede wszystkim: Pawłowi za to, że zawsze całym sercem mnie wspierał i bardzo zaangażował się w leczenie; Kasi za olbrzymie zainteresowanie i zainicjowanie Dżetkowej akcji; znajomym z Fundacji za super odzew dla tej akcji; znajomym z Berneńskiego Forum za całą masę ciepłych słów, za to, że nawet przez chwilę nie pozwolili mi poczuć się osamotnioną.
Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna za nieocenioną pomoc duchową i finansową
Na dzień 20.04.2008 na dżetkowym koncie było 4.942,79 zł. Z tej puli wykorzystałam 3200 zł. Od czasu wykrycia choroby tj od listopada 2007 do dnia zakończenia tj. do 07 maja 2008 r. leczenie wyniosło nas ok 5 300 zł. Nie sposób tego wyliczyć co do złotówki, bo sporo się działo i wydawało: biopsje, USG, badania: krwi, serca, moczu, kału, oczu; wizyty w aptekach, nawet w późnych godzinach

Za sprawą tego wszystkiego Dżet jest wciąż z nami i na moje oko ma się dobrze.
Co dalej? ...
"dać na mszę" - słowa dr. Jagielskiego. I pewnie tak zrobimy.
Jeśli w ciągu najbliższych 2-4 miesięcy rak nie wznowi się - jesteśmy WOLNI i SZCZĘŚLIWI, albo przynajmniej możemy być :). W tym czasie w 85 % przypadków rak znów się uaktywnia :((( Bardzo chciałabym wierzyć, że znajdziemy się wśród tych 15 % szczęśliwców, To będą najbardziej stresujące 4 miesiące w moim życiu.
Teraz mamy za zadanie bacznie ją obserwować i w razie jakichkolwiek gorszych dni biec do kliniki. W przeciwnym razie - wizyta kontrolna za miesiąc - a tuż przed - badanie serducha i krwi.
I na razie żyć normalnie - ale chyba się nie da. :(
Cieszę się, że wygraliśmy to pół roku wspólnego życia. Chciałabym aby nigdy, nikomu nie zabrakło wiary w sens wali i aby w tej walce mieli wokół siebie tylu wspaniałych, dobrych ludzi co my.
Dziękuję
Agata i jej wierny do końca największy Przyjaciel Pies. :)))))
p.s. Postaram się co 2 tygodnie napisać na stronę "stasiową" co u nas. Mam nadzieję, że będą to same dobre wieści. Proszę o dalszy ciąg kciukasków.
2. Chciałabym też zapytać ile osób byłoby chętnych na wykład z dr. n. wet. Dariuszem Jagielskim na temat nowotworów u Berneńczyków. Rozmawiałam z nim na ten temat i powiedział, że w czerwcu bardzo chętnie zrobi taki wykład w Klinice SGGW w Warszawie. Musi się tylko zebrać min. 50 osób. Takie zajęcia mogą się odbyć w weekend.
On robi wykłady np. o nowotworach u bokserów. Móglby zrobić i dla nas. Zupełnie za darmo. Myślę, że warto - bo to człowiek o olbrzymiej wiedzy i umiejętnościach. Sam jeździ na różne zagraniczne wykłady, cały czas dokształca się. Jest przewodniczącym Sekcji Onkologicznej Polskiego Stowarzyszenia Lekarzy Weterynarii.
:) czekam na info.