Śmiertelna diagnoza...

OLIMPIA Gorzowska Panorama
Radosna, kochana sunia. I tak było do marca, kiedy to dostała cieczkę.
Zaniepokoił mnie zapach i barwa wydzieliny. Oli jeszcze wtedy była pełna życia.
23.03.2009 zrobiliśmy badania krwi. Wszystkie książkowe, wszystko w normie za wyjątkiem podwyższonej glukozy. Po przeanalizowaniu wyników razem z lekarzami weterynarii doszliśmy do wniosku, że podwyższona glukoza jest zapewne wynikiem stresu podczas pobierania krwi.
Jeszcze 04.04 była z nami na wsi, gdzie w trakcie jest budowa naszego nowego domu. Oli biegała i kopała dziury w ogrodzie.
Około 07.04.2009 zauważyłam, że jednak coś z nią nie tak. Męczyła się znacznie szybciej niż normalnie.
Ustaliłam termin USG na 14.04.
Myślami wracając do cieczki pierwszym skojarzeniem było ropomacicze, choć objawów nie było.
W czwartek 9.04 nie dało mi spokoju to, że robiła się coraz bardziej osowiała. Nasza Wetka przyjechała o godzinę wcześniej do pracy i zaczełyśmy szukać. Kiedy macica była zdrowa, byłam w szoku. Szukaliśmy dalej. Natrafiliśmy na guza na śledzionie. Oli miała też nieznacznie powiększone węzły chłonne podżuchwowe.
W ten sam dzień trafiliśmy do kliniki dr Czogały. Zrobiliśmy ponowne badania krwi i RTG.
Krew wyszła w normie, za wyjatkiem podwyższonych granulocytów (norma 77, u Oli 87 co świadczy o niewielkim stanie zapalnym). RTG pokazało powiększone serce i tchawicę.
Oli dostała antybiotyk oraz środki przeciwbólowe. W niedzielę znów trafiliśmy do lecznicy, gdzie okazało się, że węzły podżuchwowe się powiększył i zaczął się proces powiększania węzłów piersiowych. Antybiotyk nie działa. Oli straciła apetyt.
We wtorek okazało się, że węzły nadal się powiększają i zatakowane są już podkolanowe.
Wczoraj zrobiliśmy biopsję. Wyniki mają być pod koniec tygodnia.
Już wczoraj dostałam telefon ze wstępnymi wynikami - to zawansowany chłoniak. Materiał został wysłany do dalszego badania, aby określić jego rodzaj.
W piątek powinnam już wiedzieć co to dokładnie. Chcemy spróbować chemioterapii u dr Hildebranda we Wrocławiu. Miejmy nadzieję, że zdążymy.
Narazie Oli jeszcze się cieszy, chodzi o własnych siłach, czasem pilnuje i szczeka.
Z jedzeniem jest trochę problemów.
Pierwsza dawka chemii umówiona jest na piątek rano. Strasznie się jej boimy, ale to jedyna deska ratunku. Wiem tylko, że nie pozwolę Olimpii cierpieć - to wspaniały pies, który zasłużyć na godne życie, a także na godne odejście. Chociaż bardzo trudno jest się z tym pogodzić.
Radosna, kochana sunia. I tak było do marca, kiedy to dostała cieczkę.
Zaniepokoił mnie zapach i barwa wydzieliny. Oli jeszcze wtedy była pełna życia.
23.03.2009 zrobiliśmy badania krwi. Wszystkie książkowe, wszystko w normie za wyjątkiem podwyższonej glukozy. Po przeanalizowaniu wyników razem z lekarzami weterynarii doszliśmy do wniosku, że podwyższona glukoza jest zapewne wynikiem stresu podczas pobierania krwi.
Jeszcze 04.04 była z nami na wsi, gdzie w trakcie jest budowa naszego nowego domu. Oli biegała i kopała dziury w ogrodzie.
Około 07.04.2009 zauważyłam, że jednak coś z nią nie tak. Męczyła się znacznie szybciej niż normalnie.
Ustaliłam termin USG na 14.04.
Myślami wracając do cieczki pierwszym skojarzeniem było ropomacicze, choć objawów nie było.
W czwartek 9.04 nie dało mi spokoju to, że robiła się coraz bardziej osowiała. Nasza Wetka przyjechała o godzinę wcześniej do pracy i zaczełyśmy szukać. Kiedy macica była zdrowa, byłam w szoku. Szukaliśmy dalej. Natrafiliśmy na guza na śledzionie. Oli miała też nieznacznie powiększone węzły chłonne podżuchwowe.
W ten sam dzień trafiliśmy do kliniki dr Czogały. Zrobiliśmy ponowne badania krwi i RTG.
Krew wyszła w normie, za wyjatkiem podwyższonych granulocytów (norma 77, u Oli 87 co świadczy o niewielkim stanie zapalnym). RTG pokazało powiększone serce i tchawicę.
Oli dostała antybiotyk oraz środki przeciwbólowe. W niedzielę znów trafiliśmy do lecznicy, gdzie okazało się, że węzły podżuchwowe się powiększył i zaczął się proces powiększania węzłów piersiowych. Antybiotyk nie działa. Oli straciła apetyt.
We wtorek okazało się, że węzły nadal się powiększają i zatakowane są już podkolanowe.
Wczoraj zrobiliśmy biopsję. Wyniki mają być pod koniec tygodnia.
Już wczoraj dostałam telefon ze wstępnymi wynikami - to zawansowany chłoniak. Materiał został wysłany do dalszego badania, aby określić jego rodzaj.
W piątek powinnam już wiedzieć co to dokładnie. Chcemy spróbować chemioterapii u dr Hildebranda we Wrocławiu. Miejmy nadzieję, że zdążymy.
Narazie Oli jeszcze się cieszy, chodzi o własnych siłach, czasem pilnuje i szczeka.
Z jedzeniem jest trochę problemów.
Pierwsza dawka chemii umówiona jest na piątek rano. Strasznie się jej boimy, ale to jedyna deska ratunku. Wiem tylko, że nie pozwolę Olimpii cierpieć - to wspaniały pies, który zasłużyć na godne życie, a także na godne odejście. Chociaż bardzo trudno jest się z tym pogodzić.