kciuki za Aferę,proszę!;(

Chciałabym już wyczerpać limit pecha,ale niestety - los nas nie oszczędza.
Po nieskończonej (ale odpukać udanej) walce z chorobą Chili, nastał czas na chorobę Afery.
Po krótce. W piątek Afera stała się osowiała, ale reguły przed cieczką nie tryska energią,więc uznałam to za normalny objaw.W sobotę jej brzuch i boki mocno się zaokrągliły.Wyglądała jak ostatniego dnia ciąży.Ale uznaliśmy, że to wzdęcia(głupota,wiem)...
W niedzielę nic się nie zmieniło. Apetyt ograniczał się do jedzenia kiełbaski,lub innych przysmaków,ale też bez standardowego żebrania,raczej z musu. Więcej nie mogłam dłużej czekać.
Dzisiaj z rana udaliśmy się do weterynarza - ten w trybie natychmiastowym załatwił nam USG brzucha.
Udało się na 18.30. Od tej pory już nic nie będzie takie samo...
Najpierw usłyszałam, że jest bardzo źle.
Potem, że to 13cm guz w śledzionie,a wszędzie wkoło jest pełno płynów i krwi.
Afera nie wrociła ze mną do domu.Została w klinice, w oczekiwaniu na poranną operację usunięcia całej śledziony.
Chciałam ją zabrać, ale lekarz uznał, że muszą zrobić jej wlewy, pobrać krew, zamówić krew do przetaczania, ponieważ będzie to konieczne itp.
I tak zaczyna się nasza walka z rakiem. Który pojawił się z nikad. Przecież przed ciążą miała wykonane wszystkie badania, a i USG niczego niepokojącego nie wykryło. Skąd nagle 13 cm guz
Lekarz mówi, że to normalne, że się zdarza...
Z szoku nie zapytałam o nic.Kompletnie nie wiem co się dzieje,nie mam pojęcia co będzie dalej i jak to się potoczy.
Muszę odizolować Chili, bo ten mały diabełek nie da jej żyć.
Nie chcę żeby cierpiała,teraz pewnie umiera ze strachu w jakiejś klatce, w klinice ;(
Nie wiem dlaczego je to spotyka i za co.Ale na dziś dzień wiem, że nie chcę więcej berneńczyka.Nie mam sumienia patrzeć na ich smutne oczy błagające o ulgę i na to, że w większości nie dożywają starości, a już na pewno nie jest to śmierć naturalna, tylko poprzedzona wielkimi cierpieniami.
Afera ma 3,5 roku.Doczekała się jednego i zarazem ostatniego miotu. Mam nadzieję, że jej dzieci nie będą narażone na takie problemy
Błagam, trzymajcie kciuki,bo jest na prawdę źle

Po nieskończonej (ale odpukać udanej) walce z chorobą Chili, nastał czas na chorobę Afery.
Po krótce. W piątek Afera stała się osowiała, ale reguły przed cieczką nie tryska energią,więc uznałam to za normalny objaw.W sobotę jej brzuch i boki mocno się zaokrągliły.Wyglądała jak ostatniego dnia ciąży.Ale uznaliśmy, że to wzdęcia(głupota,wiem)...
W niedzielę nic się nie zmieniło. Apetyt ograniczał się do jedzenia kiełbaski,lub innych przysmaków,ale też bez standardowego żebrania,raczej z musu. Więcej nie mogłam dłużej czekać.
Dzisiaj z rana udaliśmy się do weterynarza - ten w trybie natychmiastowym załatwił nam USG brzucha.
Udało się na 18.30. Od tej pory już nic nie będzie takie samo...
Najpierw usłyszałam, że jest bardzo źle.
Potem, że to 13cm guz w śledzionie,a wszędzie wkoło jest pełno płynów i krwi.
Afera nie wrociła ze mną do domu.Została w klinice, w oczekiwaniu na poranną operację usunięcia całej śledziony.
Chciałam ją zabrać, ale lekarz uznał, że muszą zrobić jej wlewy, pobrać krew, zamówić krew do przetaczania, ponieważ będzie to konieczne itp.
I tak zaczyna się nasza walka z rakiem. Który pojawił się z nikad. Przecież przed ciążą miała wykonane wszystkie badania, a i USG niczego niepokojącego nie wykryło. Skąd nagle 13 cm guz


Z szoku nie zapytałam o nic.Kompletnie nie wiem co się dzieje,nie mam pojęcia co będzie dalej i jak to się potoczy.
Muszę odizolować Chili, bo ten mały diabełek nie da jej żyć.
Nie chcę żeby cierpiała,teraz pewnie umiera ze strachu w jakiejś klatce, w klinice ;(
Nie wiem dlaczego je to spotyka i za co.Ale na dziś dzień wiem, że nie chcę więcej berneńczyka.Nie mam sumienia patrzeć na ich smutne oczy błagające o ulgę i na to, że w większości nie dożywają starości, a już na pewno nie jest to śmierć naturalna, tylko poprzedzona wielkimi cierpieniami.
Afera ma 3,5 roku.Doczekała się jednego i zarazem ostatniego miotu. Mam nadzieję, że jej dzieci nie będą narażone na takie problemy



Błagam, trzymajcie kciuki,bo jest na prawdę źle



