No i wyników jeszcze nie mam.
Maszyna sie rozkalibrowała - czekałam 1,5 godziny
Marek odbierze.
Wyniki są istotne gdyż pokażą czy leczenie stosowane przez Słodkiego w ogóle jest skuteczne. Czekam jak na szpilkach.
Problem polega na tym iż kategorycznie odmawia zastosowania leków poleconych przez panią Neskę

Chyba musze znaleźć weta który będzie współpracował bo nie wiem czy stan Koi pozwala na kilkugodzinną podróż do W-wy.
Właściwie to nie wiem czy Koja czuje sie lepiej, chyba nerki ją nie bolą bo przy macaniu nie robi to na niej żadnego wrażenia, jednak przez te pokłute od igieł łapy jest obolała i po dłuższym leżeniu ledwo chodzi. Jednak nie jest chyba tak źle bo próbuje coś kombinować przy wenflonie

chyba z nudów.
Wenflon założony na tylną łapę, prawa przednia obolała, w lewej coś jest nie tak bo nie było możliwości by sie tam wkłóć.
Wczoraj na gorąco wymęczyłam Koję wycieczką: najpierw do weta na pobranie krwi, potem do LAB zawieźć prókę, potem spowrotem do weta z wyhnikiem.
wiekszość w normie jednak poziom albuminy niski - 20,57 g/l
Koja conieco zjada, na karme k/d nie ma za bardzo ochoty ale mamy sposób: dostaje lek w proszku (robimy kuleczkę z woda i do pyska), smak jest okropny więc zaraz po tym dajemy k/d i Koja próbuje zniwelować smak proszku karmą, ...i sie udaje.
Nabrała też smaczka na tuńczyka więc korzystam z okazji. Podobno lepiej by zjadła cokolwiek niż nic, a rybka jak najbardziej zalecana.
Chlebek i bułeczki nadal na topie.