saba&mlis napisał(a):Czytajac caly watek widac ze Ci co maja wieksze doswiadczenia w opiece nad strszym czy chorym psem, beda odradzac decydowanie sie na bernenczyka w bloku bez windy.
Kiedy moja Berta umierała ważyła około 30 kg. Bezwładne ciało psa o tej masie sprawia wrażenie dużo cięższego niż jest w rzeczywistości. Berta umierała wiele tygodni i przez ten czas nosiliśmy ją po schodach (
mieszkamy na drugim piętrze bez windy). W pewnym momencie mój chory kręgosłup odmówił posłuszeństwa i musiałam nauczyć się sama wykonywać wiele czynności weterynaryjnych (między innymi zakładanie wenflonu, podawanie kroplówki, zastrzyki domięśniowe, ect) bo kiedy mąż był w pracy (a nie zawsze mógł na żądanie się urwać) ja sama po prostu fizycznie nie dałam rady zanieść Berty do samochodu żeby zawieźć codziennie do weta czy wysikac (kiedy jeszcze kontrolowała wydalanie).
Jednak to doświadczenie nie zniechęciło mnie do wzięcia kolejnego berneńczyka. I oczywiście nie żałuję.
Grandę jako szczeniaka znosiłam ze schodów do momentu aż miała około 25kg (wnosiłam krócej). Potem nie dałam już rady.
Kiedy się zestarzeje bądź zachoruje będziemy ją nosić tak samo jak kiedyś Bertusię.
Podpisuję się wszystkimi kończynami pod poniższym komentarzem:
baksak napisał(a):Wydaje mi się że to jest kwestia czysto techniczna: dam radę/nie dam rady, a nie kwestia zdolności umysłowych i postawy etycznej właścicela.
Po zejściu z tego strrrasznego drugiego piętra zapewniam mojej bernusi tyle atrakcji na co dzień, że nawet gdyby w chorobie przyszło mi ją "męczyć" noszeniem to uważam, że wyrządziłabym jej tym mniejszą szkodę, niż trzymając w domku z łagodnym zejściem do ogrodu z którego ani razu nie wyszłaby na zwykły spacer (co się niekiedy zdarza gdy ludzie kupują "psa do domku z ogrodem"). Jeśli to jest egoizm i bezmyślność to tak, jestem bezmyślną egoistką
ALE muszę uczciwie dodać, że gdybym nie mogła liczyć na męża, lub nie miałabym zaprzyjaźnionego silnego sąsiada pewnie musiałabym zrezygnować z posiadania kolejnego berna, albo... zamieniłabym mieszkanie na parterowe
(choć i z parterowego ktoś musiałby mi pomóc donieść psa do samochodu).
Ze zdrowym kręgosłupem chyba dałabym radę sama, ale tego już nie doświadczę